28 październik 1981 rok- Blair, kochanie... - kobieta wraz z mężem usiadła obok córki i chwyciła ją mocno za dłonie. - Dzisiaj przyjedzie po ciebie ciocia Augusta i... na jakiś czas będziesz musiała wyjechać. Zrobisz sobie małe wakacje, hm?- ze szklistymi oczami spojrzała na zielonooką dziewczynkę, której twarz wyrażała zdezorientowanie i strach. - Zawsze lubiłaś odwiedzać ciocię i zwiedzać Nowy York.
- Iskierko... - odezwał się mężczyzna. To było jego ulubione zdrobnienie córki od momentu jej narodzin. Już jako niemowlę, kiedy była szczęśliwa lub zła, z jej malutkich dłoni wylatywały złociste iskierki. Małżeństwo od początku wiedziało, że Blair jest wyjątkowa i posiada niezwykłą moc, która może być kiedyś wykorzystana do złych zamiarów. Ich priorytetem była ochrona dziecka, zwłaszcza teraz, gdy Voldemort próbuje zawładnąć magicznym światem. - To tylko kilka tygodni... Obiecuję, że za jakiś czas wrócimy i wszyscy wyjedziemy na najlepsze wakacje życia. - uśmiechnął się, lecz Blair pokiwała przecząco głową.
- Nie... Nie zostawię was tutaj samych. Nie chcę wyjeżdżać. - po drobnej dziecięcej twarzyczce zaczęły płynąć łzy. - Nie wróciłam w tym roku do szkoły. Wiem, że dzieje się coś złego. Mamo, sama mówiłaś, że rodzina powinna trzymać się razem. Nie zostawiajcie mnie samej.- kobieta spojrzała na córkę i nie mogła powstrzymać łez. Mocno przytuliła ją do siebie. - Nigdy cię nie zostawimy Blair, bo zawsze będziemy tutaj. - położyła dłoń na sercu dziewczynki.- Pamiętaj, że razem z tatą bardzo mocno cię kochamy.
- Kilka tygodni... Obiecuję. - Ojciec ucałował córkę w czoło. Złapał żonę za dłoń i oboje teleportowali się.
- Nie! Tato, mamo proszę! - Blair wybuchła płaczem. - Nie zostawiajcie mnie!- Zaraz obok dziewczynki pojawiła się Augusta, która bardzo mocno ją objęła. - Oni muszą wrócić... Obiecali mi, że wrócą... - szeptała wtulając się w ciotkę.
Rodzice Blair pozostawili bliskich z nadzieją, że wszystko potoczy się dobrze, a po upływie określonego czasu ponownie będą cieszyć się swoją obecnością. Nadzieja jednak bywa złudna i mimo tylko dwunastu lat dziewczynka zrozumiała, że jej życie już nigdy nie będzie proste.
***
24 grudnia 1986 rok Dolina Godryka
Zima tego roku była mroźna. Dolina była przepięknie ubrana w mieniący się, śnieżny puch. Blair poprawiła swój bordowy płaszcz i kaptur na głowie krocząc powoli w kierunku cmentarza. Ulice były puste, ponieważ wigilijny wieczór każdy spędzał z rodziną przy uroczystej kolacji. Ten wieczór Blair pragnęła spędzić podobnie, z rodziną. Idąc alejkami cmentarza nad grobem rodziców dostrzegła bardzo dobrze znaną jej postać. Uśmiechnęła się pod nosem widząc znajomego posiadacza chyba najdłuższej siwej brody na świecie. Machnęła różdżką rzucając zaklęcie maskujące, aby nikt ich nie zobaczył. Cichym krokiem podeszła do mężczyzny kładąc na kamiennej płycie wiązankę z białych róż.
Oboje dumali w ciszy licząc, że któreś z nich zacznie rozmowę. Brunetka spojrzała na mężczyznę. Z westchnieniem wyjęła swoją różdżkę i jednym ruchem wyczarowała na jego szyi ciepły wełniany szal, ponieważ ubrany był w zwiewną, dyrektorską szatę. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, aby ponownie spojrzeć z żalem na grób przed sobą.
William Hartfield ~ Adeline Hartfield
,,Na zawsze w pamięci bliskich.''
- Postanowiłam wyjechać do Paryża. - Blair westchnęła przerywając ciszę między nimi i schowała zmarznięte dłonie do kieszeni. - Napisałam do pana Flamela, tak jak sugerowałeś. Będzie oczekiwał na mnie z początkiem nowego roku. Obiecał, że przy okazji pomoże mi odkryć, co tak naprawdę we mnie jest i dlaczego Voldemort tak tego pragnął. Ciocia nie jest z tego zadowolona. Wolała, żebym znalazła pracę w Kongresie*, ale obiecała mnie nie zatrzymywać.
- Miałem okazję rozmawiać z Nicholasem. Od kiedy udało mu się stworzyć Kamień Filozoficzny, czasem narzekał na nudę. Uważam, że zrobi wszystko, aby Ci pomóc. - starzec uśmiechnął się pod nosem i przytulił dziewczynę. - Uważaj na siebie Blair. Zło, jakie odeszło nie zniknęło na zawsze. Pamiętaj jednak, że zrobię wszystko, żeby Cię chronić... Ciebie i Harrego.
- Też będę miała na niego oko. - oderwała się od staruszka i ostatni raz spojrzała mu w oczy. - Nie patrz tak na mnie. Nie żegnamy się przecież na zawsze. Kiedy tylko będziecie mnie potrzebować, wrócę. - uśmiechnęła się szeroko gdyż nienawidziła smutnych pożegnań. Po chwili został po niej jasny ślad rozwiany przez podmuch mroźnego wiatru.
***
* Magiczny Kongres Stanów Zjednoczonych Ameryki (ang. Magical Congress of the United States of America, skrót MACUSA) — magiczna organizacja odpowiedzialna za zarządzanie populacją czarodziejów w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Amerykański odpowiednik Ministerstwa Magii.
CZYTASZ
Tajemnica • S.Snape
FanfictionKażdy z nas ma jakąś tajemnicę. Po kilku latach spokoju w Hogwarcie nastał niebezpieczny czas. Komnata tajemnic została ponownie otwarta, a dyrektor usunięty. Blair na prośbę bliskich powraca w magiczne mury, aby stawić czoło złu, które powróciło...