Rozdział 9.

428 50 19
                                    

Zayn zagryzał mocno dolną wargę, nie chcąc wydać z siebie żadnego głośniejszego dźwięku, który zdradziłby innym uczniom, znajdującym się teraz w łazience, co dokładnie działo się w ostatniej kabinie, stojącej przy oknie. Swoją dłoń przyciskał do ust młodszego chłopaka, który opierał się rękoma o ścianę i wypinał w jego stronę, chcąc poczuć ruchy starszego jeszcze mocniej i głębiej. Nie potrafił nie jęczeć czy wzdychać, jednak to właśnie Malik dbał o to, aby nie było to aż tak słyszalne i nie roznosiło się echem po sporych rozmiarach pomieszczeniu. 

— Ja pierdole — wydyszał ciemnooki, wykonując kilka mocniejszych pchnięć, aby kilka chwil później dojść w prezerwatywę i tak, obydwaj nosili gumki do szkoły, bo nigdy nie było wiadomo, kiedy zechcą się ze sobą pieprzyć. Bezpieczeństwo przede wszystkim, racja? 

Niall na początku całej tej relacji z korzyściami dawał przyjacielowi cenne lekcje na temat zabezpieczania się i nawet, jeśli Harry i Zayn uprawiali seks tylko ze sobą i mieli pewność, że żaden z nich nie był chory, a w ciążę logicznym było, że żaden nie mógł zajść i mogli sobie odpuścić niepotrzebne wydawanie pieniędzy, to ten nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że mogli robić to bez zabezpieczeń. Po prostu mózg blondyna był tak bardzo przewrażliwiony na tym punkcie, że nieraz sam wpychał do koszyka Malika opakowanie prezerwatyw, mówiąc, aby włożył sobie do kieszeni i wykorzystał w odpowiedniej chwili. Początkowo było to naprawdę irytujące, ale dopiero później, kiedy starszy wylądował całkiem przypadkiem w jednej z toalet z nieznajomym pięknym zielonookim brunetem, zrozumiał, że troska Horana była słuszna i noszenie takiej paczuszki przy sobie wiele rzeczy ułatwiało. 

Z czasem wkładanie prezerwatyw gdziekolwiek, stało się jego nawykiem i jak widać całkiem przydatnym. Styles nie dbał o takie rzeczy, mając na to totalnie wywalone, ale Zayn stopniowo starał się to w nim zmienić. Nie mógłby uprawiać seksu z nim, mając świadomość, że kilka godzin wcześniej mógł robić dokładnie to samo bez prezerwatywy! On nie chciał się zarazić jakimś badziewiem i żyć do końca życia ze świadomością, że musi być bardzo ostrożny, aby nie zniszczyć życia komuś innemu. Nie oszukujmy się, niektórzy ludzie trzymali się z daleka od chorych ludzi, czasami zdarzało się, aby z nich szydzili i to nie było w porządku ani trochę. Ale ludzi nie dało się zmienić. 

Odchodząc jednak od przemyśleń Zayn, wróćmy do kabiny, w której gorąca atmosfera zaczęła powoli opadać. Harry osiągnął orgazm minutę po Maliku za pomocą swojej dłoni oraz kilku kolejnych pchnięć starszego, który starając się uspokoić swój oddech, składał teraz delikatne pocałunki na barkach zielonookiego i gładząc kciukiem jego policzek, szeptał ciche komplementy w jego stronę. 

— Okej, możemy wracać — poinformował kędzierzawy, podciągając bokserki i spodnie, kiedy tylko drugi wysunął się z niego i pozbył się prezerwatywy do kosza. Oczywiście trafił do niego, nie chcąc, aby sprzątaczki musiały tego dotykać, wystarczyło im to, że mogły ją zobaczyć. 

Szczerze powiedziawszy, ciemnookiego ciekawiło ich zdanie na ten temat. Co myślały na temat tej młodzieży, która zamiast jeść obiad wspólnie z przyjaciółmi, udawała się na numerek do toalety, w którym adrenalina była odczuwalna bardziej niż zazwyczaj. W końcu w każdej chwili mógł wejść nauczyciel albo jakiś kujonek mógłby nakablować, że w ostatniej kabinie ktoś uprawia stosunek płciowy. Ktoś tak w ogóle mówił na seks? 

— Już? — mruknął, odwracając go w swoją stronę, aby móc złączyć ich usta w pocałunku. Zaraz jednak, kiedy tylko przymknął oczy i ułożył dłonie na biodrach kędzierzawego, został odepchnięty, a jego plecy spotkały się z powierzchnią drzwi, stojących za nim. Zamrugał kilkukrotnie, patrząc na chłopaka, który wywrócił oczami, poprawiając włosy. 

— Jestem głodny, Zayn. Przyszliśmy na seks, a nie sesję całowania — parsknął, kręcąc głową i kiwnął zaraz, sugerując, aby się przesunął albo chociażby wyszedł i dał mu przejść, co zrobił chwilę później, bo potrzebował kilku sekund więcej na przyswojenie wypowiedzianych przez jego obiekt westchnień słów. Poczuł się troszeczkę, maluteńko, urażony, bo jednak wyobrażał sobie coś więcej niż tylko włożenie mu kutasa do tyłka. 

