"Obcy Nadchodzą!"

839 22 2
                                    

- Tak jest panowie! - krzyknął Mark i podniósł puchar strefy footballu do góry.
- Jesteśmy najlepsi w kraju! - krzyknęliśmy po nim.
Wkońcu nam się udało. Całą drużyną, trenerem i menadżerkami staliśmy przed stadionem. Wkońcu dopięliśmy swego. Jesteśmy najlepsi w kraju. Czuję teraz prawie to samo co wtedy. Uśmiechnęłam się i po chwili zwróciłam się do Axela.
- Musisz iść do szpitala. Julia musi się dowiedzieć że wygraliśmy - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Jasne - odwzajemnił uśmiech.
- Axel Margaret dzięki za wszystko całkiem serio - ja nie mogę pierwszy raz w życiu. Podaliśmy sobie ręce.
- Nie to ja wam dziękuję - powiedział Axel. Czemu nam.
Kiedy już mieliśmy wsiadać do autobusu Pikachu na mnie wskoczył.
- Jak ty się tu znalazłeś co? Przyszedłeś z mamą na mecz? - zaśmiałam się kiedy mnie połaskotał i wszedł na moje ramiona tak jak zawsze. Po chwili wsiadłam do autobusu. Trener nie miał nic przeciwko niemu ale menadżerki go zapieściły.

Kiedy wracaliśmy do domu puchar oczywiście krążył po całym autokarze. Wszyscy nie mogli w to uwierzyć że wkońcu zostaliśmy mistrzami Japonii. Pomijając to że prawie puchar się zniszczył przez Timmy'ego. Po pieszczochach wkońcu Pikachu trafił do mnie i był cały rozanielony. Więc też po chwili zasnął na moich kolanach a ja go jak zawsze drapałam za uszkami. Axel nie wracał z nami tylko pojechał odrazu do Juli.
- Chwila gdzie są Erick i Bobby? Wcześniej tu byli - zapytał zdziwiony Nathan. Ty faktycznie przecież zaraz prawie po meczu zniknęli.
- Zadzwonił do nich ich kumpel z Kirkwood, Malcolm i poszli się z nim spotkać. - odpowiedział Mark zakładając sobie ręce za głowę.
- Zgadza się zostali się spotkać i obgadać nasz mecz - odpowiedziała im Cat.
Czy tylko ja tak uważam że pod tą zasłoną miłej dziewczynki kryje się taka suka? Z reguły takie się okazują więc sądzę że ona nie będzie wyjątkiem.
- Jeju nie mogli się powstrzymać? - zapytał Steve
- Właśnie sporo ich ominie - dodał Dragonfly - te wszystkie wywiady i zdjęcia. Cała ta sława. - założył ręce na klatce piersiowej i się rozmarzył. Taa on na pewno będzie sławny.
- Ale nie mogli się doczekać aby jemu wszystko opowiedzieć. Taką radość trudno powstrzymać - odpowiedział im Mark odwracając głowę w ich stronę.
- Masz rację - poparł go Nathan - Sam nie mogę się doczekać jak opowiem wszystko chłopakom.
Ja też bym chciała opowiedzieć wszystko Orpheuszowi. Przecież znam się z nimi od dziecka. Popatrzyłam się na Pikachu a on się przewrócił na plecy aby go podrapać po brzuchu. Zrobiłam to. Ciekawa jestem co u nich.
- Kto by pomyślał że zajdziemy tak daleko - powiedział cały rozemocjonowany Steve - Na początku było nas tylko 7 pamiętacie?
- Zgadza się - Kevin popatrzył się na mnie z sarkazmem - i graliśmy raczej marnie.
- Poprawka wy wogóle nie potrafiliście grać. - już nie wytrzymałam i musiałam dogryźć.
-  A niektórzy jak ty i Axel wogóle nie chcieli grać - powiedziała Nanami złośliwie. Bardzo śmieszne naprawdę. Nie musi mi tego przypominać. Siadłam w siadzie skrzyżnym ponieważ Pikachu nawet i tak by się nie obudził.
- Może na początku ale po meczu towarzyskim z Królewskimi wszyscy połknęli bakcyla piłki nożnej. - odpowiedział jej Jude ze swoją firmową miną.
