Rozdział czwarty

913 49 32
                                    

ROZDZIAŁ CZWARTY

Odkąd Malfoy użył na niej zaklęcia, spała bardzo mało. Zaledwie cztery, czasem pięć godzin na dobę. Kładąc się często po pierwszej w nocy, już po piątej rano budziła się wyspana i wstawała, wiedząc, że już nie uśnie. Tak było i tego niedzielnego poranka.

Hermiona nawet nie musiała sprawdzać godziny - wiedziała, że minęła piąta rano, a jej umysł już zaczął pracować, planując wszystko, co musiała dziś zrobić.

Nie robiąc hałasu, podniosła się i zabrała ubrania do łazienki. Szybko naciągnęła czarne dżinsy i gruby szary sweter do pół uda, związała włosy w warkocz i umyła twarz i zęby. Nie przyglądała się sobie w lustrze wnikliwie - wiedziała, że jej twarz nie miała zdrowych kolorów, a włosy stały się matowe. I naprawdę było to dla niej bardzo mało ważne.

Pozbierała przybory toaletowe, złożyła piżamę i cicho odniosła swoje rzeczy do dormitorium, po czym wyszła. Zamek jeszcze był cichy, zdecydowana większość mieszkańców i portretów spała.

Z reguły rano siedziała w bibliotece, ale poczuła się spragniona, więc zeszła na sam dół. Weszła do Wielkiej Sali, nie spodziewając się w niej nikogo, ale przy stole Slytherinu siedziała pochylona osoba, w której, gdy podeszła bliżej, rozpoznała Pansy Parkinson. Ślizgonka na moment uniosła głowę, lekko się skrzywiła, a potem wróciła do pisania po długim pergaminie.

Hermiona wzruszyła nieznacznie ramionami i usiadła na swoim miejscu. Nie minęła długa chwila, a na stole pojawiły się dania śniadaniowe i napoje. Kiedyś pewnie by się zmartwiła, że niepokoi swoją obecnością przepracowane skrzaty domowe. Teraz tylko nalała sobie duży kubek herbaty i wyciągnęła książkę do Eliksirów dla trzecich klas. W najbliższy wtorek to właśnie z nimi Malfoy miał mieć zajęcia, a skoro wymusił na niej pomoc, to wolała przypomnieć sobie większość potrzebnych informacji. Była dobra z Eliksirów, choć nie tak dobra jak Malfoy - co ją jak zawsze irytowało - jednak uczyć się a uczyć kogoś było kolosalną różnicą, więc przypomnienie materiału stało się niezbędne.

Ze znudzeniem czytała kolejne receptury, proces warzenia, wertując podręcznik, który kiedyś znała praktycznie na pamięć. Merlinie - pomyślała - jakie to wszystko było nudne, gdy mogła uwarzyć każdy z tych eliksirów nawet obudzona w środku nocy, i to co najmniej na ocenę powyżej oczekiwań samego Snape'a.

Z lekkim trzaskiem zamknęła podręcznik, prychając cicho. Jedno było dla niej jasne - nie umiała przekazywać wiedzy. Ona uczyła się sama, sama chciała wszystko pojąć i zrozumieć. Gdyby tylko uczniowie wykazywali minimum jej zapału do wiedzy, te durne korepetycje nie byłyby im w ogóle potrzebne.

Herbata zdążyła ostygnąć, ale wypiła ostatnie łyki i już miała się podnieść, gdy zauważyła, że Pansy jej się przygląda.

- No co? - zapytała lekko zaczepnym tonem, czując się rozdrażniona takim obcesowym zachowaniem.

Z lekko wyniosłą miną, Pansy mruknęła:

- Faktycznie się zmieniłaś.

Nie do końca wiedząc, jak ma się zachować, Hermiona usiadła prosto, świdrując Ślizgonkę spojrzeniem.

- Taak - powiedziała spokojnie, przeciągając słowo - bo ty akurat najwięcej o mnie wiesz.

Pansy zmrużyła oczy i zwijając długaśny pergamin, prychnęła z pogardą.

- Wiem tyle, że więcej ludzi się nad tobą trzęsie niż zasługujesz, a ty masz to gdzieś. Jakbyś ty jedna jedyna przeżyła dramat, a cała reszta była w tym czasie na wakacjach...

- Zapędzasz się, Parkinson - przerwała jej Hermiona, patrząc na nią twardo.

- A nie mam racji? - Brwi Pansy uniosły się wysoko. - Mała Weasley, Longbottom, Lovegood, nawet Zabini i nasz szanowny dyrektor... i Draco - wysyczała na koniec, ewidentnie urażona.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 26, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gra tajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz