W domu przy Grimmauld Place 12 jak zwykle panowała chłodna, a wręcz lodowata atmosfera. Syriusz siedział naburmuszony przy stole w jadalni, choć duchem był w oddalonym, zupełnie innym miejscu. Podczas kolacji było słychać jedynie szczęk sztućców, gdyż jakiekolwiek rozmowy podczas posiłku były uznawane za brak manier. Zupełnie nie miał apetytu, grzebiąc w swoim talerzu rozmyślał nieustannie o tym kiedy w końcu będzie mógł wrócić do swoich przyjaciół na ostatni rok do Hogwartu. Rozrywało go, gdy pomyślał, że musi spędzić jeszcze ponad miesiąc w tej "rodzinnej atmosferze".
Kiedy parę tygodni wcześniej razem z bratem wysiadali z ekspresu Hogwart-Londyn Regulus został powitany dość serdecznie, matka uściskała go (choć uczyniła to dość sztywnie jak to miała w zwyczaju), a ojciec wziął od niego kufer i prowadził go zaklęciem, natomiast Syriusz został potraktowany z taką uwagą, na jaką zasługiwał co najwyżej kurz na ulicy. Trochę go to ugodziło (jednak nie dał tego po sobie poznać), właściwie przyzwyczaił się już do takiej relacji z rodzicami.
Powłóczył się tuż za młodszym bratem, który w odpowiedzi na wcześniejsze pytanie ojca chętnie opowiadał o swoich przygodach w szkole. Wzrok Syriusza spoczął na Potter'ach, którzy ściskali swojego syna z miłością i tarmosili jakby nie widzieli się całymi latami. Syriuszowi nawet lekko drgnęły kąciki ust, gdy ujrzał, że James z zażenowaniem próbuje wyswobodzić się z ich uścisków i poprawia szybko "ułożenie" włosów jak to miał w nawyku. Ile by dał, aby być na jego miejscu...
***
Dręczyło go to, że znowu zmusza się do ponownego przyżywania tej sceny.
Wpatrzył się nieobecnym wzrokiem w wyschnięty bukiet kwiatów pośrodku stołu, pewnie Stworek zapomniał je podlać, wydawały mu się tak samo martwe jak cały ten dom.- Syriuszu - otrzeźwił go głos jego matki, która właśnie odłożyła swoje sztućce z cichym brzękiem. Jej talerz po chwili rozpłynął się w powietrzu.
- Och, więc jednak nie zapomnieliście mojego imienia! - powiedział ironicznie. Po chwili zobaczył jak twarz jego matki się napina, doskonale wiedział co to oznacza, więc w duchu już szykował się na niewybredną dyskusję.
- Nie odzywaj się tak do matki! - pouczył go najstarszy z rodziny, który poderwał się z krzesła odsuwając je z łoskotem, ale jego żona pociagnęła go lekko za rękę, dając mu do zrozumienia, by usiadł.
Jednocześnie cały czas wpatrywała się w syna z przenikliwą wrogością, Syriusz zresztą nie był jej dłużny. Skrzyżował ramiona na piersi i rozłożył się wygodnie na krześle, wiedząc jak bardzo nie tolerują takiej pozycji przy stole, a na twarz przywdział buntowniczy wyraz. Jego młodszy brat, póki co nie śmiał się odezwać, tymbardziej, że jako jedyny nie skończył jeszcze posiłku.- Ja i matka postanowiliśmy, że nadszedł czas, aby zadbać o twój ożenek. - oznajmił Orion. Nie spuszczając go z oka oczekiwał jego reakcji. Przez chwilę nic się nie wydarzyło, jakby ktoś zaczarował czas tak, by na moment się zatrzymał.
- Achh...WY postanowiliście, baaaardzo ciekawe. - powiedział powoli - Ale wiecie co? Jakoś nie mam ochoty... - udał zamyśloną minę, jakby próbował sobie coś przypomnieć. - Może w przyszły wtorek? - zakpił sobie. Nozdrza Walburgii wydęły się groźnie, a widelec w dłoni jego ojca wygiął się jak drut.
- Postanowiliśmy z ojcem, że zostaniesz mężem Alecto Carrow.
Syriusz na dźwięk tego nazwiska pomyślał, że zaraz chyba zwymiotuje, nieświadomie zacisnął szczęki ze złości jaka go ogarnęła.- Przed Bożym Narodzeniem wydamy przyjęcie zaręczynowe. - zakończyła jego matka tonem nie znoszącym sprzeciwu. Syriusz dobrze wiedział, że jego odmowa oraz argument, że wciąż ma tylko 16 lat i jeszcze nie ukończył szkoły nic nie zmienią.
CZYTASZ
Harry Potter oneshots - "Sowy, miotły, kotły"
FanfictionW tej książce znajdziesz wszelkiej maści opowiadania o postaciach i wydarzeniach z sagi Harry'ego Pottera! Wszystkie te historie są moim wyobrażeniem o życiu w magicznym świecie, do którego, mam nadzieję uda mi się ciebie wciągnąć. Możesz tu poczyt...