2

187 11 1
                                    

Nazajutrz, tak jak prosił mnie Rob zjawiłem się u niego. Oprócz mnie, byli tam jeszcze Ashton, Calum i Mike. Szczerze zdziwiło mnie to, myślałem, że będę mógł z szefem porozmawiać na spokojnie, jednak nawet chłopakom się to nie udawało, bo wychodząc z za rogu pokoju słyszałem krzyki.

-...ale co wy pierdolicie?!- zapytał już napewno wkurwiony Rob

-Czego kurwa nie rozumiesz?! Chcemy z tym gównem skończyć, to jest ostatni raz kiedy rozwozimy te narkotyki, następnym razem się tu nas nie spodziewaj. To koniec Rob!- krzyknął Ash.

-'Nas'? A co na to Luke?- zapytał rozbawiony

-Wsumie, to miałem nadzieję, że będę mógł z tobą o tym porozmawiać...- wkońcu się odezwałem a wszyscy na mnie spojrzeli. -Chłopaki zostawicie mnie z nim samego?- Przyjaciele nie odpowiadając wyszli z pokoju.

-O czym niby chciałeś porozmawiać?- Zapytał Smith gdy byliśmy już sami.

-O tym, że się zwalniam. Nie będę dla ciebie rozwozić towaru.- Odpowiedziałem spokojnie.

-ZWALNIASZ?! Chyba oszalałeś! Po tych 3latach?!

-Pracuje dla ciebie o 3lata za dużo.

-Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem gówniarzu, ty tak poprostu odchodzisz?!

-Żegnaj Rob...- Już chciałem wychodzić, zabierając ze sobą chłopaków gdy nagle złapał mnie za ramie i szepnął mi do ucha;

-Uważaj na swoją dziwke. Nie tylko ja mam na nią ochotę, a chyba nie chcielibyśmy aby jej się coś stało...- zaśmiał się, a ja tylko pięścią przypierdoliłem mu w ten roześmiany ryj. Rzuciłem się na niego i zacząłem okładać go pięściami. Nie wytrzymałem, bo wyobrażałem sobie jak ten dupek dotyka mojej Lu swoimi ogromnymi, brudnymi łapami. Gdyby nie chłopaki i jego ochrona zrobiłbym mu coś naprawdę poważnego.

-A SPRÓBUJ JĄ TKNĄĆ SKURWIELU!-Krzyknąłem patrząc jak z wargi i nosa zaczęła lecieć mu krew. Ten tylko się uśmiechnął i powiedział, że będę tego wszystkiego żałował.

Po kilku minutach byłem już na zewnątrz. Szybko wyciągnęłem telefon i zadzwoniłem do Lucy.

1 SYGNAŁ

2 SYGNAŁ

-halo?

-Lu! Wszystko okey? Gdzie jesteś?- zapytałem naprawdę zmartwiony.

-Ym, Luke, tak wszystko w pożądku.. Jestem u siebie w domu, coś się stało?- słyszałem, że dziewczyna jest naprawdę zaniepokojona moimi pytaniami.

-Wlaściwie... to tak. Musimy porozmawiać. Mogę przyjechać?- Lucy nie wiedziała, gdzie pracowałem. Chciałem jej już wszystko powiedzieć, wyjaśnić. Miałem dość kłamstw. Zawsze gdy jeździłem rozwozić towar, mówiłem jej, że jadę gdzieś z którymś z chłopaków. Oni zawsze mnie kryli, ale teraz po tej sprawie naprawdę się o nią bałem.

-O-okey -Odpowiedziała

-Będę za 30minut. - po tych słowach rozłączyłem się, nie czekając na odpowiedź. Musiałem jak najszybciej się przy niej zjawić.

Wsiadłem do auta i już chciałem ruszać, ale głos Calum'a mi w tym przeszkodził.

-Luke -Nie odpowiedziałem tylko uruchomiłem silnik mojego czarnego Volkswagen'a.

-LUKE DO KURWY!

-Co jest śpieszę się?

-Nie możesz jechać w takim stanie! Może się to złe skończyć, o wieeele gorzej niż tam w środku! Przesiadaj się, podwiozę cię do niej.