Kilka minut później wrócił na stołówkę, gdzie niemal od razu skierował się do bufetu, przy którym kupił obiad zarówno sobie jak i blondynowi, który zapłakał szczęśliwie, widząc swojego rycerza w lśniącej zbroi i obiecał Louisowi zwrócić kilka podjedzonych wcześniej frytek. Oczywiście nie miał na myśli zwymiotowania ich na jego tacę, a oddanie mu tych, które przyniesie mu jego ukochany, zawsze troszczący się o niego przyjaciel.

— Ty głupi chuju — warknął niebieskooki, zabierając swoją połowę jedzenia, kiedy Zayn usiadł naprzeciwko niego. — Jestem na skraju życia i śmierci, minuty dzieliły mnie od zagłodzenia się na śmierć i... i... gdyby nie Loueh, już od dawna leżałbym martwy na tym stoliku — mówił przejęty, wywołując śmiech u Harry'ego, który zdążył kilka sekund przed wejściem bruneta kupić sobie jedzonko i usiąść przy stoliku. 

— Dziękuję Louis, że uchroniłeś mojego wiernego kompana przed wąchaniem kwiatów od spodu — ujął jego dłonie w te swoje i zaczął nimi potrząsać, chcąc okazać tym swoją niezwykłą wdzięczność. Uśmiechając się chwilę później, zajął się swoim jedzeniem i podsunął blondynowi wcześniej zabraną kartę.

— Co robiliście, jak nas nie było, słodziaki? — spytał Harry, spoglądając na szatyna.

— Omawialiśmy pozycje, które możecie wykorzystać przy pieprzeniu się w kiblu — odpowiedział mu, podsuwając frytkę Horanowi pod usta, przez co zielonooki mimowolnie zacisnął szczękę. — A tak na serio to... — uśmiechnął się, kiedy Niall chwycił ją zębami i zabrał mu — rozmawialiśmy o bracie Nialla. 

— O moim ulubionym Horanie? — wtrącił Zayn. 

— Na moje szczęście, a twoje nieszczęście Collin nie nazywa się Horan — odpowiedział Niall, choć wiedział, że było to oczywiste i Malik doskonale o tym wiedział.

— Szkoda — wydął wargę — Mógłbym wyjść za niego i bylibyśmy jedną, wielką prawdziwą rodziną — uśmiechnął się, zaraz jednak dodając, kiedy spojrzał na Harry'ego — Ale swoje nazwisko oddałbym najpierw tobie i byłbyś moją słodką żonką — ucałował jego policzek. 

— Porzygam się — skomentował cicho Louis, a Niall przytaknął mu, przez co oberwał kolejny raz tego dnia w nogę. Jęknął z bólu, łapiąc się za obolałą część i niemal zadławił sie swoim jedzeniem, które przeżuwał. 

— Nic nie powiedziałem! — oburzył się, patrząc z wyrzutem na Zayna.

— Przytaknąłeś. 

— Dlaczego nie uderzysz Louisa? — spytał, unosząc brew — To on to powiedział, nie ja! 

— Tak, ale Louis nie uraził moich uczuć i nie mam potrzeby się na nim odgrywać — wzruszył ramionami, a Niall fuknął cicho, tupiąc nóżką jak niezadowolona panienka, co niesamowicie rozbawiło i rozczuliło Tomlinsona. Uwielbiał słuchać tej dwójki, oglądać ich i cholera, chciałby, aby jego przyjaźń z Harrym też tak wyglądała! Nie narzekał na nią, oczywiście, że nie, ale... brakowało mu takiego dystansu i luźnego podejścia. 

Kilka minut później zadzwonił dzwonek, oznajmujący każdemu, że pora wracać na zajęcia. Horan miał ochotę się rozpłakać, bo przecież jeszcze nie skończył swojego jedzenia i zabić Zayna za takie przedłużenie. Zachciało mu się ruchania, pieprzony pantofel! Zamiast nakarmić przyjaciela za jego własne pieniądze to poszedł sobie, skazując go na litość szatyna i długie minuty cierpienia, w ciągu których musiał wysłuchiwać swojego burczącego brzuszka. 

Ale tak czy siak, kiedy Zayn sprzedał mu całusa w policzek, aby go odstresować, ten uśmiechnął się i pokręcił jedynie głową, mrucząc, że musi postawić mu porządny obiad po lekcjach, bo inaczej on strzeli focha i będzie musiał klękać, aby zyskać jego wybaczenie. Nie lubił kłócić się z Zaynem, nie lubił tego, że między nimi potrafiło być źle. Chciał go przy sobie o każdej porze i naprawdę cieszył się, że ten znał litość dla jego gałganiej głowy i wybaczył mu niewyparzony język. 

Thin White Lies • niam;zarry;ziall;larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz