60

19 1 0
                                    

Rodzice o niego dbali, ale nie dosyć. Troskę zastępowali autorytetem i mocno, po dorosłemu, ściskali dłoń, gdy należało przytulić. (...) Kiedy wyciągali dłoń do uścisku, wskakiwał im na kolana i starał się ich rozbawić. Byli takimi zimnymi ludźmi, że uważał iż rzadki śmiech za jedyny prawdziwy dowód miłości: dowód swego powodzenia u nich. (...) jeśli się uśmiechniesz, mogę oddychać; jeśli się roześmiejesz, mam dość pokarmu, aby przetrwać następne dni.
Pan Strayhorn prowadził sklep z wiecznymi piórami a dla rozrywki hodował pudle. Choć skończył Harvard, wyniósł stamtąd na resztę życia tylko dyplom i głupią pychę, która często towarzyszy pierwszorzędnemu wykształceniu. Po paru latach nikogo już jednak nie obchodzi, czy masz wyższe studia, byleby ci się powiodło. Staremu się nie powiodło, więc odszedł z realnego świata na emeryturę arogancji i odrzucenia, dzięki której jakoś utrzymywał się przy życiu, aż po sześćdziesiątce zachorował na raka i stał się jeszcze bardziej męczący.
Jego żona nie była lepsza (...) nigdy nie przestała być wdzięczna mężowi za to, że ją poślubił. Wierzyła prawie we wszystko, co mówił, nawet w największe niedorzeczności - "Pamiętaj, twój ojciec skończył Harvard" - a gdy nie miał racji, trzymała buzię na kłódkę. Jej ulubionym zwrotem było: "Dla spokoju rodziny". W rodzinie Strayhornów panował spokój, ale tylko dlatego, że ojciec wiedział wszystko najlepiej i dostawałeś lanie, jeśli próbowałeś mieć ostatnie słowo.

 

Smutne cytatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz