Dzień 0

12 1 5
                                    

Pożary, trzęsienia ziemi, powodzie, tornada, od kilku miesięcy pustoszyły kraje, a nawet całe kontynenty. Każdy myślał, że gdy rok 2020 się skończy, będziemy mogli odetchnąć. Lecz się myliliśmy.  2021 rok rozpoczął się od armagedonu jakiego świat nie widział. Ludzkość od niepamiętnych czasów bała się i podziwiała wulkany. Lecz od nie dawna wiedzieliśmy o monstrach skrywanych pod ziemią, które były tak dobrze skryte, że chodząc nań, można było sądzić iż niczego nie ma. Był koniec drugiej połowy mroźnego  lutego, a prognozy pogody nie były zbyt optymistyczne, mróz miał trzymać jeszcze z miesiąc. Śnieg i chłód skuły całą Europę, tak, że nawet  Wieczne Miasto było otulone grubą warstwą białego puchu.  Pamiętam jak tego dnia, moim łóżkiem we Wrocławiu targnął wstrząs tak silny jakiego nigdy nie poczułem... 

Ludzie wylęgli na ulicę, miasto wydało się być względnie nie tknięte. Szybka wymiana informacji, i szok. Wstrząs  był we Włoszech.  Nagle ogromny huk,  jak grzmot i artyleria rozdarł niebo, aż szyby zadrżały.  I zapanowała cisza, którą przerwały tylko kruki i wrony, które wzbiły się stadami.   Ludzie zaczęli wracać do swych mieszkań. A tam ... Dopiero się dowiedzieliśmy, że superwulkan  pod Polami Flegrejskimi przebudził się z impetem, godnym piekieł.  

Była  już połowa sierpnia lecz zima nie opuszczała.  Światowa łączność legła w gruzach. Anarchia szybko zdominowała nasz kraj i nie tylko.  Górnicy ze Śląska, wyszli na ulice i zaczęli protestować, przeciw ograniczeniom żywności, niezmniejszonym  pensją i godzinom policyjnym. Ruch autonomiczny zbierał w zatrważającym tempie kolejnych zwolenników. A Niemcy, cóż....  zachodnie landy  utworzyły niezależne twory państwowe, lecz  dawne części NRD utworzyły nowy twór państwowy i zaczęły ekspansje na wschód, zajmując Szczecin, i podjudzając Śląsk.  Tym czasem nasz kraj też nie próżnował.  Wojna z Białorusią i Rosją trwała, lecz nie wszyscy ją popierali. Rosja przez angaż w wojnę z Chinami nie była wstanie utrzymać Kaliningradu, a sami żołnierze nie chcieli tracić życia i woleli zasilić nasze szeregi. Lecz Białoruś swą brawurą zajęła znaczna część Podlasia i Białą Podlaską.  Polska trzymała się razem, ale tylko z grubsza, a na pomoc Amerykanów... Cóż słyszałem różne plotki, jedne  mówiły, że USA już całkowicie nie istnieje, inne, że najbogatsi Amerykanie, rząd i najważniejsi wojskowi przenieśli się na tajną Księżycową bazę.  Ah te teorie spiskowe kocham je. Ale odszedłem od tematu.  Głód dziesiątkował ludzi równie silnie co pandemie; tak, dżuma i hiszpanka odrodziły się jak feniks z popiołów... W sumie takie XD,  jak to usłyszałem... to tylko chciałem już się śmiać.   Tyle chciałbym ci powiedzieć, tyle wyjaśnić, lecz nie wiem co rzec.   Tak mało czasu mi dali. Nie, nie  martw się, nie zrobiłem nic złego.  Może pójdę parę lat w przód.


Gdy sytuacja zaczęła się normować, to jest  w roku 2023, gdy erupcja się skończyła,  nadeszła kolejna  katastrofa.  Paru magisterów twierdziło, że Sudety są zagrożone silnym wstrząsem, lecz byli wyśmiani przez profesorów, którzy chyba już zdążyli zapomnieć o włoskim dniu sądu. I się stało.  Wrocław... cóż  No nie oberwał tak źle... Ale miasta .. Pamiętasz jak jechało się w Sudety i było widać wyraźną granicę, między górami i niziną?  Jak się okazało tam był uskok. Wraz z chłopakami   lecieliśmy helikopterem koło Wałbrzycha... miasto wyglądało tragicznie... równie, co Bolków, Bardo, Srebrna Góra, Świebodzice, Bielawa, i Dzierżoniów.... Trochę lepiej miała się Złotoryja , Kłodzko  Jawor i Świdnica oraz Ząbkowice.  Ale to nie było najgorsze... nawet  dziesiątki tysięcy kolejnych ofiar. 

Pamiętasz, te legendy o Riese? Tajnym projekcie szkopów?  Z czasów II Wojny Światowej? 
Taaa, jednak szwaby miały tam laboratorium... I co gorsze... Wiesz wirusy, tworzenie wirusów, to jak tworzenie nowego życia... A to coś z  laboratorium spod zamku Książ... widzieliśmy jak gigantyczna chmura spłynęła na Świebodzice zmieniając  ludzi... ale nie wszystkich, w to coś.. jednych natychmiast... innych nawet po roku ... gdy rozleźli się po świecie.... Ten dzień gdy zeszły chmury, nazwaliśmy dniem zero. Owe zmutowane stwory... były  jak grzyby.... o inteligencji naczelnego... każdy oderwany kawał przeradzał się w nowy byt... jeśli to był kawałek dorosłego osobnika to wyrastał dorosły osobnik... Na razie działa na nie tylko ogień... ale  poruszają się zbyt szybko. Co ciekawe, żywią się glebą, kamieniem i cegłą. Eh taka rozkmina... Dwa lata od dnia zero.. dokładnie tyle minęło.

Wiem kochanie, że  to będzie trudne dla Ciebie zaakceptować nową rzeczywistość, lecz mam nadzieję, że  gdy wrócę wyjdziemy o brzasku na balkon z kawą by cieszyć się nowym dniem. Przepraszam Cię Daria, że  martwię cię od razu, ale wole byś się tego dowiedziała ode mnie.. tych smutnych i trudnych rzeczy... Mam nadzieje, że ten skurwiel co cię potrącił zdechł rozszarpany przez gruzojady. Tęsknię za Tobą, ma najbliższa... gdy tylko mogę... gdy nie opiekuje się naszym Dominikiem...  odwiedzam Cię. Nawet nie wiesz, jaki mi Ciebie brakuje,  twojego dotyku, głosu, twego śmiechu.... Eh...

Nasz syn... była byś z niego dumna.  Wykrył nowy sposób na  wykrycie przemieszczania się gruzojadów, ma jeszcze rok do matury... a już  uczelnie ubiegają się o niego, oferują mu co raz to lepsze oferty, w tym nowo powstała elitarna akademia wojskowa.

Kocham cię Dario. Gdy wrócę z misji, odwiedzę Cię. Całuję czule w czoło i tulę. 


***********************************************







Nagranie  się zakończyło.
- Proszę pani?  - spytał pielęgniarz.
- Gdzie mój mąż? - spytała Daria, rozglądając się po pokoju, który tak dobrze znała. Znała go aż za dobrze, lecz mimo to wydał się jej teraz obcy. Cisza trwała.
- Zadałam pytanie. - powiedziała patrząc w oczy młodego mężczyzny.
- To nagranie... - mężczyzna urwał w pół słowa jakby bił się z myślami. - Ma pięć lat.
Daria  szybko pojęła co to oznaczało. Zamknęła oczy  a łzy spłynęły jej po policzkach.
- A... gdzie jest mój syn? - spytała  z resztką spokoju w głosie na jaki było ją stać.
Mężczyzna odpowiedział  po chwili.
- Pani syn... - odparł z trudem. -  Zgłosił się na dowódce oddziału ratunkowego, gdy pani mąż zaginął. I..
- Wystarczy - załkała, z trudem powstrzymując wybuch łez napływających jej do oczu.  - Zostaw mnie samą.
- Ale...
- SPIERDALAJ!- ryknęła przez łzy.
Mężczyzna rozumiejąc jej ból wyszedł z jej pokoju.   Dzień w dzień przychodził do tej kobiety, po za weekendami,  jej opieka była opłacona bardzo dobrze. Na prośbę dowódcy jej męża, rząd za zasługi poległych, zgodził się opłacić jej leczenie w domu, rehabilitacja codzienna, zmiana pościeli... wywożenie jej do ogrodu i Mozart... to była ostatnia prośba jej syna, za nim ten ruszył na misję.


Daria leżała chwilę, po czym spróbowała wstać, i ku jej zaskoczeniu udało się jej to. Zwlekła się z łóżka i z nie małym trudem, lecz samodzielnie dotarła do ściany, pod oknem. Miasto na zewnątrz wyglądało jak po wojnie.. w sumie niczego innego nie spodziewała się zobaczyć.  Ręką złapała  boczną krawędź parapetu, która była tak naprawdę zmyślnym skanerem. Coś zapikało i parapet uniósł się w górę.


Stał w kuchni i czekał, aż woda się zagotuje.  Nagle rozległ się huk! Jakby wystrzału.  Mężczyzna skulił się odruchowo i popatrzył na czajnik, i dopiero po chwili doszło do niego skąd dobiegł dźwięk. Wte pędy pobiegł do pokoju. Bez trudu otworzył drzwi,  i targnął nim wstrząs. Na podłodze w kałuży krwi leżała Daria. Mężczyzna tylko osunął się w progu prawie bezwładnie, zwiesił głowę, po dłuższej chwili zaszlochał, a policzku  spłynęła mu łza.

ODWETWhere stories live. Discover now