Rozdział III

20 5 7
                                    

Minęły już lekcję, szłam właśnie do mojej rudery. Przechodziłam właśnie obok drewnianego słupka na którym załwarzyłam ulotkę z ogłoszeniem o przyjeżdżającym wesołym miasteczku, pod nazwom "Zabójczy pokaz  ". Czytałam informacje o tym całym "wesołym miasteczku", jednak zastanawiałam się nad jednym, nad tytułem tego miasteczka "Zabójczy pokaz", dość ciekawa i nie spotykana nazwa dla wesołego miasteczka , aż mam ochotę tam puść. W sumie to z tego co przeczytałam występ jest za darmo a ja i tak nic nie mam do roboty w "domu" więc może tam pójdę. Występ jest dzisiaj więc muszę się jakoś przebrać. Przeteleportowałam się do swojego "domu", podeszłam do swego plecaka i wzięłam z niego czarne dżinsy , krótką do pępka   czarnoą bluzkę z nadrukiem białego cukierka na środku i białą skórzaną kórtke. Po przebraniu się tepnełam się do wyznaczonego miejsca z ulotki. Było to w dość nie dalekim lesie obok miasteczka. Całe miasteczko było dosyć duże i kolorowe, pełne niesamowitych atrakcji i kolorowych światełek na nich. Były tam atrakcje takie jak kalózera, diabelski młyn, dom strachu, kolejka górska, stoiska z gierkami i namiot, który o dziwo był czarno-biały nie jak inne atrakcje. Przyjżałam mu się z uwagą. Był wielki, chyba największy z wszystkich butek i kalózer. Błóżo osób do niego szło, co ja mówię wszyscy do niego poszli, tylko ja stałam jak ten słup.

-Eh ... Może sprawdzę o co to całe zbiegowisko. Bo się robi z tego niezły cyrk. Haha ja i te moje sóchary- oderwałam się od swoich myśli i ruszyłam w kierunku cyrku.

Weszłam do środka i zajęłam miejsce z tyłu ,bo nie lubię żócać się w oczy. Światła zgasły, następnie zaświeciły się dwie lampy na środku sceny wskazując fioletowy balonik który tam się unosił. Po paru sekundach nie doczekania widowni, balonik pęnk a z jego środka wysypało się mnóstwo serpentyn i konffeti, zaczęła w tle grać wesoła muzyka, a na scenie  pojawiła się gęsta mgła która uniemożliwia widok. Nagle mgła opadła na środku sceny pojawił się  czarno-biały clawn. Było to dość nie spotykane bo clawny zwykle są kolorowe, a ten był dosłownie  jak z czarno-białego filmy. Przyglądałam mu się z ciekawością. Miał on długie czarne włosy do ramion,
Ciemno czary podchodzący pod czarny bluzkę z bógimy rękawami w czarno-białe paski, białe i czarne pióra na ramionach, na swym torsie miał bandaże tak samo jak na dłoniach, spodnie miał na szelkach również czarne. Szczerze nawet mu pasują te kolory, był on gość wysoki na moje oko 2,5m, a jego oczy były jasno niebieskie za to jego źelenice wąskie ja u kota, jego nos za to wyglądał jak u bałwana (L.J według autorki połączenie pajaca i bałwana w jednym XD), długi szpiczasty w czarno-białe paski. No kto by się spodziewał. Występ w ciąż trwał, a ja cały czas się przyglądałam temu jednemu clawnu, był jeszcze drugi clawn fiolotowo-niebieski z niebieskimi włosami i trzema kucykami co na końcu miały żółte dzwoneczki. Nie ciekawił  mię on robiąc jakieś sztuczki, moją całe zainteresowanie zbudził ten czarno-biały clawn co chyba przedstawił się jako Lauthyng Jack, czy coś w tym stylu.

-A teraz do "mojej" ostatniej sztuczki potrzeby mi ochotnik - Powiedział L.Jack do widowni a  na słowo "mojej" spoglądał na obok stoją cego niebieskiego clawna. Wszyscy z widowni się zgłaszali, wszyscy oprócz mię  - A może ty panieneczko chcesz?- mówią to swój wzrok kierował na mię. Nie zdożyłam nawet nic powiedzieć, a clawn pociągną mą dłoń w kierunku cyrku.
Ale kufa kultura nie dość że nie czeka na od opowiedź, to jeszcze przyprawi cię o bul nadgarstka ;-;.
-A teraz nasz ymm...  Oh zapomniałem jak masz na imię malutka~?- zwrócił się w moim kierunku clawn- tak jak wspominałam bardzo jest "kulturarny" . Wait!? Czy on nazwał mię malutką!? O nie  po wystepię zabiję tego gościa -w głowie już szykołam plan zagłady dla owego clawna, gdy nagle rozproszyło mię szturchnięcie w ramie z jego strony, no tak zapomniałam mam się przedstawić- a tak Kety- powiedziałam z delikatnym sztucznym uśmiechem na twarzy- Dobrze Kety a więc teraz ty jesteś naszą gówną widzom i atrakcią- spojrzałam tylko na clawna z niezrozumieniem, a ten tylko miał na twarzy uśmiech, który nawet mię przyprawiał o dreszcze. Nagle cały namiot wypełnił się dziwną różową młgłom, wszyscy z widowni zaczęli padać jak muchy. Do moich nozdrzy dostało się trochę tej dziwnej młgły i teraz zrozumiałam to niebyła zwykła młgła tylko środek naseny.
Po chwili sama traciłam panowanie nad swym ciałem, pochwili padłam na podłogę widząc tylko obu clawnów stojących i uśmiech się w moim kierunku po tym widoku zapadła ciemność.

Mój lizaczek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz