Rozdział 5

213 15 4
                                    

Steve uważnie obserwował to, co robiła dziewczyna, bo za chwilę będzie musiał to powtórzyć, a chyba nie da się udawać palenia. Jego sobowtór zgodził się na towarzyszenie jej, dlatego ucieczka czy odmowa nie wchodziły w grę. Musi chociaż spróbować, a po prawdzie... Był ciekawy, czy marihuana może na niego zadziałać.

Meg podała mu zwiniętą bibułkę i bacznie obserwowała. Kapitan przyłożył końcówkę do ust i delikatnie wciągnął powietrze, napełniając płuca dymem. Powielając ruchy i gesty dziewczyny przytrzymał chwilę tlen i wypuścił powoli, pod sam koniec nie powstrzymując już kaszlu. Smak był dziwny, a do tego nie wiedział, czego powinien się teraz spodziewać, dlatego bez żalu oddał skręta brunetce.

– O czym gadałeś dzisiaj z dziadkiem? – spytała obojętnym tonem i właśnie takich sytuacji Steve chciał uniknąć. Nie umiał kłamać, przynajmniej nie tak dobrze, jak powinien potrafić agent TARCZY.

– A o czym ja mogłem z nim gadać... – odpowiedział lekceważącym tonem, błagając, by uśmiechnęło się do niego szczęście i żeby dziewczyna nie wyłapała pułapki i jego niewiedzy.

– Zgaduję, że chodziło o pieniądze – odparła bez zastanowienia i sztachnęła się drugi raz.

– Dobrze zgadujesz, ale odprawił mnie z kwitkiem – skłamał ze zrezygnowaniem w głosie, bo nie chciał zmyślać o czym dokładnie mógł rozmawiać z seniorem rodu. – Wspomniał coś o jakiś zmianach, ale więcej ma zdradzić „przy okazji" – dodał Steve po chwili, bo kobieta wyglądała na nieusatysfakcjonowaną zdawkową informacją.

Ten jeden raz był w stanie docenić obowiązkowe szkolenia od Fury'ego, których główna pointa głosiła założenie, że kłamstwa są jak wróżby – najlepiej działają te, które przekazują ogólnikowe, jak najbardziej uniwersalne stwierdzenia. Zasada pozostaje ta sama. W takich gierkach najlepsza była Natasha i to jej Kapitan zostawiał przesłuchania czy rozmowy o takim charakterze, bo po prostu nikt tak dobrze się przy tym nie bawił jak Czarna Wdowa. On nie miał jeszcze szansy wykazać swoich umiejętności w praktyce.

– A mówiłam mamie, że nic nie wiesz – westchnęła Meg i ponownie wręczyła mu skręcony susz.

Tym razem mężczyzna postanowił wziąć w płuca nieco większą dawkę i trochę dłużej ją trzymać. Był świadomy, że nie postępuje w tym momencie jak idol pokoleń i wzór do naśladowania, ale czasem chciał być jedynie sobą i próbować nowych rzeczy, na które miał ochotę. Albo które zostały mu narzucone i wyjątkowo chciał ich spróbować. Może wmawiał sobie, że absolutnie nie miał wyjścia i robił to dla pozostania pod swoją przykrywką, ale z drugiej strony to nie tak, że od jutra zacznie dla sportu popalać z Tonym. Dla własnego spokoju stawiał na wersję z dobrem swojej misji w tle.

Gdy powoli wypuszczał dym przyłapał brunetkę na tym, że mu się przygląda. Przez chwilę Steve zastanawiał się, jakby to było, gdyby mógł ją narysować. Jej twarz miała naprawdę ładne proporcje i mężczyzna już podświadomie wybierał rodzaje ołówków, które oddałyby najlepiej fakturę skóry. W świetle nocnej lampki, świecącej na pobliskim biurku wyglądała bardzo tajemniczo. Tylko jak miał uchwycić ten psotny błysk w oku?

Półświadomie zaciągnął się kolejny raz i oddał skręta, śledząc uważnie ciemne spojrzenie towarzyszki. Był niemal pewien, że to nad tym elementem portretu spędziłby najwięcej czasu. Oczy są duszą człowieka, a jej wzrok zdawał się ujawniać nie tylko wnętrze. No tak! Przecież ten sam kolor oczu miał Tony! Dlatego tak go to zaintrygowało. Rysowanie bruneta było bardzo wymagające. Każdy rysunek nie był dość dobry, nie ujmował choćby części jego złożoności. Oczami wyobraźni widział chytry uśmiech geniusza, który przykładał sobie do ust jointa. Mógł obserwować ten charakterystyczny zarost, przeplatany w paru miejscach siwizną, którą Steve za nic w świecie nie był w stanie wypomnieć na głos. Może kiedyś zdoła go namówić na pozowanie na rzecz realistycznego portretu, w którym mógłby ruchem rysika oddać każdy pojedynczy włos. Do tej pory Stark machał ręką i wyrażał zgodę co najwyżej na zdjęcie, z którego Rogers mógł go narysować. Czy tak trudno zrozumieć, że portret należy tworzyć, mając przed sobą prawdziwego modela? Ale to spojrzenie było najlepszą rzeczą, jaką przyszło blondynowi uwiecznić ołówkami i żadne zdjęcie mu w tym nie pomagało.

Wynalazek || stonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz