Juliusz Stankiewicz ze szkoły wracał zawsze tą samą drogą. Mieszkał na tyle blisko, że nie musiał korzystać z komunikacji miejskiej której tak bardzo nienawidził. Starsze panie sapiące nad siedzeniem abyś ustąpił im miejsca, zawsze głośna młodzież i najgorsze że wszystkich matki z małymi dziećmi, które zawsze nie umieją się zachować. Mógł również jeździć na rowerze, ale uważał, że będzie miał z nim więcej kłopotu niż pożytku. W końcu musiał by znieść go na dół, aż z 4 piętra, a w jego bloku nie było windy -nie był on na tyle wysoki aby powinna ona zostać zamontowana - a jeszcze pod koniec dnia musiał by go wnosić tam z powrotem. Zdecydowanie bardziej opłacało mu się wybierać do szkoły na piechotę. W końcu nigdzie się nie śpieszył, a zawsze lubił spacerować.
Był już w połowie drogi do domu kiedy zdecydował się wejść jeszcze do swojego ulubionego sklepu z płytami. Dziś jest piątek co oznaczało, że wczoraj była nowa dostawa, więc była okazja na znalezienie czegoś specjalnego. Sklep ten dla Julka jak i pewne dla wielu jego klientów był wyjątkowy głównie dla tego, że była tam duża szansa znalezienia płyt już nie możliwych nigdzie do kupienia. Winylowych klasyków z lat 80tych albo płyt CD starych zespołów rockowych których dużo osób już nie pamięta, a kojarzy tylko może z jeden bądź dwa utwory. Do tego Pan Wilczyński, właściciel sklepu z którym Julek był w dobrych, można powiedzieć przyjacielskich (jeśli można uznać przyjaźń 17latka z 60 latkiem) kontaktach. Zawsze zostawiał dla niego na zapleczu jakieś jedno jeszcze nie rozpakowane pudło z dostawy aby ten jako pierwszy mógł je przejrzeć zanim jego zawartość trafi na półki. Dzięki temu miał większą szansę na znalezienie jakiś „perełek", a szukanie ich na sklepowych wystawach wiązało się z ryzykiem, że ktoś inny dorwie je przed nim.
Wchodząc do środka kiwnął głową w stronę Pana Wilczyńskiego siedzącego za ladą na przeciwko wejścia. Staruszek odpowiedział mu tym samym pokazując ręką w stronę zaplecza gdzie natychmiast udał się Julek. Nacisnął dłoniom na dużą metalową klamkę i pociągnął ją do siebie ukazując wnętrze pomieszczenia. Od razu w twarz uderzył go zapach stęchlizny i dymu papierowego zostawionego przez pracowników zbyt leniwych żeby wyjść zapalić na zewnątrz. Zaplecze wcale nie było takie duże jak można by było się spodziewać po sklepie z płytami. Chociaż to może rozstawienie mebli sprawiało takie wrażenie. Każda możliwa ściana zastawiona była ogromnymi półkami pełnych dokumentów, płyt i innych bzdur, a papierowe kartony oraz masa bezużytecznych śmieci walała się po podłodze. Wszystko było nie uporządkowane i zakurzone jak by od dawna nikt tu nie zaglądał. Julek jednak zwrócił uwagę jedyne na pudło stojące na białym stoliku po lewej stronie drzwi. Natychmiast zerwał zaklejającą je taśmę i zaczął przeszukiwanie zawartości kartonu. Sprawnie przebierał palcami przerzucając płyty jedną po drugiej. Tą już miał, tego zespołu nie znał, co tu w ogóle robi płyta lany del ray? Po chwili poszukiwań wyciągnął z pudełka dużą winylową płytę. Większość jej okładki zajmował wielki basen wypełniony można powiedzieć pomarańczowo-ognista wodą, a w oddali widać było morze, resztę przestrzeni wypełniły drobne elementy. Była to płyta Red Hot Chilli Peper której Julek jeszcze nie posiadał. Włożył ją pod rękę i zabrał ze sobą wychodząc z zaplecza.
Podchodząc do kasy bez słowa rzucił na ladę znalezioną przed chwilą płytę. Jeszcze szybko przeleciał wzrokiem po sklepie, bez celu rozglądając się dokoła. Jednak coś przykuło jego uwagę. Po dosłownie drugiej stronie pomieszczenia, na prawo od drzwi wejściowych przy drewnianym rogale z płytami CD stała dziewczyna. Ale co takiego niezwykłego może być w dziewczynie? Przecież wszędzie dookoła było ich pełno, a Julkowi kojarzyły się one głównie ze złamanym sercem. Szczególnie z Basią Mroczek, która właśnie w ostatnie wakacje postanowiła jednak odmówić zalotom Julka i skupić się na jak to ujęła „prawdziwych mężczyznach" (chodziło jej oczywiście o studentów) i zostawiła go ze złamanym sercem. Lecz mimo, że od wakacji minął zaledwie miesiąc Stankiewicz nie doszedł do siebie i nie potrafił rzucić tych wydarzeń w nie pamięć. Lecz w tej dziewczynie było coś innego. Może to przez jej wygląd? Zdecydowanie wyróżniała się z tłumu. Pierwsze co rzucało się w oczu to jej długie do pasa brązowe włosy przyozdobione opaską w żółte kwiatki. Usta miała pomalowane na kolor intensywnie czerwony tak samo jak paznokcie i cała była obwieszona biżuteria. Kolczyki, naszyjniki, kilka bransoletek i sporo pierścionków. Wszystko złote. Krótka żółtka bluzka na ramiączka odkrywała jej wysportowany brzuch, a granatowe dzwony idealne opinały jej pośladki. I jeszcze te niedorzeczne białe buty na obcasie które akurat idealnie współgrały ze spodniami.
- Yhm... – otrząchnął Pan Wilczyński próbując przykuć uwagę chłopaka. - Nic innego nie udało się znaleźć?
- Tylko to. Przykro mi to mówić, ale masz coraz gorszy asortyment.
- Ha! - zaśmiał się staruszek - A może to ty masz po prostu słaby gust.
Julek na to odpowiedział uśmiechem i odchodząc od kasy zastawił na ladzie 70zł. Jeszcze raz spojrzał w kierunku zauważonej chwilę wcześniej dziewczyny, lecz jej już tam nie było. Przez szybę sklepową dająca idealny widok na chodnik przed budynkiem zauważył, że ta już jest na zewnątrz. Zdesperowany rzucił się w kierunku drzwi i od razu ruszy w jej stronę. Bez chwili namysłu postanowił iść za tajemniczą brunetka. Desperacko pragnął ja poznać. Wypytać o ulubione zespoły, czy może tak jak Julek gra na jakimś instrumencie (w tym przypadku był to fortepian), a może wybrała by się z nim na koncert w kawiarence na jego osiedlu który odbywał się w każdy piątek o godzinę 18:00 grany przez nie znanych nikomu artystów. W głowie plątały mu się myśli. Tak bardzo pragną zamienić z nią chodź jedno słowo.
![](https://img.wattpad.com/cover/235561779-288-k34394.jpg)
CZYTASZ
Bunt Młodości
Teen FictionJuliusz Stankiewicz kocha swoją muzykę, Kajetan Nowak nauczycielkę, a Eryk Cieślak narkotyki. Trzy dziwne historie trzech smutnych chłopców. Na winylu wszystko brzmi lepiej