Rozdział 1

21 2 0
                                    

Amadea
Wstałyśmy o szóstej rano, żeby sprawdzić dokładnie, czy wszystko spakowałyśmy.
- Crystal masz wszystko? - spytałam siostrę, która czesała właśnie swoje długie do pasa ciemne blond włosy w dobieranego. Ja sama skończyłam robić dwa bokserskie warkocze i chowałam swoją ostatnia rzecz do torby .
-Mam już wszystko. Tak mnie to ciekawi, gdzie nas zawiozą, całą noc o tym myślałam. A tak poza tym, to która jest godzina? - zerknęłam na nadgarstek na mój zegarek.
- O shit, chodź szybko, bo jesteśmy spóźnione na śniadanie, a chce zobaczyć ich zirytowane miny ostatni raz - zaśmiałam się ciągnąć siostrę w stronę jadalni.
- A ty jak zawsze to samo - zaśmiała się, zrównując ze mną krok.
-Ci smarkacze nam zazdroszczą, mówię Ci.
-Może i tak. Ciekawe czy będą mieli czego - powiedziała Crystal i w tym czasie weszłyśmy do stołówki.

Po zjedzeniu śniadania poszłyśmy już ostatni raz do swojego pokoju po bagaże.
-Będę tęsknić trochę za tym pokojem, jednak spędziłyśmy tu dziewięć lat naszego życia i nie wszytkie momenty były złe - westchnęła Crystal, wychodząc z pokoju i zamykając drzwi na klucz.
- No w sumie nie wszystkie były złe, jednym z takich jest na przykład to jak- na samo wspomnienie zaczęłam się śmiać. - Jak pierwszy raz wymknęłam się przez to okno i wleciałam w krzaki. Twoja mina była bezcenna - zaczęłam się śmiać a siostra szturchnęła mnie łokciem w żebra i zaczęła się śmiać ze mną.
- To było okropne. Wiesz jak ja się przeraziłam? Myślałam, że sobie coś zrobiłaś.
- Ale ja przecież sobie coś zrobiłam. Nie pamiętasz tej tragedii jak złamałam sobie paznokieć? To była tragedia. Jak ja miałam wyjść do ludzi? - powiedziałam z udawanym przerażeniem, w czasie gdy dochodziliśmy już na miejsce, w którym miało czekać na nas auto. Najlepsze jest to, że nawet żadna z opiekunek nas nie odprowadziła. Pofatygowały się tylko o to, żeby nam powiedzieć, gdzie mamy iść i tyle. To się nazywa opiekuńczość.
Po jakiś 5 minutach pod wyznaczone miejsce podjechało czarne auto z przyciemnianymi szybami. Obydwie z Naomi się mocno zdziwiłyśmy, bo nie był to jakiś samochód. To była niezła fura. To był Mercedes GLE. O łaał. W tym momencie z samochodu wychodzi wysoki, umięśniony mężczyzna o blond włosach. Obie z Crystal patrzymy na siebie oniemiałe i zdezorientowane.
- Cześć dziewczyny. Wy jesteście Crystal i Amadea Hustings? - nadal nie wiedziałam co o tym myśleć, więc tylko kiwnęłam głową, tak samo jak Crystal. - Miło was poznać, nazywam się Will Sanders - mówiąc to wyciągnął pierw do mnie rękę, na co ja  również mu podałam.
-Dzień dobry proszę pana - powiedziałyśmy w tym samym momencie, na co wszyscy się zaśmialiśmy.
-Oj mówicie mi Will, bo jak mówicie do mnie pan, to zaczynam się czuć staro, a mam nadzieję, że tak nie wyglądam - mówi do nas z wesołym uśmiechem. - To może ja wam pomogę z walizkami co?
- Tak proszę pana, znaczy Will było by miło - odpowiada moja siostra z uśmiechem, a ten od razu bierze nasze rzeczy i pakuje do bagażnika.
-Wejdźcie już do auta - mówi do nas, pakując już drugą walizkę do bagażnika.
Wchodząc do auta wysłałyśmy sobie zdziwione spojrzenia. Coś mi się wydaje, że miejsce, do którego jedziemy nie będzie takie złe.
Po pięciu minutach Will wchodzi do samochodu i odwraca się do nas.
-I co dziewczyny, pasy zapięte? Możemy jechać? - pyta z uśmiechem.
- Zapięte - odpowiadamy w tym samym czasie.
- No to jedziemy - mówi i odpala samochód.
- A gdzie my tak właściwie jedziemy?- pytam się z ciekawością.
- Nie mogę wam nic powiedzieć, ale nie martwcie się, to nie będzie na pewno żaden dom dziecka. A wy jesteście bliźniaczkami, co nie? Ale muszę wam powiedzieć, że jakbym nie wiedział, to powiedziałbym, że Crystal jest starsza, a ty Amadea młodsza. Jesteście dosłownie swoimi przeciwieństwami.
- Po rodzicach takie jesteśmy - powiedziała smutniejszy głosem Crystal.
- Ja jestem kopią taty, a Crystal mamy.- powiedziałam na co Will spojrzał na nas w lusterku i się uśmiechnął. Ciekawe, czy kiedyś ten uśmiech schodzi mu z twarzy.
- Mój brat ma tak samo ze swoimi dzieciakami. Tylko, że on akurat nie ma bliźniąt. Jego syn jest bardzo podobny do niego, a córka do matki. - po raz kolejny uśmiechnął się pod nosem. Mam co raz większe wrażenie, że to zbawienie, że się stamtąd wyrwałyśmy. - A powiedzcie mi, miałyście normalne nauczanie? W tym sensie, czy chodziłyście do szkoły, czy uczyłyście się w tym domu?
- Noo przez pewien czas chodziłyśmy do szkoły, ale później miałyśmy nauczanie w domu dziecka - powiedziała Crystal bawiąc się palcami. To jest jej nawyk, jak się denerwuje, albo stresuje.
- To musiałyście być później cały czas w domu? Wychodziłyście gdzieś poza ośrodek?
- No niezbyt pozwalali nam wychodzić. Jak chciałyśmy gdzieś pójść, to musiałyśmy prosić opiekuna, czy by poszedł z nami. Jedynie gdzie same wychodziłyśmy to do parku 3 minuty od ośrodka - odpowiedziałam.
- Co za skurczybyki z nich. Współczuje wam, że musiałyście tam przebywać. Musiałyście się już chyba dusić tym miejscem. - przytaknęłam głową, i dalej jechaliśmy w ciszy.


