-Amy, pośpiesz się!- zawołała mama stojąca przy samochodzie.
Westchnęłam ciężko. Dzisiaj był ostatni dzień roku szkolnego. Wszystkie moje przyjaciółki miały super wakacje. Lauren jechała do Grecji na calutki mięsiąc. Eveline wybierała się do Las Vegas, tylko po to żeby zrobić zakupy. No a ja nie miałam nic fajnego do roboty. Co prawda, wyjeżdżałam z mamą i młodszą siostrą na jedną z Brytyjskich wysp. Niedawniej jak wczoraj mama pokłóciła się z tatą, bo ten ją zdradził. W każdym razie, sprawa była tak poważna, ża mama spakowała nasze rzeczy i postanowiła zabrać nas do swoich rodziców, czyli na wyspę brytyjską o nazwie Arran. Prawdę mówiąc nigdy tak naprawdę nie widziałam rodziców mamy, ponieważ oni mieszkali w Europie, a my w Ameryce niedaleko Piątej Alei, jednak mama była pewna, że damy sobie radę.
-Dobrze, już idę!- odkrzyknełam
-Serio jedziesz na całe lato do dziadków?- zapytała Lauren, z którą wracałam właśnie z Zakończenia Roku Szkolnego.-Totalnie współczuję-mruknęła z ironią w głosie.
-Amy! Pośpiesz się!-zawołała ponownie mama.
-No to muszę już iść- westchnęłam.
Lauren wzruszyła ramionami i powiedziała jedynie
-No to pa.- A potem sobie poszła. Nie do wiary, że tak się żegnała że swoją BFF! Miałyśmy się już nie zobaczyć, bo rodzice Lauren postanowili, że ich córka zmieni szkołę. Łzy napłynęły mi do oczu i westchnęłam. Co ja sobie myślałam? Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Teraz dopiero to zrozumiałam. Bez słowa powlokłam się w kierunku auta.
✳✳✳
9 godzin później wysiadłyśmy przed domem dziadków. Samolotem przeleciałyśmy nad oceanem, a później taksówka podwiozła nas tutaj. Rozejrzałam się zdziwiona. Dom babci i dziadka stał pośrodku... Pustkowia! Dookoła były co prawda inne domy, jednak oddalone o przynajmniej 50 metrów. Ogólnie dom był spory, podobnie jak podwórko. Był tu nawet basen! Ale niestety dmuchany i pokryty błotem.
-Mamo, tutaj nie ma Wi-Fi!- zawołała Brianna, moja młodsza siostra.
-Spokojnie, na Wi-Fi świat się nie kończy- słowa mamy chyba miały być pocieszające, ale ja dobrze wiedziałam, że nic nie po cieszy 10-latki z toną brokatu na ubraniach, której właśnie odcięli Internet.
-Witajcie kochani!-usłyszałam nagle czyjś głos. Odwróciłam się i zobaczyłam... Babcię! Stała na schodach prowadzących do domu i uśmiechała się szeroko. Wyglądała jak starsza kopia mamy! Mama rzuciła się w jej kierunku omal mnie nie taranując. Mama i babcia padły sobie w objęcia, a ja się uśmiechnęłam. Dawno nie widziałam mamy tak szczęśliwej. Chwilę później babcia przywitała się również z nami. Nigdy jej nie widziałam, ale czułam,
że będzie dobrze. Z dziadkiem też dopiero co się poznałam, i już znalazłam z nim nić porozumienia.
-A macie tu może Wi-Fi?-zapytała oczywiście Brianna.
-A co to jest Wi-Fi?- dziadek wyglądał na zdziwionego.
-Mamo! Dziadek nie wie co to Wi-Fi!- zawołała przerażona siostra.
No a ja wreszcie mogłam trochę odetchnąć. Babcia pokazała mi mój pokój. Był na prawdę super! A później przeszłam się na spacer, żeby zawrzeć nowe znajomości. Kiedy tak szłam ścieżką usłyszałam tętent końskich kopyt. Spojrzałam do tyłu i szybko uskoczyłam w bok. Za mną jechała jakaś dziewczyna na śnieżnobiałym koniu. Nigdy nie widziałam takiego cudownego zwierzęcia!
-Cześć!-zawołałam. Jednak dziewczyna nie odpowiedziała. Ba! Nawet nie spojrzała w moją stronę, nie mówiąc już o przywitaniu. Westchnęłam. Może być ciężko. Ale dam radę. Jestem pewna.
✳✳✳
Pół godziny później zatrzymałam się przed leśną polanką. Szłam już tak jakiś czas, więc postanowiłam chwilę odpocząć. Nagle rozległo się końskie rżenie. Znowu. ,,Hmm... Sporo tu koni" pomyślałam. Co prawda w Nowym Jorku również były konie, jednak ja nigdy nie jeździłam. Podobnie jak moje przyjaciółki.
Rozejrzałam się dookoła pełna ciekawości, jednak jedyne co zobaczyłam to było...nic. Była tutaj tylko polanka, kilka drzew na krzyż i jakieś stare poprzewracane ogrodzenia. Westchnęłam. No nic, wygląda na to, że coś mi się przesłyszało. Westchnęłam i rozejrzałam się jeszcze raz. I nagle go ujrzałam. Mówiąc ,,go" miałam na myśli cudnego konia! O Rety! Był przepiękny.Cały czarny, łącznie z grzywną i ogonem. Podeszłam do niego powoli.
-Cześć- szepnęłam.
Ogier zwrócił głowę w moim kierunku. Wyciągnęłam ostrożnie rękę żeby go pogłaskać. Czarny koń parsknął cicho i spojrzał na mnie ciemnymi oczami. I wtedy coś się wydarzyło. Nie wiedziałam do końca co, jednak to było najgłębsze uczucie, jakie kiedykolwiek przeżyłam. Ogier nachylił się w moją stronę, żebym mogła go pogłaskać. Jego sierść była taka aksamitna... Mogłabym o niej opowiadać godzinami... Nagle zobaczyłam, że koń ma założony kantar. Już wcześniej wiedziałam co to, bo Eveline, moja przyjaciółka, miała styczność z końmi.
-Phoenix-przeczytałam na kantarze.Koń zastrzygł uszami i spojrzał prosto na mnie.
-Cześć Pheonix, jestem Amy- powiedziałam już normalnym głosem. Co dziwne, koń chyba zaczął mi ufać. Nie mogłam w to uwierzyć! Przysunęłam się do niego i objęłam go za szyję. Czułam się spełniona.
CZYTASZ
Podkowy I Czapsy. Amy I Wolny Duch. Rozdział 1
Random13-letnia Amy spędza lato na wsi, ponieważ po rozwodzie rodziców razem z mamą i młodszą siostrą przyjeżdża do babci i dziadka. Jednak dziewczyna będzie musiała przyzwyczaić się do dziwnej ciszy, braku centrum handlowego i... Dźwięku końskich kopyt...