2

46 3 9
                                    

Szybkie stukanie obcasów roznosiło się głośnym echem po korytarzach. Ktokolwiek spotkałby w tamtej chwili młodszego księcia zszedłby mu z drogi w obawie o swoje zdrowie.

Białowłosy emanował złością na kilometr.

- Hej, Szefie! - zawołał kociooki przykucając na framudze otwartego okna. Zen nawet na niego nie spojżał, tylko szedł dalej.

- Zen, musisz ze-

- Nie teraz, Mitsuchide. - Przerwał zielonowłosemu, który wyszedł z za zakrętu, skręcając w przeciwną stronę.

Szedł jeszcze chwilę, aż dotarł do potężnych drewnianych wrót, pomalowanych na biało, a ozdobionych złotymi elentami.

Bez ostrzeżenia, z impetem rozwarł oba skrzydła na oścież tak mocno, że uderzyły o ścianę z goromym hukiem.

- Bracie! - Krzyknął, nie opuszczając rąk i trzymając głowę schyloną. - Musimy porozmawiać.

W komnacie, do której niespodziewanie wtargnął odbywała się właśnie rozmowa - którego białowłosy spodziewał się zobaczyć - pierwszego księcia Clarines oraz lorda Haruki. Lord przeraził się hałasem, a tym bardziej widokiem wściekłego młodego Wistarii, zaś Izana tylko odwrócił się w stronę wejścia, zachowując całkowity spokój.

- Jak książę śmie tak wtargnąc do komnaty bez pukania! - Obużył się dumny lord.

- Bracie... musimy porozmawiać. - Zen stał oparty prawą ręka o jedno że skrzydeł drzwi, a jego oczy wyrażały chęć mordu.

- Zen, czy nie widzisz, że jestem obecnie zajęty jeśli bardzo-

- Musimy porozmawiać teraz! - Ociekajacy złością głos rozniusł się echem po całym pomieszczeniu.

Książę Wistaria odwrócił się w stronę swego młodszego brata lustrując go wzrokiem. Oczy jego zatrzymały się na zaciśniętej pięści białowłosego, z której wystawiał kawałek jakiegoś papieru. Mimo wolnie jego lewą będę drgnęła jakby tik nerwowy.

- Wybacz Lordzie, ale obawiam się, że musimy dokończyć nasze spotkanie kiedy indziej - zwrócił się do rozgniewanego oraz trochę wystraszonego monarchy.

- Oczywiście, wasza wysokość.

Mężczyzna skłonił się i skierował ku wyjściu. Mijając się w drzwiach z białowłosym ukradkiem spojrzał w jego stronę i przyspieszył kroku. Potem drzwi zostały zamknięte.

- Więc, co było tak pilne że musiałeś ,,wtargnąć do mojego gabinetu bez pukania"? - Wysoki młodzieniec podszedł w stronę okna i z założonymi wbił w niebo za szkłem.

Zen twardo stawiając każdy krok, gdy znalazł się przy sporym biurku uderzył dłonią o blat, kładąc tam kartkę papieru.

- Wiesz coś o kimś kto nazywał się Izanami Wistaria?

Blondyn lekko wzdrygnął się słysząc to imię z ukosa swymi melancholijnymi oczami spojrzał w stronę brata.

- Tak nazywała się nasza pra-pra babcia ze strony matki.

- Nie, chodzi mi o taką urodziny (x) lat temu.

Idą na odwrócił się do brata i podszedł do biurka podnosząc z niego papier. Pierwszy książe Clarines miał to do siebie, że prawie nigdy nie okazywał zbędnych emocji. Był oazą spokoju i opanowania. W tym jednak momencie jego środek pękł jakby ktoś stukł szklane naczynie o posadzkę. Twarz mu spochmurniała, kiedy badał rysunek.

- Skąd to masz. - Jego oczy były jak dwa zimne ostrza.

- Znalazłem kiedy szukałem czegoś w bibliotece, ale to nie ważne, podowiedz znasz tę kobietę...?

Nie znam całej prawdy... [Shirayuki]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz