one

691 55 29
                                    

Najlepszy komentarz = dedykacja

10 gwiazdek = następny rozdział.

-Zapytał o tatę?-Miranda ponosi znacząco spojrzenie od sterty dokumentów. Uśmiecham się słabo po czym przytakuję, ponieważ do tej pory jestem w niemałym szoku.-Woah, co mu powiedziałaś?-chwytam pusty kubek z brązowego stołu kierując się do automatu z kawą, przyjaciółka ciekawa dalszej części wydarzeń podąża za mną.

-Nic.-wzruszam ramionami napełniając naczynie po brzegi kawą z mlekiem.

-Nic?-krzywi się jak Olivier, kiedy nie dostanie drugiego kawałka ciastka po obiedzie.

-A co myślisz, że mogłabym mu powiedzieć?-odwracam się w jej stronę troszkę za szybko przez co wylewam odrobinę kawy na ziemię.-On ma cztery lata Mira, wiem, że kiedyś przyjdzie czas, że zapyta ponownie...powiem, że jego Ojciec umarł.-blondynka prycha śmiechem.

-Okey, więc chodźmy odwiedzić jego grób. I co wtedy?

-Został spalony a jego prochy zostały rozsypane na morzu bo był marynarzem.-klaskam w dłonie uświadamiając sobie, że to naprawdę mogłoby przejść.

-Uśmiercić kogoś za życia, jesteś podła, wiesz o tym?-pstrykam ją w nos na co uśmiecha jeszcze szerzej.

Miranda była pierwszą osobą, którą tu poznałam i która postanowiła wyciągnąć do mnie pomocną dłoń. Życie w całkowicie nieznanym państwie, którego język był dla Ciebie czymś niezrozumiałym jest okropnie uciążliwe. Na całe szczęście moje stare szefostwo ma dużo znajomości nawet tutaj i takim oto sposobem zostałam prawą ręką Mirandy. Pomagam jej przy dokumentach, wyjeżdżamy wspólnie na spotkania, na których potrzebna jej odrobina pomocy prawnej. To nie jest to samo co miałam wcześniej, ale zarabiam naprawdę dobrze, poza tym pracuję w cudownej atmosferze. Jeżeli mogę utrzymać za to swoje dziecko i odłożyć parę groszy miesiąc w miesiąc to jestem szczęśliwa.

-Halo! Ziemia do Ave!-przyjaciółka pstryka palcami przed moim nosem.-Na dziś już wystarczy. Jesteśmy obie padnięte, proszę idź już do domu.-wzdycham zerkając na zegarek.

Opiekunka jest opłacona jeszcze za dwie godziny.

-Nie gap się tak na mnie!-podnosi głos nakładając stylową torebkę na ramię.-Rany Boskie! Ty potrzebujesz chłopa!-cmokam w jej stronę, blondynka odpowiada tym samym po czym wychodzi prędko z biura.

-Okey, zobaczmy na kiedy mamy następne spotkanie.-zagryzam wargę podchodząc do kalendarza w jednorożce.

Miranda jak na dwadzieścia pięć lat osiągnęła niezwykle wiele, skoro jej tata zaufał jej na tyle, aby mogła zarządzać tym oddziałem i dowodem na to jest skrupulatne opisywanie każdego spotkania, z każdym najmniejszym szczegółem.

-Ty masz naprawdę łeb na karku wariatko.-szepce do siebie, patrząc na kolejne daty.-Okey pierwszy lipca..do dziś był wolny..kogo my tu ma...-przerywam w pół słowie. - To niemożliwe, kurwa.-odchylam głowę łapiąc serię oddechów.

Odchodzę od kalendarza i jak najszybciej łapię za telefon wybierając numer do kogoś kto ma potrzebne dla mnie informację.

-Masz szczęście, że już nie śpię.-słyszę jak siorbię poranną kawę, przez co marszczę brwi.-Co tam?

-Niall czy Ty coś wiesz o przyjeździe Harrego do Holandii?-zagryzam wargę modląc się w duchu o pomyłkę, jednak cisza po drugiej stronie jawnie zaprzecza.

-Ja naprawdę wiem niewiele! Poza tym jak mała musi być Holandia? Myślałem, że się nie spotkacie.-odpowiada szczerze.

-Jakim cudem? Wiesz..Harry to..Harry.

-Wiele się zmieniło Ave, on się zmienił. Jego Ojczym załatwił mu tę posadę a od tamtej pory on chodzi w garniturach i piję pieprzoną latte! Ave L A T T E!-podkreśla każdą z literek tak dokładnie jak nauczycielki w przedszkolu Olivier'a.-Poza tym nie może być tak źle, minęły cztery lata.

-T-tak. Masz rację Niall. -wzdycham zaprzeczając sama sobie. To nie tylko może ale na pewno będzie złe.-Muszę kończyć, trzymaj się.

-Ucałuj Oliviera od wujka Niall'a!

-Jasne, pa.-kończę jak najszybciej, ponieważ w pomieszczeniu robi się coraz bardziej duszno a mój oddech jest bardziej i bardziej płytki. Łapię za mały plecak i upewniając się, że zamknęłam wszystkie drzwi na piętrze, wychodzę.

Okey,

Musisz się uspokoić, Twoje myśli mają być poświęcone jedynie pracy.

Nie patrz na niego.

Udawaj, że go nie ma, to nie będzie ciężkie.

Dałaś radę cztery lata to i wytrzymasz jeden dzień. Kilka godzin.

Będzie dobrze.

Wzdycham głęboko otwierając drzwi do gabinetu Mirandy, która kierując swój wzrok na mnie gwiżdże głośno.

-O mój Boże gdzie Twój dres?-wywracam oczami, chociaż wiem, że mój dzisiejszy strój różni się od tego co noszę na co dzień. Biała koszula i czarne spodnie do tego buty na koturnie to nie jest czymś co moi współpracownicy mają zaszczyt widzieć, jednak dziś nie chciałam wyglądać jak śmierć. Tylko dziś, jutro wszystko wróci do normy.

-Mira.-podchodzę do niej zacierając dłonie.-Posłuchaj mnie. Być może dziś spotkam Ojca Olivier'a i nie chciałabym z nim rozmawiać, chcę unikać go jak najlepiej potrafię..

-Jak mam Ci pomóc, skoro nie wiem kim on jest.-patrzy na mnie a w jej spojrzeniu zauważalne jest zamieszanie.

-Styles. Jest jednym z dzisiejszych klientów.-dziewczyna otwiera oczy tak szeroko, że boję się, aby nie wypadły.-Uspokój się, wcale nie pomagasz!

-Wiesz, że on jest gorący?-mrużę oczy.

-Ty jesteś jakaś nienormalna!

-Okej, okej!-śmieję się lekko.-Jakby co to jestem tam z Tobą, damy radę.-całuję moje czoło na co oddycham nieco lżej.-A teraz niestety już czas iść Ave.

-Jasne.

---------------------------------------------

Yessss mamy to!

Standardowo zachęcam do zostawiania po sobie gwiazdek i komentarzy, sami wiecie jak to motywuje!

Btw osobki, które wczoraj przywitały nowy rok szkoły.
Jak tam pierwszy dzien?

Ślę buziaki!

xxx

Summer TimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz