Rozdział drugi

25 2 19
                                    

Lekcja angielskiego była dosyć nudna. Nauczycielka na szczęście nie kazała mi się przedstawić, więc usiadłam koło Audrey, która nieustannie wystukiwała do kogoś wiadomości na messengerze. Potem mieliśmy przepisać system oceniania, i tak właściwie przebiegła nasza lekcja.

Następna miała być chemia. Do naszego stolika na stołówce tym razem dosiadło się parę innych dziewczyn i dwóch chłopaków. Byli dosyć mili, ale jakoś nie czułam, by było to towarzystwo dla mnie. Gadali za dużo, telefon odzywał się co pół minuty... stwierdziłam więc, że usiądę gdzie indziej, i w spokoju poczytam książkę.

Moja nowa miescówka miała świetny widok na całą stołówkę, a, że byłam bardziej typem obserwatora, to jak najbardziej mi odpowiadało. Próbowałam przelustrować wszystkich uczniów znajdujących się w pomieszczeniu, lecz moje oczy ciągle wracały do Cullenów. Gdy spostrzegłam, że Nicolas przygląda mi się z zainteresowaniem, poczułam, jak się czerwienię, i schowałam się za książką. Chciałam się skupić na lekturze, ale moja uwaga była zbyt rozproszona. Schowałam zatem książkę i wyjęłam notes z ołówkiem. Zaczęłam bazgrać coś na ślepo, z zamkniętymi oczami, a gdy je otworzyłam roześmiałam się. Moje umiejętności artystyczne kończyły się na narysowaniu prostej linii, przy linijce. Znów złapałam się na przyglądaniu się Cullenom. Tym razem Renesmee opowiadała Nicolasowi coś śmiesznego. Chłopak śmiał się cicho, odsłaniając rząd prześlicznych, równych, śnieżnobiałych zębów. Wściekła na samą siebie, za obsesyjne zerkanie na tego chłopaka, po prostu usiadłam do niego tyłem. Zaczęłam nucić po cichu jakąś piosenkę, przyglądając się kroplom deszczu, spadającym po szybie. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęło padać.

Następną lekcją miała być chemia. W Forks nie lubiłam tego przedmiotu. Szczerze, go nie nienawidziłam. Weszłam do klasy ostatnia, ledwo zdążyłam na czas. Jedyno wolne miejsce w sali znajdowało się obok... Renesmee Cullen. Pospiesznie zajęłam miejsce obok nastolatki i rozpakowałam podręczniki.

- Cześć - powiedziała melodyjnym, wesołym tonem 

- Hej - odpowiedziałam

- Jak się nazywasz? Ja jestem Renesmee - dziewczyna podała mi rękę, a wolną dłonią odgarnęła za ucho gęste loki - Nessie

- Katherine - scisnęłam jej rękę. Skórę miała twardą, ale ciepłą. Jakby wyszła z ciepłej kąpieli. Dopiero teraz zauważyłam, w co była ubrana. Miała na sobie białą bluzę z kapturem, oraz czarne, obcisłe jeansy. Figury śmiało mogłaby jej pozazdrościć niejedna modelka.

- Dzisiaj będzie praca grupowa - oznajmił nauczyciel tonem tak znudzonym, jak ja - Rozdam wam karty pracy, wykonacie je z sąsiadem z ławki. Bez marudzenia i zamian.

O nie. Tego tylko brakowało, żebym w pierwszy dzień schrzaniła ocenę nie tylko sobie, ale też Renesmee.

- Mam nadzieję, że jesteś dobra z chemii - szepnęłam do niej

- Dosyć dobra

Zdecydowaną większość zadań wykonywała Nessie, i chyba niespecjalnie jej to przeszkadzało. Co jakiś czas dyktowałam jej poprawne odpowiedzi, bo nie śmiałam zapaskudzić kartki moimi kulfonami. Okazało się, że skończyłyśmy jako pierwsze. Renesmee oddała nauczycielowi kartkę, a ten tylko zbadał mnie wzrokiem.

- No więc, co cię tutaj sprowadza? - spytała nie zważając na mój nastrój, wprost idealny do rozmów - Słyszałam, że mieszkałaś w Forks?

- Szybko się rozniosło. Mama wysłała mnie tutaj, tak właściwie nie wiem dlaczego.

- Też tam kiedyś mieszkałam. W Forks. Dawno temu. 

Patrzyła na mnie spojrzeniem, które ciężko było zinterpretować. Najwidoczniej była ciekawa, chciała dowiedzieć się czegoś o mnie, ale jednocześnie nie chciała wyjść na nachalną.

Zawsze będę przy tobie ✧ Twiglight fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz