VI

24 5 0
                                    


Przez chwilę umysł Barbary wypełniła przyjemna pustka. Rdzawobrązowy odcień herbaty i jej przyjemna woń skutecznie zagłuszyła plątaninę rozbieganych myśli. Dopiero gorzki zapach kawy wydobywający się z filiżanki jej rozmówcy zdołał ponownie sprowadzić ją na ziemię. Upiła spory łyk, kupując w ten sposób nieco czasu, aby jeszcze raz na szybko przemyśleć całą tę propozycję i w miarę ograniczonych ludzkich zdolności odnaleźć zagrożenia, które mogły by na nią czyhać, oprócz tych oczywistych wynikających z zadawaniem się z demonami. 

– Załóżmy, że wskażę ci osobę, na której ci zależy – zaczęła spokojnie, wpatrując się w swoje odbicie w filiżance. To tylko negocjacje, dasz radę! - pomyślała. Ze śmiercią byłoby gorzej! I pamiętaj, zawsze możesz odmówić. - poradziła sama sobie w duchu. – Co wówczas z moim bezpieczeństwem? Mogę założyć z dość dużym prawdopodobieństwem, że po takim rozpoznaniu mogę stać się dla innych łatwym celem. 

Lucyfer śledził z rozbawieniem wyraz twarzy swojej rozmówczyni. Barbara, prawdziwie barbarzyńskie imię. Mimo to, coś nieuchwytnego w jej zachowaniu doskonale podkreślało dzikość charakteru. Sprawiała wrażenie kobiety, którą można było przyrównać do nieokiełznanej natury. Tajfun, lodowe zamiecie, prażące słońce nad czerwonym piaskiem pustyni, kwitnące łąki pełne kwiecia i spokojny szum wód. Piękno pełne niebezpieczeństw i sprzeczności, jednakże trwające w doskonałej harmonii. 

– Kwestie bezpieczeństwa biorę na siebie. Nasza kancelaria chroni swoich pracowników – odpowiedział. 

–  Będę miała na to jakiś dowód czy to pozostanie tylko na słowach?

–  Cóż, widzę, że podejrzewasz mnie niesłusznie. – westchnął prawdziwie zawiedziony. – Pozwól, że przedstawię ci mój punkt widzenia. Dzięki niemu, jestem przekonany, że będziesz w stanie lepiej zrozumieć moje pobudki, a tym samym, swoje przyszłe zadanie.

– Z chęcią –  przyznała Barbara. 

– Posiadasz zdolność, która mnie fascynuje i której potrzebuję –  wyznał bez ogródek. – Wielce niekorzystnym byłby fakt utraty ciebie. Dlatego w moim interesie leży twoje bezpieczeństwo, przynajmniej tak długo, dopóki będziemy w dobrych stosunkach –  podsumował Lucyfer. Nie był jedynie pewien, czy powinien stawiać sprawę aż tak uczciwie, ale z drugiej strony, nie miał nic do stracenia. Ponadto, liczył też w rozsądek dziewczyny, który doceni jego szczere chęci.

– Jak długo będą trwały te dobre stosunki? –  zapytała chłodno. 

–  To zależy ściśle od ciebie. Ja mogę zapewnić, że gdy tylko spróbujesz mi zaszkodzić, sprawy mogą potoczyć się niezwykle różnorodnie. 

Barbara pokiwała głową, rozumiejąc punkt widzenia demona. Czerwona szminka odbiła się na krawędzi filiżanki, z której piła i nieco się rozmazała na jej twarzy, zaburzając idealny wygląd. Pochłonięta rozmyślaniem, w jaki sposób nie zgubić siebie samej, nawet tego nie zauważyła. 

–  Ilu... Jak długo... –  zaczęła na głos zastanawiać się nad pytaniem, dopóki się nie zorientowała. –  Mam na myśli, czy nasza umowa obejmuje oprócz pomocy w kancelarii ściśle określoną liczbę pomocy w identyfikacji osób?

–  Nie. To będzie zależało od sytuacji. 

– Gwarantujesz mi bajeczną sumę, ochronę, ubezpieczenia zdrowotne, elastyczny wymiar pracy. Czy to naprawdę tylko za pomoc w identyfikacji? O co ci naprawdę chodzi? – zapytała, poddając się mentalnie w zamiarach z przechytrzeniem demona. 

– Tylko o to. Nie możesz uwierzyć w swoje szczęście? –  zapytał zdziwiony. 

– Takie rzeczy nie zdarzają się na co dzień – Barbara odpowiedziała trzeźwo. – Dokładki?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 17, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Praca na pół etatu [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz