Nie wiem jak wy, ale ja kocham siłownię. Uwielbiam ją. Gdy tylko na nią przychodzę, czuję się jak ryba w wodzie. Tak było i tym razem.
Jestem dość niską brunetką i raczej nie wyróżniam się zbyt swoim wyglądem. Ot taka cicha myszka haha, wiecie jak to jest. Więc jak już mówiłam nie wyróżniam się zbytnio swoim wyglądem i zachowaniem w sumie też nie.
Tego dnia weszłam do siłowni jak zwykle w pełni uśmiechnięta.
- Siema! - powiedziałam do siedzącej przy strefie wypoczynku trenerki.
- Cześć - odpowiedziała mi. Ale była jakaś nieprzytomna. Nie wiedziałam o co chodzi, ale spojrzałam tam, gdzie ona i zobaczyłam niemałe zbiegowisko w rogu siłowni.
- Co tam się dzieje? - zapytałam. Dziewczyna spojrzała na mnie.
- Nie słyszałaś, Karina?
Pokręciłam głową.
- A co jest?
Dziewczyna westchnęła i uśmiechnęła się.
- Gwiazda przybyła.
Pokręciłam głową.
- Nic mnie to nie obchodzi.
Weszłam do szatni, przebrałam się i wzięłam do ręki bidon z wodą. Do uszu włożyłam słuchawki i ruszyłam na siłownię. Od razu zabrałam się za moje ulubione zajęcie, a więc zaczęłam robić sobie fotki w lustrze. Gdy już skończyłam stwierdziłam, że to pora na odpoczynek. Poszłam więc do strefy odpoczynku i siadłam sobie. Na słuchawkach akurat leciały mi najfajniejsze letnie hity i machałam głową w ich rytm. Wstawiałam fotkę na instagrama, kiedy nagle światło nade mną zgasło. Przerażona podniosłam wzrok tylko po to, żeby zobaczyć, że stoi nade mną jakiś typ. Serio wielki typ.
- Hej? - powiedziałam niepewnie.
- Siema - odpowiedział głębokim głosem. Był serio wielki, miał dziary wszędzie i był łysy. Fajny był. Od razu się zarumieniłam.
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytałam. Uśmiechnął się.
- Hehe, możesz...
Na chwilę zapadła między nami cisza.
- Jak? - dopytałam.
- Nie ważne hehe - zaśmiał się. Pokiwałam głową. - Fajna jesteś.
Zarumieniłam się.
- Dziękuję... - wydusiłam z siebie.
- Bardziej jara mnie VVS, niż twój brokat - powiedział nagle, a ja otworzyłam ze zdumieniem usta.
- Słucham?
- Jestem jak Pegaz, chciały się kurwy na plecach przejechać.
Uniosłam zdziwiona brwi do góry.
- Okej. Jestem Karina.
- Patryk.
Podał mi dłoń, a w zasadzie to łapę. Uścisnęłam ją, ale trochę się bałam, że złamie mi palce.
- Ała - syknęłam, kiedy ścisnął moją dłoń
- He he he - zaśmiał się.
Spojrzałam na niego, a on zmarszczył brwi.
- Słuchaj, mnie wychowała ulica. Serio. Nie miałem nic. Kiedyś nie miałem. Ale dorobiłem się. Teraz mam. Kiedyś nie miałem, ale teraz mam. Czaisz?
Pokiwałam głową.
- Dlatego... - kontynuował. - Dlatego omijam driftem biedę.
Znów pokiwałam głową.
- Nazwali po mnie burgera - oznajmił.
- Wow - wyszeptałam. Serio mi zaimponował.
- Chcesz się przejechać zobaczyć jak smakuje?
- Burger?
- He he he - zaśmiał się. - Tak, burger - dodał po chwili.
Pokiwałam głową.
- Super, tylko zrobię jeszcze serię - oznajmił i ruszył na siłownię. Poszłam za nim.
- Ile wyciskasz?
- Tak normalnie to z tonę - powiedział i położył się na ławeczce.- He he he.
Pokiwałam z uznaniem głową.
- Długo się musiałeś uczyć tego no nie?
- Kiedyś nie miałem czasu na siłownię, ale teraz mam.
Pokiwałam głową. Siedziałam na ławeczce do podnoszenia ciężarów i patrzyłam jak Patryk obok mnie wyciska kolejne kilogramy.
- Co ty masz właściwie na nogach? - zapytałam go.
- Mam na nogach vapo, a ze sobą waporyzator.
- Aha - odpowiedziałam.
- Nie no żartuję. To skiety klapki.
Odłożył obciążnik i podniósł się z ławeczki.
- To co? Idziemy?
Uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową.
cnd...