Malfoy'owie. Ktoś, kto nie zna ich bardzo dobrze mógłby powiedzieć, że to rodzina idealna. Bogaci arystokraci czystej krwi, Lucjusz Malfoy jest wysoko postawionym pracownikiem Ministerstwa Magii, Narcyza Malfoy wywodzi się z równie szanowanego, czystokrwistego rodu, jakim jest ród Blacków, ich syn, Draco Malfoy, jest wybitnym uczniem Hogwartu, w dodatku prefektem naczelnym, mieszkają w domu, który bez problemu można nazwać pałacem... Podsumowując, rodzina idealna.
Jednak mury Malfoy's Manor skrywają wiele tajemnic, które, gdyby ujrzały światło dzienne, wywołałyby mnóstwo kłopotów.
Pod tą zadbaną rezydencją z białego marmuru znajdują się lochy, niemal równie rozbudowane, co te Hogwarckie. Kilkanaście lat temu, podczas Pierwszej wojny, gdy Malfoy'owie pomagali Temu, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, lochy te służyły jako więzienie. W tej chwili niemal wszystkie cele stały puste. Niemal. W jednej z cel, pół siedział, pół leżał oparty o ścianę młody mężczyzna. Jego ubranie było w strzępach, brudne do tego stopnia, że trudno byłoby określić jego pierwotny kolor. Głowę młodzieńca zakrywał materiałowy worek, a ręce miał związane za plecami. Nie to żeby miał jak uciec. Pomijając wszelkie magiczne zabezpieczenia, domowników, którzy nie pozwoliliby mu na ucieczkę, był osłabiony do tego stopnia, że otworzenie oczu czy podniesienie głowy zdawało się wysiłkiem niemożliwym do wykonania. Siedział w lochach od miesięcy, pod czas których był głodzony i torturowany. A to wszystko dlatego, że miał powiązania z kimś, za kogo głowę wyznaczono nagrodę dwustu tysięcy galeonów. Z Harrym Potterem. Skazaniec lekko się poruszył gdy usłyszał, że ktoś schodzi po schodach do lochów. Natomiast nawet nie drgnął, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi jego celi.
-Idziemy - usłyszał szorstki głos.
Jego oprawca nie bawił się w magię. Złapał go za ramię i brutalnie poderwał do góry, by zawlec go na korytarz. W przejściu znajdował się słup, do którego został przywiązany.
-Może dzisiaj się w końcu złamiesz, co? Plugawy zdrajco krwi - odezwał się ponownie mężczyzna.
Milczał.
Już dawno postanowił sobie, że choćby się waliło i paliło, nie zdradzi Harry'ego Pottera, ani przed Ministrami, ani przed śmierciożercami.
-Odpowiadaj, gdy do ciebie mówimy! - tym razem odezwała się kobieta, której, był pewny wcześniej tu nie było. - Crucio!
Wrzasnął z bólu,ktory z chwili na chwilę narastał. Ciągle miał wrażenie, że już gorzej nie będzie, tylko po to, by po sekundzie okazało się, że to nawet nie była rozgrzewka.
Wtedy do tortur włączył się też mężczyzna.
-Sectumsempra!
Ponownie zawył z bólu, gdy poczuł, że jego skóra pęka w wielu miejscach. Oba zaklęcia były podtrzymywane przez kilka minut, które równie dobrze mogły być wiecznością.
Gdy oba zaklęcia zostały cofnięte, modlił się do Merlina i wszystkich bóstw, żeby to był koniec. Przynajmniej na dzisiaj. Albo niech go już zabiją. Chyba niczego nie pożądał wtej chwili bardziej od śmierci. Jednak świat nie był dla niego łaskawy. Usłyszał brzęk łańcucha, co mogło oznaczać tylko jedno.
Jakiś czas temu jego oprawcy stwierdzili, że magiczne tortury powoli stają się monotonne. A oni nie lubią monotonii. Postanowili się więc zainspirować mugolami, których tak nienawidzą.
Dźwięk, który usłyszał, oznaczał chłostę, która była nie mniej bolesna, niż niejedna klątwa, którą tu na niego rzucono.
Wcześniej torturowano go, dając możliwość zobaczenia, co go czeka. Widział wtedy imponująca kolekcję narzędzi tortur. Niektóre bicze były zrobione z twardej, szorstkiej skóry, inne z metalowych wiązek, do których poprzyczepiane były haczyki, jeszcze inne z łańcuchów.
CZYTASZ
„Mroczne tajemnice Malfoy's Manor"
Fanfiction-Dobrze wiemy, że się z nim kontaktowałeś. Musisz wiedzieć. Gdzie. On. JEST?! -Nic... Ci... Nie powiem. Poznaj lepiej dumny, czystokrwisty ród Malfoy'ów oraz mroczną tajemnicę, którą skrywa.