♠♥Prolog♣♦

340 18 25
                                    

- Liceum plastyczne im. Jana Matejki.... Technikum nr XI... - Mamrotałam do siebie przewijając kolejne propozycje jakie tym razem wyrzuciła mi strona internetowa. - ...rozszerzony angielski! - ucieszyłam się, jednakże zmarkotniałam kiedy przeczytałam że aby dostać muszę uzyskać przynajmniej ocenę dobrą z fizyki. Westchnęłam lekko  zamykając kartę w przeglądarce.

- Nikt nie mówił że zmiana szkoły będzie łatwa. - Pomyślałam biorąc łyk herbaty z niebieskiego kubka. - Ale nie mogę się poddać. Po prostu muszę naleźć małą szkołę z małymi klasami w jakiejś zapomnianej wsi pod Warszawą i powinno być dobrze. - Westchnęłam podpierając głowę na dłoni. 

- (T/I)! - Usłyszałam głos mojej mamy - Wybrałaś już sobie szkołę? - Kobieta weszła do mojego pokoju trzymając w rękach świeżo wyprasowane ubrania. - Pamiętaj że masz tylko dwa miesiące.

- Tak, Tak... - wymamrotałam odwracając się od monitora - Ale... Nie, nie sądzę że szkoła to byłby dobry pomysł... - Powiedziałam bawiąc się bluzą którą miałam na sobie.

- Co masz na myśli? - zapytała mama - Wiem że twoja fobia w ostatnich dniach znacznie się pogorszyła, i nie możesz się na niczym skupić. Ale musisz mieć świadomość że powrót do szkoły jest jednym z wielu sposobów żeby zaradzić twojej chorobie - Kobieta usiadła na małym stołku koło mnie i pogłaskała mnie po policzku.

- Mamo, a może ja po prostu nie powinnam się uczyć z innymi uczniami?

- (T/I)! - Zawołała - Dziecko drogie! Chcesz aby twoja sytuacja stała się jeszcze gorsza?!

- N-Nie? 

- Dokładnie. Znajdź liceum, złożymy tam dokumenty i jestem przekonana że będziesz miała niezwykłą niepowtarzalną klasę. - mama skierowała się do wyjścia z pomieszczenia.

- Powiedz mi kiedy skończysz. I nie śpiesz się. Dobrze?

- Dobra mamo... - Uśmiechnęłam się niewyraźnie. Brązowo włosa zniknęła za drzwiami, informując mnie że obiad zrobi około 16.

Niezadowolona oparłam się o mój fotel gamingowy. Teraz na prawdę nie byłam w nastroju szukać nowego liceum. Moje myśli na chwilę stanęły w miejscu a mój wzrok krążył po suficie bacznie obserwując muchę która zapewne niedawno dostała się do mojego pokoju przez otwarte okno. Pierwszy dzień wakacji, a ja już nie wiem co robić...

- Jezu... Napiłabym się Bubble tea... - Pomyślałam, leniwie przesuwając myszkę na ikonkę folderu z grami. - Dark Souls 3, Ninjago, Assassin's creed Black flag... - czytałam nazwy gier, wiedząc, że  tak czy siak, żadnej nie uruchomię. Po jakiśch dwudziestu minutach przeglądania jak zwykle niezwykle durnej karty "na czasie" wyłączyłam komputer i położyłam się na łóżku z telefonem, mając nikłą nadzieję że może chociaż na reddicie będą jakieś ciekawe memy z których będę mogła się pośmiać (Chociaż i tak wiedziałam że tak się nie stanie).

Ledwo po tym kiedy wygodnie usadziłam się na miękkim materacu, zauważyłam jak coś innego kładzie się na mnie. Odłożyłam telefon i wolnymi rękami pogłaskałam (i/k). Mała puchata szarawego futra odpowiedziała tylko zadowolonym mruczeniem. 

- Przynajmniej z tobą mogę podzielić się moimi problemami... - powiedziałam uśmiechając się do kota. - Czasami się zastanawiam czy pasuję do tego świata. Znaczy, patrz na moją klasę. Same piątki, szóstki ewentualnie czwórki. - Powiedziałam głaskając (i/k) po plecach - Utalentowani w sporcie, rysują cholerny fotorealizm, albo piszą scenariusze dla klubu teatralnego. A potem jestem ja. - westchnęłam - Ta jedyna która cudem uniknęła powtarzania roku dwa razy, zupełne beztalencie. 

Mój kot zamiauczał cicho i zaczął się łasić do mojej dłoni. Uśmiechnęłam się lekko czując na mojej skórze wibracje, jaki tworzyły jego pomruki. Spojrzałam na zegarek postawiony na szafce nocnej tuż przy moim łóżku. Wskazówki pokazywały godzinę 15:30.

- W sumie... - Pomyślałam - Mama sama mówiła że nie mam się stresować i mam wiele czasu aby to przemyśleć... - Delikatnie odsunęłam (i/k) na bok i poprawiłam się na łóżku - Prześpię się. Może rozwiązanie przyjdzie mi do głowy samo. - Powiedziałam uradowana kładąc ręce pod głowę i zamykając oczy. Mój pupil jednakże nie chciał mnie zostawić w spokoju i ponownie wskoczył mi na klatkę piersiową.

- Osz ty.... - powiedziałam leniwie - tylko nie miaucz jeżeli cię przygniotę. - zaśmiałam się opływając. Już miałam zapaść w sen kiedy nagle..!

- (T/I)! - Mama wpadła do pokoju z takim hukiem że spadłam z łóżka a przerażona kicia uciekła do kąta - Skończyły się pomidory w puszce, skoczysz do sklepu po nie i po Migdały? - Rodzicielka położyła na moim regale banknot o nominale 10-złotowym.

- Jasne... - mruknęłam biorąc pogięty już papierek i wcisnęłam go do kieszeni bluzy. Założyłam byle jakie buty, wiedząc że i tak wrócę za minutę i ruszyłam znużonym krokiem przez park w kierunku jedynego sklepu na naszym osiedlu.

Zostawiona sama ze swoim mózgiem nie mogłam normalnie myśleć, jedyne wokoło czego orbitowałam to wybór szkoły. "Tylko dwa miesiące" chciałabym mieć więcej... Ale termin mija w sierpniu... A mamy czerwiec...

W zupełnym transie weszłam do sklepu i cała trzęsąc się z nerwów i stresu podeszłam do kasjerki. Miała promienną uśmiechniętą twarz, ale nie wiem czy aby być miła czy aby zamaskować zdenerwowanie mną. Siedziałam cicho, aby na wszelki wypadek nie psuć jej dnia gderaniem. Lepiej dmuchać na zimne...

- To wszystko? - zapytała - Chcesz do tego siateczkę? - Wybąkałam ciche nieśmiałe "Nie" co wymagało dużo więcej siły niż bym myślała. Zabrałam puszkę pomidorów i migdały które włożyłam do kieszeni mojej za dużej bluzy ulotniłam się ze sklepu, wracając przez ten sam park, wiedząc że zapewne o tej godzinie będę tam sama. Jednak, tym razem tak nie było. Byłam tam ja, a na samym środku żwirowej drogi, tuż przede mną siedziała zaplątana w plastikową siatkę... Sowa?

Ostrożnie się do niej zbliżyłam mając świadomość że to gatunek łowcy, ale nie mogłam powstrzymać instynktu dobrego samarytanina. Musiałam jej pomóc. Powoli wysunęłam do niej ręce, okazując jak najmniej agresji, ale stworzonko hutnęło spłoszone.

- H-hej... Spokojnie. Chce ci pomóc. - zwierzę dalej mi nie ufało. Jego duże złoto oczy były wręcz ludzkie pod względem ich ekspresji. Sięgnęłam do kieszeni i otworzyłam paczkę migdałów, dając sowie jednego. Ostrożnie puknęła go swoim mały dziubkiem, po czym zjadła, - Teraz dasz sobie pomóc? - Sówka skinęła głową. Uklęknęłam i powoli pomogłam jej wyplątać się z pułapki.

- Widzisz? Już lepiej, prawda? - Sowa wskoczyła na moją rękę. Małe brązowe stworzonko o złotych oczkach, było tego samego rozmiaru co moja dłoń. Spojrzało na kieszeń mojej bluzy z której wystawała paczka ledwo otwartych orzechów. - Chcesz jeszcze? Proszę. - Dałam jej jednego ale Sowa porwała się do lotu i zabrała mi całą paczkę. - WRACAJ! - krzyknęłam biegnąc za nią w pogoń

- ONE SĄ POTRZEBNE MAMIE! - Goniłam ją przez ścieżki, plac zabaw aż w końcu zboczyłyśmy obie z głównej ścieżki. Straciła poczucie gdzie jestem, kiedy nagle potknęłam się o korzeń, ale nie wylądowałam na ziemi... Zamiast tego czułam jak spadam i spadam... Aż w końcu ogarnęła mnie ciemność...

~~Chodźmy do Krainy Czarów~~


[A/N]

Okay, długo się szykowałam aby to napisać. Ale tak czy siak... Już jest. I to ledwo dwa dni po tym kiedy wyszedł 5 odcinek.
EDIT 13.08.2024: Zedytowano Prolog na potrzeby fabularne

~Loki

いこう ぜ    WøñďěřĺåñďOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz