01

2.4K 68 29
                                    

Wychodząc z uczelni opatuliłam się bardziej szalikiem czując jak chłodne powietrze coraz bardziej uderza w moją skórę. Pogoda jak na listopad przystało, nie dopisywała, a dodatkowo za oknem już o siedemnastej było ciemno.

Nienawidziłam wracać z uczelni o wieczornych godzinach, bo Kraków nocą jest naprawdę przerażający. W dodatku mój tramwaj odjeżdża pięć minut przed zakończeniem mojego ostatniego wykładu, dlatego byłam zmuszona iść na pieszo.

Całą drogę z uczelni słyszałam za sobą kroki, jednak kiedy się odwracałam nikogo nie widziałam. Zastanawiałam się czy tylko mi się wydawało czy faktycznie ktoś mnie śledził, jednak kiedy w szybie zaparkowanego samochodu zobaczyłam męską postać wiedziałam, że nie wydawało mi się. Jeszcze bardziej przeraziło mnie to, że ja rozpoznałam tą osobę.

Odrazu wyjęłam z kieszeni płaszcza telefon i wybrałam ostatnio wybierany numer. Czekałam chwilę, a kiedy nie dostałam odpowiedzi nerwowo rozłączyłam się wybierając kolejny numer.

- Jesteś w Krakowie...?

**

Za oknem mocno się rozpadało, a ja siedziałam na krześle tępo wpatrując się w szybę, za którą co chwilę się błyskało. Byłam niesamowicie roztrzęsiona, a cisza obijająca się o ściany mojego mieszkania jeszcze bardziej mnie przytłaczała.

- Proszę. - spojrzałam w szybie na odbicie mojego przyjaciela, który postawił obok mnie kubek z herbatą.

- Dzięki Kacper. - uśmiechnęłam się. - Gdyby nie ty...

- Nie, Zośka, nie gdybaj. Jesteś tu i wszystko jest dobrze. - uśmiechnął się pocieszająco. - Kiedy chcesz mu powiedzieć?

- Pogadam z nim na spokojnie w niedzielę. - westchnęłam cicho, ale naszą rozmowę przerwał dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Wymieniłam z Kacprem spojrzenia i razem ruszyliśmy do przedpokoju.

- Znowu brałeś?! Kurwa mać! Powiedziałeś, że już tego nie robisz! - rzuciłam na starcie patrząc w oczy chłopaka.

- Zośka daj mi spokój. Nie mam ochoty słuchać twoich kazań. - blondyn wywrócił oczami i zdejmując buty ruszył do sypialni, a ja wypuściłam głośno powietrze.

- Czy ty naprawdę nie widzisz, że tym gównem robisz same problemy nie tylko sobie, ale też wszystkim wokół? - złapałam go za ramię tym samym zmuszając go do odwrócenia się do mnie.

- Narazie to ty robisz same problemy.

- Dobrze, chcesz brać to gówno i się niszczyć? Proszę bardzo! Ale beze mnie i nie kosztem mojego bezpieczeństwa.

- Co?

- Jeden z twoich dilerów śledził mnie dzisiaj od uczelni prawie pod sam blok. Gdyby Kacper nie przyjechał to nie wiem co by było.

- Czemu nie dzwoniłaś? - momentalnie jakby otrzeźwiał i widziałam zmartwienie na jego twarzy.

- Nie dzwoniłam?! Dzwoniłam i pisałam, ale ty miałeś to w dupie. Z resztą jak zawsze! Nie interesuje cię nic. Tylko radyjko, wytwórnia, melanże, chlanie i ćpanie! - wyrzuciłam z siebie wszystko i poczułam jak po moich policzkach spływają łzy. - Pora dorosnąć Janek! Masz dwadzieścia dwa lata i dziecko w drodze! Ogarnij się wreszcie!

Dopiero po chwili dotarło do mnie co powiedziałam przez co momentalnie podniosłam wzrok na twarz chłopaka, który chyba jeszcze analizował to co usłyszał.

- Jesteś w ciąży?

- Tak. - westchnęłam i usiadłam na kanapie chowając twarz w dłoniach.

- Niemożliwe. - wypalił nagle. - To napewno nie jest moje dziecko. - momentalnie poderwałam się do góry. Byłam naprawdę w szoku, że to powiedział.

- Słucham? Czy ty właśnie zasugerowałeś mi, że cię zdradziłam?

- Tak, właśnie to powiedziałem. - odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, a ja bez namysłu podeszłam do niego i wymierzyłam mu cios w policzek.

- Wyjdź stąd. - rozkazałam wskazując ręką na drzwi. - Żegnam.

Janek spojrzał na mnie ostatni raz i posłusznie ruszył do przedpokoju. Po chwili usłyszałam trzask drzwi, a ja sama zjechałam plecami po ścianie momentalnie zalewając się łzami.

- Zosia... - Szyman kucnął obok mnie. - On nie wie co mówi, jest naćpany.

- Idź za nim Kacper, żeby nic mu się nie stało. - spojrzałam na przyjaciela, a on złożył krótki pocałunek na moim czole i łapiąc po drodze swoją kurtkę wyszedł z mojego mieszkania.

Ludzie myślą że mamy życie usłane różami a nie widzą nic.

One shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz