2. Moja

57 5 0
                                    

KAMILA

Tak, początek końca to dobre określenie. Przekonałam się o tym od razu po wejściu do szkoły. W moją stronę biegła piękna blondynka o cudownych, kobiecych kształtach. Jej zielone oczy kryły dużo strachu. Strachu o mnie. Miała na sobie dziś brązową bluzkę z dekoltem w serek i czarne jeansy. Jak zawsze wyglądała seksownie. Karolina. Moja najlepsza przyjaciółka. Do dzisiaj.

Podbiegła do mnie i stanęła na przeciwko. Powoli przysunęła się by mnie przytulić. Odsunęłam się. Zobaczyłam w jej oczach ból jaki jej tym zadałam.

-Kamila - jej słodki głos, który wyszeptał moje imię z takim bólem. Kolejna szpilka wbijające się w moje serce.

-Karolina, ja.... - głos uwiązł mi w gardle. - Ja... Nie... Ja nie chcę się dłużej z Tobą przyjaźnić. Daj mi spokój!

Minęłam ją próbując ignorować łzy zbierające się w moich i jej oczach. Wiem, że skrzywdziłam ją do żywego. Byłyśmy jak siostry. Jej sytuacja rodzinna wcale nie była lepsza od mojej. To pozwalało nam się jeszcze bardziej rozumieć. A teraz ja sama z tego wszystkiego rezygnowałam. Poszłam szybkim krokiem do szatni. Tam powoli ściągnęłam kurtkę, odwiesiłam ją na wieszak biorąc numerek i wyszłam. Sunąc noga za nogą poszłam do klasy. Miałam teraz biologię. Ech... Bardzo chciałabym pójść dziś na wagary.

Nie, nie mogę. Od dziś będę przykładną uczennicą. Stanęłam opierając się o ścianę obok drzwi do klasy w której miałam mieć lekcje. Co chwilę, ktoś przechodził i mówił mi "Cześć", ale ja nikomu nie odpowiadałam. Nagle usłyszałam jak ciepły męski głos woła moje imię - Mateusz. Wszędzie poznałabym ten głos, to mój najlepszy przyjaciel. On i Karolina byli dwiema najbliższymi osobami dla mnie. On chodził ze mną do klasy, a ona do 3b. Wszyscy chodziliśmy do Liceum. Zrobił mi się przykro gdy pomyślałam, że mam ich zranić, porzucić i... nigdy więcej z nimi nie rozmawiać.

-Zostaw mnie - syknęłam przez zaciśnięte zęby zanim zdążył się do mnie przytulić.

Spojrzał na mnie przerażony jeszcze bardziej. Strach w jego oczach był dla mnie jak cios. Odwróciłam głowę, nie chcąc dłużej patrzeć na chłopaka. Nie wiedziałam co robi. Nie widziałam jak podchodzi do mnie. Ale nagle poczułam jego dłonie w pasie. Jego ciepłą klatkę piersiową na moich plecach. Jego głowę wtuloną w moje włosy. Łzy pociekły mi strumieniami po policzkach. Odwróciłam się do niego i wtuliłam w jego ogromną, umięśnioną klatkę piersiową. On przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie.

-Chodź, wyjdźmy stąd. Chodźmy do mnie. I tak u mnie nikogo nie ma.

Pokiwałam tylko głową twierdząco nie mogąc pozbyć się guli w moim gardle. Otulił mnie ramieniem i wyprowadził ze szkoły. Nawet nie zwracałam uwagi na to czy ktoś się na nas gapi. Czułam się bezpiecznie pod jego ramieniem. Mateusz. Bardzo podoba mi się to imię. Do niego pasuje idealnie. Ogromny chłopak, mierzący jakieś metr dziewięćdziesiąt, z brązowymi włosami i zielonymi oczami z uroczymi dołeczkami w policzkach. Jego wysportowane smukłe ciało podniecało każdą dziewczynę. Dobrze mnie znał. Wiedział o mnie wszystko. Zwierzałam mu się nawet ze swoich spraw łóżkowych. Czyli w sumie wiedział to że nadal jestem dziewicą. Wiedział o Nim. I Go nie akceptował od samego początku. Dlaczego mu nie zaufałam, dlaczego go nie słuchałam kiedy ostrzegał mnie przed Nim. Mój Mateusz. Nie mogłam go stracić. Ale musiałam. Nie chcę dalej żyć wśród ludzi, którzy krzywdzą. Chcę być sama. Żyć samotnie. I być bezpieczną w własnym kokonie bezludności. I wtedy poczułam jak brak śniadania i dwa dni bez snu dają mi się we znaki. Nogi się pode mną ugięły. I poczułam, że się osuwam na ziemię. Dobrze, że Mateusz przy mnie stał i w porę mnie chwycił. Zobaczyłam jeszcze tylko przerażenie w jego oczach.Moje usta wygięły się w lekkim uśmiechu.  I potem ciemność.

MATEUSZ

Poczułem nagle, że nie czuje jej ciepła pod swoim ramieniem. Gdy spojrzałem w dół zobaczyłem jak w zwolnionym tempie jak opada na Ziemię. Odruchowo złapałem ją zanim jej głowa uderzyła w beton. Zobaczyłem jej wzrok na sobie, lekki uśmiech na jej ustach i potem jej oczy zgasły. Zamknęły się. Potrząsnąłem nią lekko.

-Kamila - wyszeptałem. - Kamila.

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem na pogotowie. Błagałem w myślach by to nie było nic poważnego. Proszę! Niech jej nic nie będzie. Mam tylko ją. Moja Kamila.

Zacznę od nowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz