1. Trudna sztuka akceptacji, czyli z czym to się je?

123 13 0
                                    

Czym tak naprawdę jest akceptacja? Jak to się ma do nas samych? I  najważniejsze: jak my sami ją rozumiemy (a w tym wypadku jak ja ją rozumiem)?

Słownik PWN głosi, że akceptacja, to między innymi:
- aprobata,
- formalna zgoda na coś,
- pogodzenie się z czymś, czego nie można zmienić,
- uznanie czyichś cech, czyjegoś postępowania za zgodne z oczekiwaniami

Słownik języka polskiego mówi zaś, że:
- zgoda na coś, uznanie czegoś za dobre, prawidłowe; aprobata;
- formalna zgoda na coś, zwykle pisemna;
- pogodzenie się z czymś, czego nie sposób zmienić;
- uznanie czyichś cech, czyjegoś postępowania za zgodne ze spodziewanymi;
- zobowiązanie do uiszczenia w terminie sumy oznaczonej na wekslu lub czeku; akcept

SJP i PWN swoje, a ludzie swoje, dlatego, gdybym zrobiła uliczną sondę to, to słowo składające się z dziesięciu niepozornych liter nabrałoby zupełnie innych oblicz, co innego definicja, a jej własna interpretacja. Prawda?

Obydwa źródła głoszą bardzo podobnie, ale ja przyczepię się do jednego fragmentu — który to przewija się w obydwóch słownikach — jakim jest: „pogodzenie się z czymś, czego nie sposób zmienić".

Nowy rok, nowa ja, ale czy to w ogóle możliwe?

Zanim zacznę stawiać zmianę oraz akceptację obok siebie, to warto się zastanowić, czy zmienienie swojego charakteru, cechy, zachowań itp. jest tak naprawdę realną rzeczą do zrobienia. Często można spotkać się ze stwierdzeniem, że ludzie się nie zmieniają (chyba że skarpety). Ile jest w tym prawdy? Według mnie jest to jedynie półprawda. Człowiek poniekąd jest, jak glina - zawiera już pewne składowe, ale zawsze może zmienić swój kształt. Jedynie ciężką pracą nad swoim charakterem lub czymkolwiek innym co nam samym w sobie przeszkadza, sprawimy, że nasz sposób bycia się zmieni. Czy to znaczy, że jesteśmy innymi ludźmi? Niezupełnie. Po prostu nauczyliśmy się panować nad swoimi przywarami, utemperowaliśmy je, ale to nie znaczy, że ich nie ma. Oczywiście one wciąż gdzieś tam w nas tkwią, aczkolwiek już nie są aż taki widoczne na pierwszy rzut oka, jakby mogło się wydawać. Dla przykładu. Z natury jestem strasznym cholerykiem, a każde najmniejsze niepowodzenie przyprawia mnie o wielką frustrację, ale nauczyłam się z tym żyć, więc nie jest to dla mnie tak wielkim problem, jak niegdyś. Mało tego! Niektórzy uważają mnie za oazę spokoju.

Akceptacja i do domu?
„Pogodzenie się z czymś, czego nie można zmienić". Jeśli już ustaliliśmy, że zmiana (w pewnej formie) — w moim odczuciu — jest możliwa, to co z tą akceptacją? Z czym to się w ogóle je? I czy słownik kłamie?

Każdy na ten temat zapewne ma swoją opinię, ale także się składa, że ja również ją posiadam i moim skromnym zdaniem słownik się myli, gdyż akceptacja i zmiana mają ze sobą o wiele więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. Mało tego, jedno prowadzi do drugiego, tworząc ze sobą piękny krąg życia niczym z „Króla Lwa", ale tu zdecydowanie mnie ponosi, więc zatrzymam się przy czynnikach wspólnych.

Zmiana czegokolwiek, czy to zwykła wymiana zepsutej uszczelki w zlewie polega na zrozumieniu/ wykryciu problemu. Gdy to już nastąpi, można działać. Idealnym, jak dla mnie przykładem — choć mocno uproszczonym — jest anoreksja czy też nadmierne wręcz kompulsywne wizyty w klinice chirurgii plastycznej. Ktoś chciał schudnąć te pięć kilo po świętach bądź mieć nos jak Julia Roberts. Okej, przecież nie ma w tym nic złego, ale pięć kilo stało się dziesięcioma i tak dalej. A do nosa Julii Roberts dołączyły usta Angelina Jolie, talia Kim Kardashian... A przecież cel został osiągnięty, więc co poszło nie tak? Gdzie w tym początkowo prostym równaniu wystąpił błąd?

I tu również opinie mogą być podzielone, bo czynników może być od groma, ale na potrzeby tego artykułu upraszcza sprawę i powiem, że jedna — akceptacja.

Jak zmienić coś, gdy czegoś nie rozumiemy? Gorzej. Nie jesteśmy w stanie zaakceptować. Gdy jesteśmy na nie teraz, to będziemy w przyszłości, ponieważ nie rozumiemy przyczyny. A co za tym idzie, akceptacja wcale nie jest spoczęciem na laurach — choć i takie przypadki się zdarzają — to zamknięcie jednego rozdziału w naszym życiu i rozpoczęcie nowego, lecz z tą różnicą, że zupełnie na innych zasadach.

artykuł napisany przez Tookoy

Sztuka akceptacjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz