1. Łzy

536 48 4
                                    

  Wiedział.

  Wiedział, ale nie miał odwagi o tym go poinformować. Po co miałby to zrobić? Bał się, że mogłoby to skrócić i c h. Chciał się cieszyć każdą chwilą, bo domyślał się, że niewiele im ich pozostało. Jednak jak miał to robić, skoro przed oczami pojawiał się mu tylko jeden obraz, gdy choćby spojrzał na wyższego chłopaka? Jeden obraz, a tak wiele myśli, smutku i strachu.

  Dam radę?

  Nie chciał. Tak cholernie tego nie chciał. Tyle walczył, a teraz wszystko się sypało. Nie winił go. A może powinien? Może powinien przestać pozwalać mu kłamać prosto w twarz? Był wyprany psychicznie od jakiegoś tygodnia, może dwóch. Przestał liczyć dni. Daremne próby walki ciągle kończyły się porażką, a to tylko wszystko pogarszało. Jednak mimo to, nie można było tego zauważyć. Był mistrzem krycia się z tak silnymi emocjami.

  — Hej, Tsukki... — powiedział, przerywając długą ciszę, a spora dłoń drugiego chłopaka zaczęła się bawić kosmykami jego ciemnych włosów. Zdrabniał jego nazwisko w ten sposób od długich lat. Nawet jeśli byli parą od prawie roku, nadal wolał mówić do niego w ten sposób, a nie po imieniu. Ta ksywka wydawała mu się naprawdę urocza.

  — Hm?

  — Myślałem, że usnąłeś. Sprawdzałem tylko.

  Wróciła cisza przerywana odgłosami świerszczy i cykad. Obaj wpatrywali się w letnie nocne niebo. Było bezchmurne. W końcu spełnili jedną z najbardziej wyczekiwanych rzeczy na liście Tadashiego, czyli nocny piknik w ogrodzie. Tak, uznawał tę listę za dziecinną czy śmieszną, ale czuł wielką satysfakcję, gdy odhaczał kolejne punkty.

  — Nie chcesz bluzy? — zagaił blondyn.

  — Jest w porządku.

  — Mhm.

  Niezręcznie. Zazwyczaj takie dłuższe momenty ciszy i nieklejąca się rozmowa były dla nich normalne. Taki był Kei — wolał czasem milczeć, a Tadashi to akceptował i skupiał się na jego obecności. W tamtym momencie jednak czuć było, że w powietrzu wisi coś nieprzyjemnego, ciężkiego i przytłaczającego. Nie podobało mu się to.

  Wolałby żyć w niewiedzy.

  Leżeli jeszcze przez następne kilka, może kilkanaście minut, aż w końcu postanowili wrócić do środka, bo zaczęły ich drażnić te małe latające zarazy zwane komarami. Po drodze niższy ujął dłoń swojego chłopaka, który szedł obok niego z niedbale złożonym kocem pod pachą. Weszli do cichego domu blondyna. Tadashi od razu zdjął buty i pociągnął go w stronę pokoju. Kei miał nieduży pokój. Znajdowało się tam niewiele bibelotów. Jedyną ozdobą była skromna kolekcja plastikowych figurek dinozaurów, które zbierał jako dzieciak. Wolał mieć pochowane wszystko w szafkach. Lubił porządek i minimalizm, nie to co Tadashi, który zbierał różne ozdoby, począwszy od kul śnieżnych, a kończąc na figurkach z anime.

  — Kei — zaczął, gdy znaleźli się już w pomieszczeniu, jednak zakończył nie słownie, a pocałunkiem w usta. Musiał przy tej czynności lekko stanąć na palcach. Był wysoki, ale Kei jeszcze wyższy. Nieco ponad dziesięć centymetrów różnicy było problematyczne przy pocałunkach, gdy stali.

  Wyższemu chwilę zajęło okiełznanie nieobecnymi przez chwilę myślami tej sytuacji. Odwzajemnił pocałunek, lekko poruszając ustami, jednak nie przedłużał go za bardzo. Bardziej dążył do jego końca.

  — Coś się stało? — spytał zawiedziony Tadashi, który wyczuł, że znowu ten pocałunek nie jest taki, jak kiedyś.

  — Nie. Co miałoby się stać?

  — Nie przerywaj — poprosił, uwieszając się na jego szyi. — Tęskniłem. Nie widzieliśmy się tydzień przez twój obóz treningowy. — Trzymał twarz bardzo blisko tej blondyna. Ich nosy prawie się stykały. Zabrał spod jego pachy ubrudzony nadal w trawie koc i rzucił go na bok, na ciemne panele, które słabo oświetlały białe paski ledowe zamocowane przy karniszu sporego okna. Posłał mu uśmiech, dążąc do kolejnego zetknięcia ich ust.

  Tym razem pocałunek trwał dłużej i zdawało się, że jest wszystko w porządku. Swoimi delikatnymi ustami muskał te nieco spierzchnięte, co chwilę zawadzając też o nie językiem. Obaj mieli otwarte oczy. Nigdy ich nie zamykali w trakcie pocałunków. Jednak może byłoby lepiej, gdyby były one zamknięte? Nie musiałby daremnie dopatrywać się błysku zadowolenia w oczach swojego chłopaka. Mimo to brnął dalej i wsunął delikatnie palce w jego krótkie blond kosmyki. Ostatnia próba, przeszło mu z echem przez myśli, gdy naparł bardziej na jego usta. Usiedli na łóżku, a raczej to Kei usiadł, bo ciemnowłosy wdrapał mu się na kolana, aby po chwili zmusić chłopaka do położenia się na plecach. Powoli ich wargi się o siebie ocierały. Co chwilę z ust Tadashiego wydobywał się tłumiony chichot, okazjonalnie ciche westchnięcia. Czuł to, co na samym początku ich związku. Uwielbiał te uczucie łaskotania w podbrzuszu oraz świadomość, że ma szczęście dzielić pocałunek z chłopakiem, w którym kocha się już od połowy gimnazjum. Szkoda, że tylko na niego wpływała wtedy ich bliskość pozytywnie.

  — Tadashi, chodźmy już spać, jutro mamy poranny trening — powiedział nagle blondyn, odsuwając się na kilka chwil od jego ust.

  I tak cała aura opadła szybciej niż upuszczony kamień. Przytaknął tylko niechętnie, widząc jego nieskażoną najdrobniejszym uśmiechem czy rumieńcem twarz.

  — Racja... Jak się spóźnimy, Ukai urwie nam głowy. — Zszedł z bioder chłopaka i sięgnął do stojącego obok łóżka plecaka, aby wydobyć z niego koszulkę i krótkie spodenki do snu. Prysznic brał zaraz przed ich wyjściem do ogrodu, więc jedynie mozolnie się przebrał, gdy wyższy zdjął okulary, położył je na etażerce i opadł na swoją poduszkę, którą zdobiły małe podobizny dinozaurów.

  — Dobranoc.

  — Dobranoc, Tsukki. Śpij dobrze. — Pochylił się, aby złożyć rytualnego buziaka na jego skroni i sam ułożył się do snu, tak jak zawsze, czyli przytulając się do boku swojego chłopaka.

  Letnia noc może jest krótka, ale nie kiedy nie można zmrużyć oka. Taki problem miał Tadashi, który uczepiony do ramienia śpiącego Keia, nie mógł poradzić sobie z kolejnym odsunięciem z jego strony. Kontakt fizyczny tej dwójki nie dawał blondynowi nawet grama ekscytacji. Tylko szkoda, że dawał to kontakt fizyczny z kimś spoza ich relacji. Może to zdziwić, ale to był pierwszy raz, kiedy zapłakał od momentu przypadkowego poznania tajemnicy Tsukishimy. Musiał być cicho, aby go nie zbudzić, ale nie mógł powstrzymać automatycznego pociągania nosem. Jednak to nie zbudziło maniaka dinozaurów. A przyjamniej Tadashi miał taką nadzieję.

Bury my love | TsukiyamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz