Prolog

203 11 0
                                    

-W czym mogę pomóc? Co się dzieje z pani sprzętem? -wujek Tony tłumaczył mi jak zwracać się do klientów-Pamiętaj, Luke, że jesteś tu żeby pracować, a nie obijać się, albo co gorsze, podrywać klientki.

-Przecież wiem -wywróciłem oczami i usiadłem za kasą, czekając na pierwszych klientów.

Praca w sklepie wujka była karą za zrobienie imprezy podczas nieobecności mamy. Skąd mogłem wiedzieć, że sąsiedzi z naprzeciwka zadzwonią na policję?

Cóż impreza zaczynała rozpoczęcie wakacji i było na niej około 500 osób, ale przecież to nie moja wina. Kiedy mama wróciła powiedziała, że mam znaleźć sobie pracę, ale nie obyło się bez krzyków i większej ilości kar, takich jak zakaz oglądania telewizji albo wychodzenia z domu. Tak więc, w chyba najcieplejszy dzień tego roku, 2 lipca musiałem siedzieć w sklepie wujka i czekać, aż ktoś się w końcu zjawi. Nie to, że mógłbym w tym czasie leżeć na plaży albo siedzieć ze znajomymi na skateparku. Jednak w myślach dziękowałem Anthoniemu za klimatyzację, która ratowała mnie od utopienia się na śmierć. Można na to w ogóle umrzeć?

Na szczęście nie miałem czasu na zastanawianie się nad tym, bo już po chwili do sklepu weszła ruda dziewczyna, miała może 175 wzrostu, czyli nie wiele niższa ode mnie, ale oprócz tego miała czarne botki, chyba tak Stella zawsze je nazywała, co dodawało jej jeszcze wzrostu.

Nie było jej w nich za ciepło?

Musiała być tu pierwszy raz, bo rozglądała się ciekawa po sklepie. Podeszła do lady, a ja poczułem zapach jej owocowych perfum.

-Dzień dobry, w czym mogę pomóc? -spytałem, a ona w tym czasie zdjęła swoje okulary przeciwsłoneczne.

Miała cudowne błękitne oczy, prawie jak nasze australijskie morze. Musiałem się w nie zapatrzyć, bo dziewczyna chrząknęła.

-Oj przepraszam -zrobiłem się czerwony, a ona tylko się zaśmiała delikatnie. Wyciągnęła ze swojej torebki czarną MP4.

-Wow -odtwarzacz był cały porysowany i zniszczony- Rzucałaś nią o ściany czy co?

-Raz albo dwa -uśmiechnęła się -Bardzo mi na niej zależy, -popatrzyła na plakietkę, na mojej idiotycznej koszulce- Luke.

-Postaramy się ją jak najszybciej naprawić -wyciągnąłem notatnik i zacząłem zapisywać informację- Imię i nazwisko?

-Zoey Irwin.

-Numer telefonu?

-Hej, nie tak dużo informacji jednego dnia -zaśmialiśmy się i spisałem resztę jej danych oraz wziąłem niewielką zaliczkę.

-Odbiór za tydzień.

-Dzięki, do zobaczenia- uśmiechnęła się i wyszła, a ja zobaczyłem, że zostawiła okulary na blacie.

Wybiegłem przed sklep, gdzie stała, chcąc przejść przez pasy. Zawołałem ją, a ona odwracała się w moją stronę, ale coś zobaczyła. Popatrzyłem w tamtym kierunku, gdzie stał mężczyzna ubrany na czarno i celował w nas bronią.

-Padnij! -krzyknęła do mnie i w ostatniej chwili rzuciliśmy się na ziemię, po sekundzie słychać było strzały.

Kiedy mężczyzna oddał ostatni strzał wsiadł szybko do auta i odjechał. Dopiero po chwili zrozumiałem czego przed chwilą byłem świadkiem. Wstałem i pomogłem dziewczynie, która była równie zszokowana jak ja. Kiedy była już w pełni otrząśnięta, popatrzyła na mnie i rzuciła tylko: Nie było mnie tu.

-Luke? -krzyknął wujek, kiedy wyszedł przed sklep i zobaczył kulę, która rozbiła jego okno. Ja tylko stałem tam i trzęsłem ze strachu, lecz dziewczyna już dawno zdążyła uciec.

        

Po 15 minutach przyjechała policja i zaczęła zadawać mi milion pytań. Powiedziałem im, że wyszedłem na dwór przewietrzyć się, kiedy zobaczyłem tego zamachowca, szybko położyłem się na ziemi. Uwierzyli mi w tą historię, a wujek wysłał mnie do domu.

Po głowie chodziły mi pytania:

         Dlaczego ten facet do niej strzelał?

         Dlaczego ona uciekła?

         Dlaczego taka dziewczyna wplątana jest w takie gówno?

___________________________________________________________

Prolog już jest :) Co myślicie?

Na gifie obok znajduje się Zoey :)

Do zobaczenia za tydzień!

Trouble // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz