- Proszę pani – przerwał niezręczną cisze mężczyzna zjawiający się nagle w zimowym ogrodzie. Wszyscy jednocześnie podnieśli wzrok na przybysza, przerywając dłubanie we wciąż pełnych talerzach. – Proszę mi wybaczyć, że przeszkadzam, ale pani goście już tu są.
Ciotka Ivone przewróciła od niechcenia oczami i machnęła na lokaja, oddelegowując go z pokoju. Bez pośpiechu dopiła ostatnie łyki herbaty.
- Przepraszam kochani, ale musze przerwać ten uroczy poczęstunek – rzuciła z wyczuwalnym przekąsem, spoglądając na zegarek i podnosząc się od stołu. – Pati – skierowała się do już wstającego ze swojego miejsca Patricka. – Zacznę sama, ale chciałabym, abyś dołączył do mnie, po tym jak pokażesz Grace jej pokój.
- Oczywiście, Ivone – przytaknął bezzwłocznie i podał mi dłoń. – Nasze bagaże są już na górze – przekazał mi. – To nie powinno długo potrwać. Możesz poczekać na mnie w pokoju lub spędzić czas w ogrodzie. Lila na pewno z przyjemnością dotrzyma ci towarzystwa.
Zerknęłam na dziewczynę siedzącą przede mną. Jej mina i świdrujące mnie spojrzenie nie wskazywała jakoby miała najmniejszą chęć spędzić ze mną choćby trzy sekundy, ale przytaknęła bez słowa.
- Dziękuję. Chyba jednak zostanę w pokoju, wezmę prysznic i trochę się zdrzemnę. Poprzedniej nocy nie spałam zbyt długo. Dobrze mi zrobi chwila dla siebie.
- Świetnie. Tędy - wskazał na korytarz. Stamtąd do pokoju poprowadził nas lokaj. Ivone nie było nigdzie widać. Obejrzałam się przelotnie za siebie, Lila także zniknęła ze swojego miejsca przy stole.
Mijaliśmy piękne wnętrza pustych korytarzy i zamkniętych pokoi, aby w końcu dotrzeć do jednych jedynych otwartych drzwi, z których wylewała się fala światła, dochodząca z wielkiego na całą ścianę okna po prawej, z wyjściem na przestronny, marmurowy taras. Sypialnia była ogromna, jak wszystko w tym domu. Mahoniowe łóżko, z czterema kolumnami na każdym z rogów, stało na środku ściany naprzeciw okna i było tak duże, że zmieściły by się na nim cztery osoby. Weszłam wolno do pomieszczenia, rozglądając się dokoła. Było jasne, ciepłe, przytulne. Miało wszystko czego potrzeba, aby wygodnie spędzić tu kilka dni, czy nawet tygodni. Było biurko do pracy, stolik kawowy przy oknie z dwoma fotelami. Elegancka skórzana otomana w rogu wydawała się wygodna niczym hamak. Widok z okna wprost na otwarty ocean sprawiał, że zapominało się na chwilę o oddychaniu. Domyślałam się, że musiał robić jeszcze większe wrażenie rankiem, zaraz po przebudzeniu.
- Pokój kąpielowy jest za tymi drzwiami – odezwał się Patrick, gdy lokaj zniknął bez słowa. Wszyscy w tym domu zdawali się być dość małomówni i tajemniczy. Mieli też zaskakującą umiejętność do znikania gdzieś w czeluściach korytarzy. – Tu możesz rozpakować swoje rzeczy. Jeśli masz coś do prania, przekaż to pokojówce. Przepraszam cię, ale muszę dołączyć do ciotki na dole. Zrelaksuj się. Widzimy się później - oznajmił mi Patrick, całując mnie w czoło.
- Poczekaj proszę – zatrzymałam go w drodze do wyjścia. – Mam coś do omówienia. - Patrick wygiął usta w zniecierpliwieniu. – To potrwa tylko kilka minut.
