break

415 44 8
                                    

Krew spływała po jego ustach i brodzie, gdzieniegdzie mała kropla spłynęła po szyi, a on z przerażeniem w oczach próbował zatamować krwawienie. Nie mógł oddychać przez nos, więc zostawało mu czerpanie powietrza przez usta, przez co pojedyncze krople krwi dostawały się do jego przełyku, a on nienawidził jej smaku. Wykorzystał już z ponad dwadzieścia kawałków ręcznika papierowego, którego na szczęście znalazł w kuchni. Nie chciał dzwonić po karetkę bo wiedział że nie jest to potrzebne. Bał się tylko w jakim stanie jest Shoto, że zaczęła mu lecieć krew. Chciał już biec po telefon, jednak miał jakaś blokadę w sobie. Bo przecież nie mógł mu powiedzieć, "hej jestem twoją bratnią duszą zakochaj się we mnie, a nie będziemy dalej cierpieć." Wydawało mu się to idiotyczne, chociaż z drugiej strony było bardzo mądrym posunięciem, ponieważ gdyby to zrobił ich cierpienie by ustało, a łodygi tych cholernych maków nie posiadały by kolcy, które czasem wbijały się w jego klatkę piersiową. Czuł się bezradnie, nie chciał doprowadzać się do stanu w którym był Kirishima, a jednocześnie chciał zakończyć to wszystko by Todoroki więcej nie cierpiał. Nie wiedział jednak, że większy ból Shoto czułby gdyby odebrał sobie życie niż gdyby powiedział mu że go kocha.

Kiedy w końcu opanował krwawienie podszedł do lustra by zobaczyć w jakim jest stanie. Zauważył sine cienie pod oczami, wypłowiałą skórę, a także spierzchnięte usta. Kilka łez spłynęło po jego policzkach, tak bardzo bał się o chłopaka, a kiedy poczuł ból w klatce piersiowej nie wiele myśląc wybiegł z łazienki. Gdy znalazł telefon szybko odblokował go i znalazł numer Todorokiego. Zorientował się co się dzieje dopiero wtedy, gdy usłyszał słaby głos mieszańca.

— Um... Todoroki wszystko z tobą dobrze? — odezwał się cicho mając szczerą nadzieję, że go nie usłyszał i się rozłączy. Jednak, gdy uzyskał przecząca odpowiedź zimny pot zaczął spływać mu po karku. — Może... Może powinieneś iść do lekarza skoro źle się czujesz? — chciał skarcić się za nie umiejetność sklejania zdań i swoje jąkanie się. Z drugiej strony to było dla niego za dużo, wiec nie powinien się dziwić że jego ciało reaguje tak, a nie inaczej.

— Lekarz nic nie da, Fyuumi mówi że to raczej przez to, że nie znalazłem jeszcze bratniej duszy. — głos Todorokiego był jakby znużony, kiedy musiał kolejny raz przypominać sobie o tym, że nie posiada swojej miłości przy sobie. Chociaż miał ją na wyciągnięcie ręki nigdy nie odważył się na zainicjowanie czegoś.

— Mam nadzieję, że szybko ją odnajdziesz. — po tych słowach nastała cisza, przerywana ciężkim oddechem Shoto i próbą cichego szlochu tego drugiego. Ta rozmowa, dała im więcej niż oczekiwali, dała im w pewnym stopniu ukojenie. Być może jutro zdadzą sobie sprawę, że kolce które żałośnie wbijały się w ich płuca wróciły na swoje poprzednie miejsce. Nie wiadomo na jak długo, być może na jeden dzień, tydzień, kilka godzin? Musieli coś zrobić, Izuku Midoriya musiał coś zrobić. Będąc cały czas na lini, wziął głęboki oddech i marzył o nie zająknięciu.

— Todoroki? — cichy pomruk wydostał się z gardła mieszańca co potwierdziło, że ten dalej go słucha. Wziął kolejny głęboki oddech i nie myśląc o niczym zdradził swoją tajemnicę.
— To ja jestem twoją bratnia duszą Todoroki... Mamy takie same samo znamię na przedramieniu, zawsze je zakrywałem bo bałem się, że mnie nie zaakceptujesz... Więc, jak bardzo ci to przeszkadza, że to właśnie ja? — chłopak nie odpowiedział mu żadnym słowem. Był po prostu cicho, co dla Izuku świadczyło o jednym. Nie chciał go. Znów poczuł oplatające płuca łodygi, bał się. Nie chciał umierać, chciał żyć u boku Shoto, marzył wręcz o tym już od dawna. Jednak dźwięk który wydobył się z telefonu uświadczył go w przekonaniu, że zniszczył sobie dotychczasowe życie.

Zerwał plaster, który znajdował się na jego przedramieniu i patrząc na znamię miał ochotę zerwać je ze swojej skóry, ponieważ Shoto Todoroki się rozłączył, nie wydając z siebie żadnego słowa co boleśnie oznaczało, że ten go po prostu nie kocha. Miał ochotę rzucić telefonem, który znajdował się w jego dłoni, jednak jedyne na co było go stać to rzucenie się wręcz na łóżko i zatopienie twarzy w poduszce, przez która przechodził stłumiony dźwięk szlochu. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, jak się zachować. Tym bardziej cieszył się, że zakończył już edukację i nie będzie musiał spotkać się z Todorokim osobiście.

Wiedział, że to był głupi pomysł, a jednak jakimś cudem zignorował swój instynkt, dając się ponieść chwili i uczuciu którego nienawidził. Czuł, że nie powinien tak żałośnie się zachowywać, że powinien walczyć o swoją miłość, ale nie potrafił. Od zawsze był słaby, płakał w poduszkę gdy coś mu się nie udawało i po jakimś czasie, gdy ktoś w końcu uświadomił mu że powinien spróbować ponownie robił to. Potrzebował kogoś kto powie mu "wierzę w ciebie i w to że dasz radę." Mogło to być dla niektórych żałosne, jednak nie potrafił inaczej. Musiał dać upust swoim emocją, które kłębiły się w jego głowie niczym sierść kota którego Shinso mu kiedyś pokazał. Przewrócił się na plecy i zaczął wgapiać się w sufit. Bohater z niego był marny, a tym bardziej jeśli chodziło o jego życie. Nie umiał sobie z nim poradzić, uporządkować go. Jakby był totalnym chaosem, sprzecznością której nie można wytłumaczyć. Ostatkiem sił podniósł się z łóżka i podszedł do biurka. Ostrożnie chwycił zdjęcie i przyjrzał mu się dość dokładnie.

— Sprawię że będziesz mój i pokochasz mnie, więc proszę nie zakochuj się w nikim innym Todoroki...

[✔] 𝐇𝐄𝐀𝐑𝐓 𝐀𝐓𝐓𝐀𝐂𝐊 ; tododeku [bnha]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz