1 kwietnia.
Szósty rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart trwał w najlepsze. Uczniowie byli tak zajęci nauką, że nie wiedzieli co się wokół nich dzieje. Każdy wiedział, że kwiecień to pora żeby się spiąć i zacząć naukę na jak najlepszym poziomie swoich możliwości.
Hermiona Granger- ta dziewczyna nigdy nie miała z tym problemu. Słynęła w Hogwarcie ze swojego specyficznego podejścia do życia. Była niespotykaną kujonką, pochłaniała każdą książkę jak piwo kremowe. Wiadome było, że spieszyła z pomocą dla każdego.
Ronald Weasley- chłopak nieco roztrzepany, rudy jak wiewóreczka. Można by rzec, że leń do potęgi enter, ale zdarzały się chwile, gdzie błysnęła mu lampka w głowie i wziął się w garść. Lubiany przez swoje poczucie humoru.
Harry Potter- chłopiec, który przeżył, wybraniec, bliznowaty, sierota, popychadło Ślizgonów, a w szczególności worek treningowy Dracona Malfoya- syna domniemanego Śmierciożercy- Lucjusza Malfoya i niewinnej kobiety- Narcyzy. Nie od dziś krążą plotki o Malfoyach, ich bogactwie, dworku, arystokracji. Mieli wszystko co dusza zapragnie. Dlatego Dracon kochał poniżać Pottera za to, jaki jest. Za to, że nie posiadał tego, co posiada Malfoy.
Harry Potter zmierzał w kierunku stadionu do quidditcha. Miał dzisiaj niezmierną ochotę poćwiczyć swoją pozycję szukającego. Chciał ją udoskonalić do perfekcji. Czuł, że jest w stanie osiągnąć zamierzony mu cel.
W swoim dormitorium ubrał odpowiednie szaty, zmienił obuwie, przeczesał włosy i spakował najpotrzebniejsze rzeczy do magicznego kuferka, którego włożył do kieszonki. Przelotnie spojrzał na swój azyl czy niczego nie zapomniał.
Miał już ruszać, lecz niechcący uderzył małym palcem u stopy w szafkę nocną. Potter syknął przelotnie z bólu i migiem opuścił pomieszczenie. Kto wie jakie jeszcze nieszczęście na niego czekało?
Poczłapał przez Pokój Wspólny witając się i żegnając z Gryfonami, którzy siedzieli na kanapie, przy stolikach bądź podłodze. Byli zajęci piciem soku dyniowego i graniem w eksplodującego durnia. Uśmiechnął się pod nosem. Cieszyła go radość swoim współlokatorów. Zdziwiło Pottera to, że nie zobaczył nigdzie Hermiony i Rona- ich przyjaciół od serca. Trzymają się z nim od pierwszego roku nauki. Mógł im wyjawić każdy sekret a nikt niepożądany by się o tym nie dowiedział. Chłopak miał nadzieję, że dziewczyna jest w bibliotece pochłaniająca tonę książek a Ron jej w tym towarzyszył. Od jakiegoś czasu podejrzewał, że między nastolatkami coś iskrzy.
Harry opuścił pokój. Szedł przed siebie otrzepując się jednocześnie z kurzu, który mógł się zaczepić o szatę Gryfona. Idąc witał się z obrazami, uściskał serdecznie rękę bezgłowego Nicka i takim sposobem był tuż drzwiach wyjściowych. Delikatnie je uchylił, przeszedł przez nie i zamknął.
Potter odetchnął z ulgą. Mimo, że było południe, a dokładniej godzina 15:40 to podświadomie bał się przyłapania przez profesorów lub Argusa Fincha i jego kapryśną kotkę- Panią Norris.
Pogoda tego dnia dopisywała. Świeciło słońce a na niebie nie było ani jednej chmurki, która mogłaby psuć widok niebieskiego nieba.
Był już w połowie drogi gdy usłyszał coś niepokojącego. Dźwięk pochodził tuż przy wielkiej wierzbie. Ciekawość Gryfona doprowadziła go do źródła dźwięku.
Nie mógł uwierzyć własnym oczom- Draco siedział przy wierzbie trzymając coś ostrego w ręku. Na przedmiocie była widoczna krew. Gołym okiem można było ją tam dostrzec. Potter był przestraszony, nie wiedział co ma zrobić, zareagować czy nie?
Stwierdził, że cofnie się kawałek, ale nie spuszczał wzroku z Malfoya. Ten natomiast nagle wybuchł ciężkim płaczem. Szlochał, smarkał i co sekunda ocierał łzy.
Harry stwierdził, że pieprzy konsekwencje jego zachowania i ma gdzieś atak Dracona na niego.
- Na Merlina, Malfoy, co Ci się dzieje?- powiedział Potter wyraźnie przestraszony.
Draco z prędkością światła zasunął rękaw swojej koszuli, spojrzał się na Pottera wyraźnie przerażony, ale w sekundzie zmienił swoją minę na zgorzkniałą.
- Po pierwsze, nie interesuj się, po drugie, co Ty tu kurwa robisz, po trzecie, jak ktoś się o tym dowie to tak Ci spuszczę wpierdol, że Cię mogę zabić, rozumiesz?
Potter znieruchomiał. Co jak co, ale takiej reakcji to on się nie mógł spodziewać.
- Jesteś idiotą, Malfoy. Darłeś się, że było Cię słychać aż pod szkołą. Każdy mógł Cię usłyszeć- naskoczył na Ślizgona- Ciesz się, że akurat ja to usłyszałem a nie ktoś inny, bo ten ktoś mógł nie posiadać umiejętności zwanej trzymanie języka za zębami- syknął Potter.
Dracon uświadomił sobie jak bardzo głośny musiał być.
- No dobra, to akurat wiem- chłopak wstał i przybliżył się do Harry'ego- posłuchaj mnie szczylu jeszcze raz. Nikt nic nie wie, zapominasz o tym co się stało i wszyscy żyją długo i szczęśliwie- powiedział kpiąco Malfoy- A teraz spieprzaj mi z oczu.
Dracon odszedł zostawiając wmurowanego w podłoże Pottera.
Co tu się tak właściwie stało?
CZYTASZ
Tonę, pomóż mi, proszę. - Drarry fanfiction.
RomanceDraco Malfoy- pierwsze co się nasuwa u każdego z nas to myśl, że chłopak jest kompletnym egoistą, zapatrzonym w siebie narcyzem i bezduszną istotą. Harry Potter- kolorowy chłopak pełen radości życia, uwielbiany przez każdego ucznia. Pewnego kwietnio...