-Skąd wied..

-Luke... znam cię całe życie. To było logiczne, że będziesz chciał być przy niej po słowach tego idioty. Rusz się!

-Dzięki.

~*~

Tak jak zapowiadałem po 30 minutach byłem przed drzwiami domu Lucy. Bez pukania wszedłem do jej domu, witając się wcześniej z panią Black która siedziała w kuchni z jakąś koleżanką.

Stojąc przed drzwiami pokoju Lu, lekko zapukałem. Odpowiedziała mi cichym 'proszę' więc wszedłem. Dziewczyna leżała na łóżku przykryta białym kocem. Na kolanach miała laptopa, przypuszczam, że oglądała film.

-Heej- powiedziałem szeptem na tyle głośno aby usłyszała. Odwróciła swoją głowę na której czubku był rozwalony już kok i spojrzała na mnie. Od razu odstawiła laptopa na łóżko i wstała aby zaraz do mnie podejść i się przytulić.

-Cześć... - wyszeptała jeszcze bardziej się do mnie tuląc.- ...chodź obejrzymy film.

-Możemy na początku porozmawiać?

-Jasne. Coś się stało?- zapytała smutna.

-Ym, właściwie to tak... Lucy posłuchaj... Byłem dilerem narkotyków...ale to już kon..

-Co..- przerwała.

-To już koniec okej? Dzisiaj z tym skończyłem, można nawet powiedzieć, że skończyłem to wtedy kiedy poznałem ciebie. Brałem mniej towaru do rozworzenia, bo chciałem więcej czasu spędzać z tobą... Lucy skończyłem z tym rozumiesz? Poprostu nie chciałem ciebie okłamywać.

-Rozumiem, naprawdę, jest okej Luke.

-To nie koniec. Dzisiaj byłem u szefa to znaczy... 'Ex' szefa, aby się zwolnić, zrobiłem to oczywiście. Na nasze nieszczęście on wiedział o-o nas. Dzięki chłopakom, widział twoje zdjęcie.-Dziewczyna słysząc moje słowa otworzyła lekko usta.- Ym, bardzo mu się spodobałaś...Nie ukrywał, że chciałby się do ciebie dobrać...

-Yhm...chciał mnie poprostu przelecieć?- powiedziała kpiącym głosem.

-Ugh, tak... Dzisiaj jak u niego byłem, powiedział mi to i również to żebym na ciebie uważał. Lucy możliwe, że jesteś w niebezpieczeństwu.

-Że co?! Dzięki twojej jakże trafnej i bezbiecznej pracy- zaczęła z ironią- to JA jestem w niebezpieczeństwie?!

-To nie pewne, ale nie masz się czego bać, będę przy tobie. Obiecuję.

-Będziesz przy mnie? I to przepraszam ma mi pomóc? Twój szef..

-Były szef- postawiłem ją, czego nie znosiła.

-Ugh, były szef może mi coś zrobić, albo nawet nie tylko on a ty mi mówisz, że będziesz przy mnie? Proszę ciee...

-Lucy spokojnie, gdy będziesz ze mna na pewno nic ci się nie stanie...

-Do toalety też mam z tobą chodzić bo twój były szef może wskoczyć z muszli?- zakpiła.- Luke... Wyjdź.

Luke to koniec. Wyjdź.

Zaniemówiłem.

-Lu proszę...

-Nie Luke, odejdź.-Powiedziała z łzami w oczach. Chciałem ją przytulić ale wstała z łóżka i pokazała mi drzwi. Położyłem na jej łóżku mały nadajnik w pudełku.

-To tak na wszelki wypadek. Proszę, zrób chociaż dla mnie to; noś go cały czas włączony przy sobie.- Wstałem z Łóżka- Kocham Cię Lucy, pamiętaj- powiedziałem i poprostu wyszedłem.

Będąc w aucie zadzwoniłem do Calum'a, który odebrał po 3 sygnałach.

-Chodźmy na piwo.

----

Jako Lucy wyobrażam sobie tylko i wyłącznie Lily Collins.

72 godziny // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz