O świcie nad miastem rozpościera się gęsta mleczna mgła. Wygląda to za równo pięknie jak i...obrazek wyjęty z kadru jakiegoś horroru. Wiem ponieważ codziennie mam taki widok, z mojego okna. Mieszkam na szczycie "urwiska" tak to nazywają miejscowi. Ogólnie to różnie mnie nazywają...poczynając od odludka po dziwaka. No cóż takie życie na uboczu wybrałem. Każdy pisarz tak ma, że z czasem oddala się od społeczności i ludzi by żyć w spokoju, by tworzyć swoje dzieła. Inni zamykają się w pokojach, w miejskich domach a ja...ja wybrałem miejsce z natchnieniem. Pozwala mi ono tworzyć przeróżne gatunki moich książek. Dlaczego taki jestem? Nie szukam poklasków, cieszę się z każdego wydanego i sprzedanego egzemplarzu. Zdaję sobie sprawę że nie zawsze w trafię w gust czytelnika, mam kilkunastu zagorzałych fanów z którymi mam częsty kontakt i którzy zawsze zjawiają się na dzień otwarty z ich ulubionym autorem powieści. Tak żyję od 3 lat. Może moja historia wydać się płytka i bez sensu. Ale pomyślcie czy wszystkie historie muszą być sensowne i mieć motyw. Czy wojny w których giną miliony niewinnych istot są sensowne? Nie. Osobiście dla mnie są bezsensowne. No ale cóż, każdy ma swoje poglądy i przemyślenia.
Chcecie bym opowiedział wam o miasteczku w którym obecnie mieszkam. Bardziej to prowincja. Mieszka tutaj niewielu ludzi, bo zaledwie 1500-set. Wiec oczywiście że każdy wie tu o wszystkich i wszystko. Przestępczości tutaj jako takiej nie ma, czasami tylko jacyś młodzi chłopcy zrobią za dużo hałasu. No ale hormony buzują, i takie tam inne wpływy. Sam byłem młody jeszcze kilka lat temu. No ale teraz myślę że zmądrzałem, bardziej wydoroślałem. Najbardziej to bawi mnie w jaki sposób chcą ci chłopcy zwrócić uwagę innych mieszkańców na siebie. To dając nam taki sygnał " ej halo obudz się ja też tu jestem, też żyję" Więc zawsze przechodzi im wszystko płazem, dostają naganne bądź upomnienie. No czasami muszą posprzątać bałagan który zrobili, więc po tym jest na kilka tygodni spokój.
Prowincja w której zamieszkuje nazywa się Sashimoto. Piękna malownicza kraina, która znajduje się w dolinie otoczona z trzech stron niskimi szczytami górskimi. Na jednym wzgórzu mieszkam ja w swojej niewielkiej willi. Owszem stać mnie nawet na zakup zamczyska czy innych wielkich bloków mieszkalnych. Ale w tym co mieszkam teraz jest mi wygodnie. Nie jest za duży ani za mały, jak siostra z dzieciakami przyjeżdża to mają wiele miejsca dla siebie. Uwielbiam jak przyjeżdża z tą 4 małych rozrabiaków wtedy wiem że żyję. Kiedy goszczę u siebie rodzinę pracę odkładam na bok. Gęsto i często siostra pyta mnie czy nie przeszkadzają, albo że mogli przyjechać nie w porę. Co zawsze jej powtarzam że jest w wielkim błędzie. Bo kocham siostrzeńców i siostrzenice jak własne potomki. Ale również uwielbiam jak odjeżdżają po 3 tygodniach, bo przez swój pobyt u mnie dostarczają mi tyle pomysłów na nowe teksty, rozdziały do książek że głowa mała. Wielo krotnie byłem namawiany przez siostre i dzieciaki by przeprowadzić się bliżej nich. Ale mimo to że ich kocham to odmówiłem. Dlaczego? Bo tu mi dobrze, a i oni mogą przebywać w miejscu gdzie nie śmierdzi spalinami. Powietrze jest żeśkie. Owszem mamy samochody i inne takie rzeczy ale wszystko jest elektryczne. I wielu ludzi urzywa rowerów. Nie dalej jak wczoraj dostałem telefon od siostry, która poinformowała mnie że przyjedzie z dzieciakami na dłużej za jakieś dwa trzy dni. To pierwszy raz kiedy informuje mnie o tym na ile i za ile przyjedzie. Zawsze mówi że na dniach mam się spodziewać gości. Haha co brzmi zabawnie, ale czekam na ten dzień w napięciu. No ale teraz to wydaje mi się lekko podejrzane. Coś musi być na rzeczy, oby to nie było nic poważnego. Mam taką cichą nadzieję.
Może teraz kilka słów o mnie. To że jestem pisarzem to już wiecie. Ale jak wyglądam i jak się nazywam oraz ile mam lat to już nie. Więc tak jestem dobrze zbudowanym mężczyzną, uważam że każdy powinien zarzywać trochę sportu i wzmacniać swoje ciało. Więc ja co świt robię kilka okrążeń wokół domu. Jestem mężczyzną pochodzenia azjatyckiego, ta pewnie pomyślicie kolejny żółtek. No ale cóż żółtek czy nie też jestem człowiekiem. Matka była koreanką ojciec zaś chińczykiem. Więc wraz z siostrą jesteśmy mieszanką wybuchową. Mam 29 lat i jestem byłym komandosem służb specjalnych w stanie spoczynku. Nazywam się Mamuro Takugawa. I tyle o mnie na chwilę obecną. A jeszcze jedno, jestem kawalerem. Dlaczego? Jakby to wam wyjaśnić. Jeszcze nie znalazła się taka kobieta, która gustowała by w oszpeconym żółtku.
Na jednej z misji ratunkowych, dostałem rykoszetem po twarzy. I został po tym niewielki upominek. Mnie to osobiście nie przeszkadza. Bo to pamiątka po dobrze wykonanej ale ciężkiej misji. Więc na twarzy jak i reszcie ciała mam blizny. Które przypominają mi jakie życie prowadziłem kiedyś. Niebezpieczne i pełne akcji. Więc nie dziwcię się że wybieram wille na odludziu. Potrzebuję trochę spokoju od różnego rodzaju za mieszań. Bo widząc kłopoty i kalkulując ich wagę, zawsze staram się pomóc. Taki już ze mnie żółtek. Haha.
Dobra moi mili na chwilę spadam bo mam coś do zrobienia. Potem może wam o tym opowiem a może i nie...do następnego.
CZYTASZ
Bez Nazwy
РазноеZa błędy przepraszam. I proszę o wytykanie ich bym mogła nanieść poprawki. Opowieść pisana jest z automaty. Więc nie mam na nią planów ani niczego. Wpadłam na pomysł dziś po siódmej rano gdy wróciłam ze szkoły syna i usiadłam na fotelu przy kawie. P...