- Przepraszam ale do tej pory nie wymieniliście moich zasług - powiedział Willy i poprawił okulary. Przepraszam jakich kurwa zasług ale gdy tylko zaczął mówić to go odrazu zgasili a my się zaśmialiśmy.
- Co teraz? Przecież nie możemy osiąść na laurach? - powiedziała Nelly. Dobra teraz to ja mam jakieś deja vu. Naprawdę jak finał Włoch
- Ale jesteśmy najlepsi w Japonii - odparł Todd.
- Zgoda jesteśmy najlepsi w Japonii ale nie na świecie. Przecież jest wiele świetnych drużyn z całego świata. - całkowicie nieświadomie to powiedziałam na głos.
Oni tak samo obrali sobie za cel świat jak Orpheusz. W sumie ciekawie było jakbyśmy się spotkali na arenie międzynarodowej. Wtedy już bym nie miała do nich żadnej ulgi a byliśmy tylko dzieciakami z marzeniami grających na ulicach Rzymu potem jak znaleźliśmy tamto boisko w lesie. Uśmiechnęłam się mimowolni.
- To nasz zjazd. Jesteśmy na miejscu. - po chwili powiedział trener
Po chwili Pikachu mnie sprowadził na ziemię przez to że zaczął się wiercić. Oparł się łapkami o szybę i zaczął wydawać z siebie to swoje pika pika. Wszyscy się w tamtą stronę popatrzyli. Nagle na niebie pojawiły się trzy czarne piłki i zaczęły krążyć nad naszą szkołą. Co to jest?... Po chwili spadły na naszą szkołę i nastąpił wybuch. Cała szkoła się zawaliła. Wszyscy patrzyliśmy na to w szoku. To nie możliwe... O co kurwa chodzi!? Kiedy wkońcu dojechaliśmy pod szkołę i wysiedliśmy z autokaru zastaliśmy tylko same ruiny. No nie powiem że nie byłam w szoku a Pikachu siedział przestraszony na moim ramieniu.
- Jak to się mogło stać? - zapytał w szoku Mark. Wszyscy byli w szoku i przestraszeni. Nawet ja.
- To straszne - dopowiedział Dragonfly
- To wy chłopcy? - nagle ktoś powiedział. Okazało się że to był przewodniczący.
- Co się stało? Kto zniszczył naszą szkołę? - odrazu wypalił do niego Mark. Chociaż nie dziwię się mu. Ja też jestem wściekła
- T-to byli kosmici - odpowiedział mu jąkając się. Wszyscy popatrzyliśmy się w szoku na nich ale przecież kosmici nie istnieją. Widział że mu nie wierzmy więc zaczął nas przekonywać.
Nagle z gruzów na boisku powoli wstawała stara jedynastka Inazumy. Odrazu zaczęliśmy im pomagać. Nikt nam nie chciał powiedzieć kto to dokładnie był tylko że ich pokonali itp. Po chwili od nowa wróciły te czarne piłki i wylądowały na gruzach a po chwili z czarnej dziury pojawili się... KOSMICI!? Popatrzyłam się na nich w szoku a Pikachu schował się przestraszony za moimi nogami. Jeden miał zielone włosy do góry zakręcone drugi to był totalnie goliat a trzecia to była dziewczyna która była ciemnoskóra i w różowych włosach. Ale oczywiście debile z naszej drużyny zaczęli panikować.
- To właśnie oni. To oni zniszczyli naszą szkołę - powiedział kamerdyner Nanami.
- Dobra o co tu chodzi? - zapytał w szoku Mark
- Ten stary człowiek ma rację - wkońcu odezwał się ten w zielonych włosach. - Jesteśmy tymi, których nazywacie obcymi. Jesteśmy uczniami gwiazdy. Postanowiliśmy dać wam pokaz naszej niesamowitej siły. Tak jak wasza społeczność lubi najbardziej grając w piłkę - pobił piłkę i złapał w rękę - i pokonując was. - nagle rzucił do tej dziewczyny i zaczęli podawać między sobą - nasze badania tej dziwnej zbiorowości zwanej meczem to jedyny sposób na bezkrwawy sposób walki ale jednoznacznie wyłania zwycięzcę i pokonanego. Stwierdziliśmy też że zbyt szybko tracicie siły - po chwili on dostał piłkę.
- Więc dlatego postanowiliście rozgromić jedenastkę Inazumy!? - krzyknął wkurzony Mark - Zdziwicie się! Jesteśmy silniejsi od nich! - kosmita się tylko zaśmiał.
- Za późno szkoła już została zniszczona. - odparł - Koniec meczu, gwizdek. Chociaż nie można nazwać tego meczem.
- Nie obchodzi mnie kim jesteście. Nie będę stał i patrzył na nasze wybryki - krzyknął do nich ostro Kevin zaciskając pięść. Podeszliśmy do nich.
- Słuchajcie do roboty! Niech poczują smak porażki! - krzyknął Mark a my go poparliśmy.
- Już nie mogę się doczekać - po chwili kopnął tą piłką w naszą stronę. To była nie wyobrażalnie silna siła a oni zniknęli jak z powrotem do nich wróciła piłka.
Wszystko było zniszczone nawet nasz klub. Po chwili reszta zaczęła się rozwodzić nad tym co się stało. Nagle do Hikari i Nanami zadzwoniły telefony i po krótkiej rozmowie powiedziały równo o nie. Okazało się że u Kirkwooda też byli. O nie... chłopaki...
- Teraz są nad Gimnazjum Umbreli - powiedziała do nas Nanami gdy się rozłączyła.
- Gimnazjum Umbreli? To dzielnica obok - powiedział zdziwiony Kevin.
- Chodźcie musimy im pomóc - powiedział pewny Mark.
Gdy tam się zjawiliśmy obcy już tam byli. W ostatnim momencie się zjawiliśmy przed zniszczeniem.
- Stop! - krzyknął Mark a zielonowłosy kosmita się zatrzymał
- Gimnazjum Raimona - powiedział przestraszony kapitan drużyny Umbreli.
- Jesteście bardzo bojowi więc zagracie zamiast tej bandy tchórzów - zwrócił się do nas kosmita.
- Zagramy i pokażemy wam gdzie jest wasze miejsce! - krzyknęłam wkurzona.
- Ej chłopaki - dyskryminacja. - to miłe że chcecie zagrać za nas ale on ma rację. Chcieliśmy uciec - powiedział jakiś gracz z tego gimnazjum.
- Nie jesteście tchórzami poddaliście się aby chronić szkołę - pocieszył go Nathan. Pewnie i tak strasznie słabo grają więc i tak to było bez różnicy.
Po chwili ustawiliśmy się na boisku w liniach na przeciwko siebie. Pikachu siedział na kolanach Meli.
- Macie jakąś swoją nazwę? - zapytał Mark kosmitę - My jesteśmy drużyną Raimona a ja jestem kapitanem i nazywam się Mark Evans.
- W waszym prymitywnym języku możemy powiedzieć że jesteśmy z Akademii Aleia. Zespół nosi nazwę Gemini Storm a ja nazywam się Reize. Dobrze koniec tych uprzejmości. Zaczynajmy mecz. - wkońcu wiem jak ten idiota się nazywa.
Po chwili faktycznie zaczęliśmy mecz. Oni wogóle się nie ruszali ale kiedy my strzeliliśmy to jakoś piłka wylądowała w naszej bramce po prostu tak szybko przejęli. Na dodatek byliśmy zmęczeni po pierwszym meczu. Po nie długim czasie zaczynaliśmy tracić siły a kosmici tylko strzelali. Moje kolano. Nie możemy przegrać ale siłą i szybkością przewyższali Zeusa zdecydowanie. Niektórym już zaczęły padać nogi.
- Chyba czas na zmianę - nagle usłyszałam zdyszany głos Axela i się odwróciłam w jego stronę. To był on we własnej osobie. Czemu on zawsze musi się spóźniać tak jak ja.
Zmienił się z Samem i tak to nic nie dało. Kosmici nas po prostu zniszczyli i przygnieździli do murawy. W pewnym momencie po prostu straciłam przytomność.

Born To Make History II || Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz