Rozdział I

86 7 9
                                    

Dominik siedział na barowym stołku popijając Pilsnera. Był piątek, dzień przed Halloween, trochę po godzinie 23. Lokal nie miał zbyt wielu klientów, gdyż promowana impreza tematyczna miała odbyć się dopiero jutro. Na małym parkiecie bujało się do rytmu kilka licealistek, na kanapach obściskiwały się pary, które rano nie będą pamiętać swoich imion, a pod ścianą, przy większym stoliku, krzyczała jakaś większa grupa. Przy barze siedział tylko on. Czekał. Piwo w butelce się kończyło, a jej wciąż nie było...

– Poproszę jeszcze jedno. – Skinął na barmankę w kapeluszu czarownicy.

– A jest dowodzik? – zapytała spoglądając na niego spode łba.

– Jestem stałym klientem! – Oburzył się. – Poza tym, przed chwilą mi jedno sprzedałaś.

– Jedno to jeszcze nie rozpijanie nieletnich. – Wzruszyła ramionami, przecierając blat.

– Rozumiem, jesteś tu nowa – bąknął i zaczął szukać dowodu w kieszeni jeansów.

Ciągle mu się to zdarzało. Kiedy się ogolił wyglądał jak maturzysta, nikt nie spodziewałby się, że jest już na trzecim roku fizyki technicznej i pisze inżynierkę. No, chyba, że z fizyki... to można było akurat zgadnąć. Ubierał się jak stereotypowy „nerd". Jeansy, trampki, t-shirt z napisem „Bazinga" i narzucona koszula w zieloną kratę (która odróżniała strój codzienny od wieczorowego), a do tego, oczywiście – okulary, bez których nic by nie widział.

Przychodził tutaj co piątek. Nie dlatego, że był jakimś wielkim fanem klubokawiarni, wręcz przeciwnie, do tej pory, raczej rzadko bywał na mieście. Wszystko zaczęło się miesiąc wcześniej, kiedy przyszedł tu za namową kolegi z roku, który męczył go o wspólny wypad na piwo już od dłuższego czasu. Dominik podejrzewał, że znajomy ma w tym jakiś ukryty cel, jak na przykład zacieśnienie więzi, aby móc od kogoś bez limitu pożyczać notatki, ale możliwe, że Rafał chciał być po prostu dobrym kumplem. Siedzieli wtedy na kanapie naprzeciwko wejścia i popijali trzecie piwo.

Ruch był wtedy nieporównywalnie większy niż obecnego wieczoru. Rozmawiali o minionych wakacjach, czekającym ich w tym semestrze „gównianym" projekcie zespołowym, zbliżającej się premierze Tomb Ridera, a także, jak to się zdarza facetom po trzecim piwie, oceniali wzrokiem dziewczyny w klubie.

– Ta blondynka, takie mocne 6, ale w cosplayu byłoby 8, co nie Domingo? – zagadnął Rafał.

– Ładna – zgodził się bez przekonania.

– Kurde, Stary, żadna laska ci się tutaj nie podoba. O co ci chodzi? Powiedz jakie lubisz. Może coś dzisiaj wyrwiemy! Będę twoim skrzydłowym, tylko powiedz która – nalegał.

– Nie mam ochoty, Rafi – odpowiedział niby od niechcenia, ale prawda była taka, że bardzo chciał zagadać do dziewczyny, jednak, niestety, nie miał do nich śmiałości.

Wtedy, weszła ONA. Dominik przeczesując tłum wzrokiem, zatrzymał się na niej i nie mógł już oderwać oczu. Miała długie hebanowe włosy, jasną cerę, szczupłe, powabne kształty. Była w seksownej sukience odkrywającej ramiona i niebotycznie wysokich kozakach za kolano, z imitacji wężowej skóry, a przez ramię miała przewieszoną torbę, dziwacznie dużą jak na wieczór w klubie. Uwagę przyciągał nie tylko jej odważny strój, ale też sposób w jaki się poruszała, było w nim coś... magicznego.

– Aaa... rozumiem, typ wampirzycy, co? – rzucił ze śmiechem Rafał śledząc wzrok kolegi.

Dominikowi jednak, kobieta nie przypominała krwiopijcy, a raczej zupełnie inną postać ze świata fantasy – Yennefer. Kiedy był jeszcze nastolatkiem zaczytywał się Wiedźminem Sapkowskiego, był fanem gier i czekał z niecierpliwością jak powstanie w końcu dobry film lub serial na podstawie serii. Polską ekranizację z 2001 uważał za nieśmieszny żart. Chociaż kobieta w klubie miała czarne zamiast fiołkowych oczu, a jej włosy były, jak na słynną ukochaną Geralta, zbyt proste, Dominik, w tamtej chwili, przekonany był, że ujrzał właśnie uosobienie wszystkich swoich fantazji okresu dojrzewania.

Czarownica i KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz