1 kwietnia- dalsze losy.
Potter dalej stał jak wryty. Nie dochodziły do niego dźwięki i bodźce z świata zewnętrznego. Zawzięcie myślał o tym dlaczego Draco się okaleczał, czemu płakał i jaki był tego powód.
Chłopak stwierdził, że na dziś nici z treningu, był za bardzo roztrzepany i zdezorientowany. Natłok myśli sprawiał, że kręciło mu się od tego wszystkiego w głowie.
Zamyślony wrócił do pokaźnego zamku. Mknął przez korytarze, klatki schodowe aż na kogoś wpadł.
- Przepraszam, nie chcia...- Harry spojrzał na ofiarę jego kalectwa. Był nim sam Dracon Malfoy.
- Kurwa, serio? Znowu Ty? Uważaj jak leziesz, Potter- warknął wyraźnie zdenerwowany Malfoy. Potter mógł mu się dokładnie przyjrzeć i nie zauważył już na jego twarzy ani grama smutku, nie miał spuchniętych oczu od płaczu. Musiał pewnie zażyć jakiś eliksir lub użył specjalnego zaklęcia do poprawienia wyglądu.
- Wybacz- powiedział Harry a Malfoy zaczął już odchodzić.
- Zaczekaj chwilę!- krzyknął do Dracona.
Ten westchnął głośno i się odwrócił w stronę Pottera.- Czego chcesz?- syknął.
Harry przez chwilę stracił głos i każde jego ,,wypowiedziane'' słowo brzmiało jak Ughh, ohh, mlem.
- To zamierzasz coś w końcu powiedzieć czy będziesz się jąkał jak 5 letnia dziewczynka?- zakpił z niego Malfoy.
W Harrym zabuzowało.
- W-więc. Możesz mi powiedzieć co się stało wtedy na błoniach?- niepewnie powiedział młodzieniec.
Malfoy się zaśmiał.- Chyba śnisz, Potter.- podszedł do niego bliżej i rzucił nim o ścianę na co obrazy zaczęły go wyzywać.
- Ani mi się waż znowu powtórzyć to samo zdanie- szarpnął nim Malfoy, a Potter wyglądał na przestraszonego- Czego Ty kurwa nie rozumiesz w zdaniu: nic Ci nie powiem?- mówił głośniej i pewniej. Korytarzem wtedy szły Krukonki i Puchonki. które kątem oka obserwowały przedstawienie.- Jeszcze raz to usłyszę, to spiorę Cię na kwaśne jabłko, nie potrzebuję terapeuty- splunął Dracon i odstawił Pottera na ziemię- Zejdź mi z oczu.
Malfoy odszedł zostawiając drugi raz w roztargnieniu Harry'ego. Dopiero po paru sekundach wrócił do żywych i warknął na towarzystwo, które zdążyło się zgromadzić żeby się nie wtrącali w nie swoje sprawy.Tymczasem w Pokoju Wspólnym Gryffindoru aż wrzało od zaistniałej niedawno sytuacji między Malfoyem, a Potterem. Każdy dopowiadał różne wersje zdarzeń, tworzyły się plotki na temat relacji tych dwóch chłopców. Inni sądzili, że Potter jest w nim zakochany i się tak martwi, drudzy, że chłopak po prostu przegrał zakład i wpakował się w tarapaty.
Harry wpadł do pomieszczenia cały zdyszany, ale duchem nieobecny. Opadł na kanapę i zaczął intensywnie myśleć o tym, co się stało. Nie wiedział co zrobił źle, po prostu gryfońska ciekawość do tego doprowadziła. Nagle usłyszał głos za swoim uchem. Dość pokaźny głos.
- Stary, coś Ty zrobił Malfoyowi, że tak na Ciebie mordą klapał?- odezwał się Ron i usiadł obok niego bardzo ciekawy.
Potter zdębiał.
- W-wiesz. N-nic szczeg-gólnego- jąkał się- Naprawdę, n-nic ważnego.
Ron spojrzał na niego spod byka. Było widać, że mu nie wierzy, ale znał Harry'ego na tyle, że mu nie powie, bo się uprze jak osioł.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Ja doskonale wiem, że mi nie powiesz co Cię gryzie, bo znam Cię nie od dziś, a od lat i to dopiero Ty musisz powiedzieć, bo wręcz nienawidzisz jak ktoś Cię za jęzor ciągnie- pacnął Pottera w polik na co ten spojrzał się na niego jak na idiotę.- No co, jezu, nie umiesz się bawić- zaśmiał się Weasley- Pamiętaj Harry, jakby coś się działo to masz mnie, Hermionę i innych Gryfonów. Nie jesteś z tym wszystkim sam- klepnął go po ramieniu i wyszedł z pokoju. Licznik zdezorientowania Harry'ego Pottera w dniu dzisiejszym wyniósł trzy.Nastał wieczór w szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart a jednocześnie pora kolacji. Od południa Potter nie ruszał się z kanciapy Gryfonów. Bał się, że znowu na kogoś wpadnie, a Broń Boże znowu na niego.
Wstał z kanapy, otrzepał szatę i udał się do Wielkiej Sali na ostatni posiłek tego dnia. Tym razem był ostrożniejszy i uważnie patrzył czy na kogoś nie wpadnie.
Po pięciu minutach dotarł do pomieszczenia i kątem oka spojrzał na stół Slytherinu. Podświadomość kazała mu szukać platynowej czupryny. Znalazł ją. Niestety, człowiek z tym kolorem włosów się na niego spojrzał, a Harry odwrócił wzrok. Nie wiedział jak zareagował na obserwowanie jego osoby. Usiadł na swoim miejscu, wlał sobie soku dyniowego do kubka, na talerz nałożył parę parówek i zaczął spokojnie przeżuwać.Z rozmyślań wyrwał go donośny głos profesora Dumbledora.
- Moi drodzy. Ostatnimi czasy przyglądałem się każdemu domu z osobna. Doszedłem do wniosku, że relacje między Gryffindorem a Slytherinem są wręcz makabryczne. - Harry odruchowo spojrzał się na Ślizgonów.
- Więc wpadłem na pomysł żeby zrobić miesięczną integracje między Gryffindorem, a Slytherinem. Ravenclaw i Hufflepuff takowej nie potrzebują, ponieważ ich domy mają cudowną relację. Do sedna. Integracja międzydomowa będzie trwała miesiąc. Każdy z was zostanie przydzielony do osoby z przeciwnego domu, by załągodzić konflikty. Harry zamarł, bał się, że zostanie mu przydzielona osoba, której nienawidził.
Dumbledore usiadł, a głos zabrała profesor McGonnagal.
- Ułożyliśmy pary po dogłębnej obserwacji każdego z osobna. Dopiero teraz Potter uświadomił sobie czemu przez jakiś czas odczuwał czyjś wzrok na sobie, a jak się odwracał to nikogo nie widział.- A oto one!
- Pansy Parkinson i Hermiona Granger!
- Blaise Zabini i Ronald Weasley!
- Teodor Nott i Neville Longbottom!
- Dracon Malfoy i Harry Potter!
Wtedy jeden z drugim spojrzeli na siebie. Potter z przerażeniem w oczach, a Malfoy z dominacją.
Harry wstał.
- Pani Profesor, z całym szacunkiem, ale dlaczego akurat Malfoy?- krzyknął Potter.
McGonnagal spojrzała na niego łagodnie.
- Panie Potter, proszę o spokój, bo będę zmuszona odjąć Gryffindorowi punkty. Malfoy się zaśmiał głośno z Harry'ego.
- Panie Malfoy! Szacunku!- upomniał go profesor Snape.
Harry był oszołomiony całą sytuacją.
- Proszę mnie posłuchać, Panie Potterze. Pańska relacja z Panem Malfoyem to istne dno i trzy metry mułu.
Z bliska można było usłyszeć chichot Puchonów i Krukonów.
- Dlatego oto grono- wskazała ręką- wspólnie zadecydowało o Pańskiej parze, Panie Potter.
- Ale...- rzekł Harry.
- Nie ma żadnego ,,ale'', Panie Potter, klamka zapadła.- McGonnagal usiadła, a Harry padł na krzesło i spojrzał się na Ślizgonów. Każdy znich był naburmuszony, tylko nie Malfoy. Co ten człowiek ma w głowie? Najpierw ryczy jak dziewczyna pod drzewem i tnie sobie łapy, a teraz wygląda jakby chciał mnie zabić.
Potter odwrócił się do swoich przyjaciół.
- Jesteśmy w naprawdę, naprawdę głębokiej dupie- powiedział Harry z zrezygnowaniem w głosie.
Licznik doprowadzenia Pottera do granicy wytrzymałości w dniu dzisiejszym wyniósł cztery.
CZYTASZ
Tonę, pomóż mi, proszę. - Drarry fanfiction.
عاطفيةDraco Malfoy- pierwsze co się nasuwa u każdego z nas to myśl, że chłopak jest kompletnym egoistą, zapatrzonym w siebie narcyzem i bezduszną istotą. Harry Potter- kolorowy chłopak pełen radości życia, uwielbiany przez każdego ucznia. Pewnego kwietnio...