Obudziłam się, jak Will powiedział, że mamy wstawać, bo zaraz wjeżdżamy. Nie mam pojęcia ile jechałyśmy i ile spałam. Crystal też zasnęła. Kurde, chyba niezły kawał przejechaliśmy.
Jechaliśmy jeszcze przez 3 minuty lasem, aż z niego wyłoniły się bramy z żelaznych, wysokich prętów, które zaczęły się otwierać. Wjechaliśmy dróżką z kamieni, a obok nich po dwóch stronach przemierzały pasma rożnych kwiatów, które wyglądały pięknie. Jechaliśmy dalej tą drogą i zauważyłam, że całe miejsce jest otoczone lasem i w dali mignął mi kawałek tafli wody za tym laskiem. Po dłuższym kawałku dojeżdżamy do a'la ronda w postaci fontanny, która jest otoczona kamieniami, a na przeciwko niej znajduje się wielki budynek, który wygląda jak jakiś pałac. Jest on zrobiony z szarego kamienia i ma on kilka skrzydeł i gigantyczne schody. Cały ten budynko-pałac jest gigantyczny. Kurna, co to za odjazdowe miejsce! Opadła mi szczena, zresztą Crystal sama ma wytrzeszcz. Jestem po prostu zachwycona. Nawet jakby miał być to dom dziecka to i tak byłoby nieźle. Nawet nie zauważyłam, a Will już wstał i otworzył mi drzwi, a później Crystal. Z gigantycznych schodów schodziła właśnie kobieta średniego wzrostu, szczupła, o rudych włosach sięgających wysokości ramion. Bije od niej elegancja. Ale do pałacu raczej nikt by nas nie dał. Miałam sto myśli na raz. Kobieta podeszła do nas, wyciągnęła rękę pierw do Crystal, później i do mnie.
- Dzień dobry Amadea i Crystal. Nazywam się Everly Olsen. Witam was w Akademii Cienia.

Shadow Academy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz