Wszyscy już dotarli do ogrodu przy domie. Kendra i Paprot byli w niebo wzięci. Kendra weszła na ganek.
- czy mogę prosić o uwagę ?! - zapytała na tyle głośno, aby wszyscy usłyszeli. - dziękuje bardzo każdemu za przyjście. Na stole są ustawione przekąski oraz obiad, więc proszę się częstować. Od razu mówię, że niektóre zwierzęta mieszkające tutaj mogą chodzić po ogrodzie. Są dobrze wytresowane i nie robią krzywdy. A więc miłej zabawy i smacznego! - Kendra zeszła z ganku i poszła w stronę stołu. (Ludzie widzieli satyrów jako kozły.) Usiadła obok Paprota na chonorowym miejscu i pocałowała go w policzek.
- kapela zaraz będzie - oświadczył Paprot ( ostatnio wynajęli jedna na ślub ).
- super - odpowiedziała Kendra. Miała ochotę płakać ze szcęścia. To był ślub jaki sobie wymarzyła. Łza radości spłynęła jej po policzku.
- do twarzy Ci w koronie mej matki i tej sukni. Kocham Cię - powiedział Paprot.
- ja Ciebie też - odpowiedziała Kendra.
- cześć Kendro - ciocia Zola i wujek Tuck podeszli do małżeństwa.
- cześć. Jak wam się podoba? - zapytała Kendra.
- oh świetnie! ( Knox i Tess podeszli do rosziców ) posłuchaj, chcielibyśmy wam coś dać.
Kendra i Paprot wstali.
- więc wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Zdrowia i szczęścia! - ciocia Zola przytuliła Kendrę i uścisnęła rękę Paprotowi. Tess uściskała obydwoje, a Knox i wujek Tuck patrzyli z uśmiechem. Zola wręczyła parze kopertę, a Tess ogromne i płaskie pudło.
- dziękuję! Jesteście kochani. - Kendra uśmiechnęła się jeszcze szerzej i otworzyła pudło. W środku była gitara.
- pomyśleliśmy, że ukulele brzmi dobrze, ale gitara lepiej... - powiedziała Tess.
- a w kopercie jest 300 dolarów - dodał Tuck.
- dziękujemy serdecznie - odezwał się Paprot. Za rozmówcami ustawiła się kolejka, aby dać prezent parze młodej. Zola, Tuck, Tess i Knox poszli na swoje miejsca, a do Kendry i Paprota przyszła Vanessa i Warren. Po nich była Marla i Scott, potem Larsenowie i tak dalej. Małżonkowie dostali jeszcze kilka kopert z pieniędzmi, portret od Verla, zestaw noży kuchennych od Warrena i Vanessy, woucher do spa, komplet książek i wiele innych przedmiotów. Przed ostatnią osobą chcącą dać prezent nowożeńcom był Hugo, któremu towarzyszył Warren ( żeby nie było, że Kemdra i Paprot gada z wiatrem i ziemią - tak wyglądał dla innych ludzi Hugo).
- ja dać wam coś - powiedział Hugo, co zabrzmiało jak zgrzytanie kamieni. Pokazał im spore naczynie z gliny dość prymitywne. - Hugo zrobił z Dalem.
- ty to zrobiłeś? Dziękuję Hugo! To takie piękne. - rozpromieniła się Kendra.
- dziękuję Hugo - powkedział uśmiechnięty Paprot.
Hugo chyba się uśmiechnął. Objął parę swoimi ramionami i o mało ich nie udusił.
- nie... mogę... oddychać, Hugo - wyjąkała Kendra. Golem ich puścił.
- fajne przyjęcie - powiedzial i odszedł. Ostatnią osobą była królowa wróżek.
- witaj matko - powiedział troskliwie Paprot.
- ja również chciałam ofiarować wam coś... - królowa podała im trzy pudełka. Na jednym było napisane "Kendra", na drugim "Paprot", a na trzecim "Kendra i Paprot".
- dziękuję Ci - powiedziała Kendra i otworzyła pudełko. W środku znalazła szkatółkę wysadzaną kryształami i z płaskorzeźbą tiary. W środku miała lusterko.
Paprot otworzył swoje pudełko. Tam była książka.
- Kendro, to pamiątka rodzinna, która jest z nami od 278 lat. A to, Paprocie jest książka zbiorowa. Jest połączona z naszą biblioteką. Wystarczy, że jej wyszepczesz co chcesz przeczytać, a strony zapełnią się lekturą.
- dziękuję - powiedział Paprot przytulając matkę.
- jest piekna, dziękuję. Ale dlaczego akurat mnie ją oddałaś? - Kendra zwróciła się do teściowej (XD)
- bo jesteś rodziną - odpowiedziała spokojnie królowa i wyciągnęła do niej rękę. Kendra uroniła łzę i równierz objęła królową.
- twój ojciec musiał zostać w krolestwie, ale przyjdzie na poprawiny. Twoje siostry za niedługo przyjdą.
- dobrze. Miłej zabawy - powiedział Paprot.Kapela, która grała dla pary młodej dawała z siebie wszystko. Ok. 19.00 Kendra poprosiła o chwilę, bo chce zrobić mężowi niespodziankę. Kapela przestała grać, a Kendra poszła po ukulele
- czy mogę prosić o chwilę uwagi!? - zapytała głośno. Rozmowy przycichły.
- chciałabym coś zaśpiewać dla mojego męża. - Paprot się zarumienił. Zauważył ukulele i już dobrze wiedział, co jego żona chce zrobić. Kemdra wstała i podeszła na środek tak, aby każdy ją widział. Wypuściła gwałtownie powietrze i musnęła struny. Przebierała palcami w akordach. Zaczęła śpiewać "ich" piosenkę ( i wouldn't mind ). Czyste dźwięki jej głosu oszołomiły wszystkich. Może i nie była Madonną, ale radziła sobie.Forever is a long, long time
But I wouldn't mind spending it by your side
Tell me everyday I get to wake up to that smile
I wouldn't mind it at all
I wouldn't mind it at allPaprot się prawie popłakał ze szczęścia. Każda osoba która wiedziała ile żyją jednorożce była radosna. Ani razu nikt nie wybijał rytmu i nie śpiewał z Kendrą. Gdy skończyła, była cisza. Przerwał ją Paprot biegnący do żony i całujący ją. Dopiero wtedy zaczęły się brawa.
- płaczesz? - zapytała Kendra.
- a jak myślisz, słoneczko? - odparł Paprot ocierając łzę z policzka...
CZYTASZ
Baśniobór Po Latach - 2. Ślub W Baśnioborze (Brackendra)
Fantasy( brackendra ) Kendra ma prawie 21 lata i kończy właśnie 1 rok studiów na kierunku ratowniczym. Seth zastanawia się nad logistyką. Kendra zjawia się w domu na wakacje. Tam jej ukochany przygotowuje niespodziankę... To kontynuacja mojej pierwszej p...