- Zdaje się, że ludzie na dole mogą jeszcze chwilę poczekać – odparł, chwytając mnie za dłoń i prowadząc do brzegu łóżka. Siadając na nim zachęcił mnie klepnięciem obok siebie w pościel, abym dołączyła do niego. – Mów, o co chodzi – ponaglił mnie łagodnie przechylając głowę w moją stronę.
- Co właściwie powiedziałeś ciotce Ivone i Lili na mój temat? – zaczęłam, choć nie wiem czemu z trudnością przychodziło mi to pytanie. Patrick spiął się dostrzegalnie, co jedynie potwierdziło moje przypuszczenia. Byłam przekonana, że po tak długim czasie i przeszłości jaką dzieliliśmy z Patrickiem nie musimy mieć przed sobą tajemnic, szczególnie takich, które mogą rzutować na obraz mnie jako kobiety. Z nerwów zaczęłam bawić się sznurkiem przy pasku sukienki. Chyba bałam się jego odpowiedzi.
- Dlaczego pytasz? – odpowiedział pytaniem na pytanie. podejrzliwie mrużąc na mnie oczy.
– Lila wypytywała mnie na jak długo zostaniemy i generalnie o nas i po jednej z moich odpowiedzi nagle ucichła i zrobiła się dla mnie wyjątkowo chłodna. Odniosłam wrażenie, że myślała, że jestem kimś innym lub zna jakąś inna historię naszego spotkania. Jeśli nie powiedziałeś im całej prawdy, rozumiem, chciałabym tylko wiedzieć dlaczego. Dobrze byłoby także, żebym co konkretnie usłyszeli na mój temat, abyśmy oboje trzymali się jednej wersji wydarzeń.
- Wiesz jak mało czasu mieliśmy i jak wszystko szybko się potoczyło. Gdy dzwoniłem do Ivone uprzedzić ją o naszym przyjeździe powiedziałem jej, że spotkałem moją miłość z dawnych lat na jej jachcie i że zabieram cię ze sobą do Australii. Nie miałem czasu wyjaśnić, że znamy się jeszcze z Californii, a właściwie to ona nie miała czasu słuchać. Być może ciotka, opowiadając Lili o tobie, coś przekręciła lub dodała od siebie i stąd nieporozumienie. Obie z ciotką są bardzo przeczulone na temat moich znajomych sprzed wypadku. Wiedzą, że nie pamiętam nic z tamtego czasu i boją się, że ktoś będzie próbował to wykorzystać. Przepraszam cię Grace, jeśli w związku z tym spotkała cię jakaś nieprzyjemność.
- Rozumiem – zawiesiłam głos analizując w myślach to co mi powiedział. – Czyli niezwłocznie wyjaśnisz ciotce, że znamy się sprzed wypadku i nie próbuję cię wykorzystać, tak?
Patrick uśmiechnął się łobuzersko. Pchnął mnie delikatnie na łóżko za mną i w sekundę znalazł się na mnie, blokując mi swoim ciałem ewentualne drogi ucieczki. Nie to żebym miała ochotę gdziekolwiek uciekać.
- Prawdę mówiąc miałem nadzieję, że troszkę mnie później wykorzystasz – mruknął, przykładając usta do mojej szyi i podążając pocałunkami w dół do mojego biustu. Jednym palcem uwolnił sutek spod warstw odzieży i zakręcił na nim kółko ciepłym językiem. Poczułam jak w dole moje ciało momentalnie odpowiada na jego ruchy. Pragnęłam go tak samo jak wczoraj, jak niegdyś, jak zawsze. Chwyciłam jego włosy w palce i przyciągnęłam jego głowę do pocałunku. Nogami objęłam go w biodrach i zafalowałam ciałem, drażniąc rosnącą wypukłość w okolicy rozporka.
- Mogłabym cię wykorzystać teraz, jeśli dasz mi minutę – jęknęłam, gdy przycisnął mnie mocno do materaca, pocierając łechtaczkę twardym na kamień wzwodem.
- Minutkę? Proszę mnie tak nie obrażać – warknął z udawanym oburzeniem w moje usta i zagryzł moją dolną wargę. Jęknęłam w rozkoszy. – Niestety muszę iść skarbie, ale radzę ci dobrze odpocząć, bo dziś w nocy długo nie pośpisz – oderwał się od moich warg i podniósł, poprawiając napęczniały kształt w dole. Wiedziałam, że to obietnica, a nie groźba. Po sekundzie zniknął za drzwiami z figlarnym, tak dobrze pamiętanym przeze mnie z dawnych lat, uśmiechem.
Zmierzyłam sufit nade mną z lekką złością. Przez to wszystko nie zdążyłam zapytać o całą resztę spraw, które męczyły mnie w środku. Dotychczas nie dowiedziałam się na jak długo zostajemy, a przede wszystkim dlaczego nawet przelotnie nie wspomniał o byłej dziewczynie, z którą przecież, zgodnie z tym co powiedziała mi Lila, spotykał się przez pięć lat? Prawdopodobnie opiekowała się nim po wypadku. Dlaczego się rozstali? Czy nadal coś do niej czuł? Nie miałam zamiaru nękać go pytaniami o nią od razu. Możliwe, że nie był gotowy o niej mówić, najbardziej prawdopodobne było to, że po prostu nie było dobrego momentu, aby tę rozmowę przeprowadzić. Oba powody wydawały mi się racjonalne i usprawiedliwiały go w jakiś sposób, ale nie miałam zamiaru zapomnieć, że temat w ogóle nie istnieje.
Podniosłam się na łokcie i aż krzyknęłam z zaskoczenia, natrafiając wzrokiem na Lilę stojącą w wejściu do sypialni. Cicho zamknęła za sobą drzwi i splotła ramiona na piersi.
- Musimy porozmawiać – odezwała się.
Jej wyraz twarzy był dla mnie nieodgadniony i nieco niepokojący. Równie dobrze mogła być na mnie zła, co współczuć mi sytuacji w jakiej się znajdowałam.
- W porządku, co chciałabyś wiedzieć? Nie mam nic do ukrycia – odparłam, a Lila skrzywiła się, jakby to co powiedziałam, zabolało ją wewnątrz. Podeszłą do biurka i odwróciła fotel w moją stronę, zasiadając na nim, jak na przesłuchaniu. Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Przynajmniej chciała porozmawiać, a to był już duży krok naprzód.
- Kiedy i jak się poznaliście, kim dla siebie jesteście, co wiesz o Patricku? Generalnie powiedz mi coś więcej, niż wcześniej. Nie mamy dużo czasu. Spróbuj opowiedzieć krótszą wersję.
Patrzyłam chwilę na dziewczynę, nie wiele młodszą ode mnie, starając się pojąć jej intencje. Jej intensywnie wpatrzony we mnie wzrok, mówił mi, że Lila próbuje zrobić dokładnie to samo w moją stronę. Nie mogłam winić jej za to, że jest ostrożna i podejrzewa mnie o próbę oszustwa czy wykorzystania sytuacji. Patrick i jego rodzina byli bogatymi ludźmi i prawdopodobnie nie raz ktoś chciał zaliczyć darmową przejażdżkę na ich fortunie. Kochałam Patricka i zależało mi aby jego rodzina to wiedziała, nie powinnam czuć się zatem dziwnie, gdy miałam tłumaczyć się z tego dlaczego tu jestem, jednak mimo wszystko sytuacja była dość niekomfortowa. Ale jak już się powiedziało „a"...
- Od czego by tu zacząć... – Spuściłam wzrok na moje splecione nerwowo palce. - No więc poznaliśmy się gdy Patrick był na studiach i mieszkał w Californii. Byliśmy parą przez dwa lata i przez chwilę mieszkaliśmy ze sobą. Zaręczyliśmy się... Planowaliśmy przyszłość, ale gdy jego ojciec zachorował, wyjechał do Australii, aby pomóc mamie, a kilka miesięcy później nasz kontakt się urwał. ... - zamilkłam na to wspomnienie. Lila poprawiła się nerwowo na swoim fotelu. - Myślałam, że to koniec naszej znajomości. Kilka dni temu spotkaliśmy się na Moanie. Byłam tam Stewardessą od pięciu sezonów. Początkowo myślałam, że Patrick po prostu mnie ignoruje, bo nie chce pokazać przy innych, że kiedyś się znaliśmy, ale później dowiedziałam się, że stracił pamięć i ...
- Co wiesz o śmierci jego ojca? – weszła mi w słowo Lila.
Zmarszczyłam czoło.
- Nie wiele – przyznałam. – Wiem, że ciężko zachorował, a potem zmarł, a Patrick przejął jego firmę i dobrze sobie poradził z jej prowadzeniem.
To ostatnie wyczytałam z artykułu w gazecie, ale ten szczegół nie miał specjalnie znaczenia.
- A o wypadku w którym zginęła jego matka?
- Tu też nie mogę powiedzieć zbyt dużo. Wszystko co wiem, to informacje jakie znalazłam w internecie. Nie mieliśmy z Patrickiem zbyt dużo czasu, aby nadrobić zaległości, a ja nie chciałam poruszać tego tematu tak wcześnie.
- Zatem nie masz pojęcia czym on się zajmuje i jak wygląda jego życie. – Wydawała się zaskoczona.
- Wiem, że prowadzi firmę metalurgiczną, ale szczerze powiem, że nie za bardzo rozumiem, co tak naprawdę robi – potwierdziłam jej słowa. – Słuchaj, ja wiem, że możesz mi nie ufać i jak to wszystko może na pierwszy rzut oka wyglądać, ale ja naprawdę nie jestem tu po to, żeby wykorzystać Patricka i zniknąć z jego fortuną. Kochałam go wtedy i nadal kocham. Nie mam zamiaru go skrzywdzić...
- To ty nie rozumiesz, Grace – Lila przerwała mi ponownie. – Nie znasz Patricka. Nie wiesz kim on jest. Nie powinno cię tu być, to nie jest w porządku – chwyciła twarz w dłonie i pokręciła głową.
- To nie ma dla mnie znaczenia – zapewniłam ją. – Jest moim Patrickiem, mamy czas się poznać na nowo, mamy całe życie.
- To nie jest takie proste jak ci się wydaje. Życie z nim nie jest normalne, po wypadku on...
- Zatrzymaj się – teraz to ja przerwałam Lili. - Nie ma dla mnie znaczenia jak bardzo zmienił się po wypadku. Jesteśmy razem i to jest jedyne, co się dla mnie teraz liczy.
Drzwi sypialni otworzyły się i pojawiła się w nich zamyślona twarz Patricka, ale momentalnie zamyślenie zastąpiło skonsternowanie.
- A więc jednak udało wam się pogadać – zauważył zaskoczony. Co ciekawe, wydawał się niezbyt zadowolony z tego faktu.
- Chciałam tylko przeprosić Grace, za dziwną atmosferę przy branczu – skłamała Lila, podnosząc się z fotela. – Wyjaśniłam jej, że źle się poczułam. Chciałam zabrać ją na przeprosinowe zakupy, jeśli nie masz nic przeciwko, że ci ją porwę na godzinkę lub dwie.
Odpowiedziałam uśmiechem na jej zdecydowanie udawany uśmiech. Cała ta maskarada była wyjątkowo niezrozumiała. Musiałam z nią porozmawiać ponownie bez obecności Patricka, a zakupy wydawały się świetną okazją.
- To bardzo dobry pomysł – przytaknęłam z entuzjazmem. – Przyda mi się kilka nowych ubrań w szafie. W walizce mam tylko podstawowe rzeczy i kilka zmian odzieży służbowej.
- Niestety to nie będzie możliwe – oparł Patrick. – Wyjeżdżamy dziś wieczorem. Za godzinę musimy być w samochodzie na lotnisko. Weźmiemy samolot ciotki.
- Skąd ten pośpiech? – zdziwiła się Lila, a ja podzielałam jej zaskoczenie. Nie zdążyłam jeszcze dobrze poznać rodziny Patricka i liczyłam, że uda nam się spędzić tu kilka dni. Wydawało mi się także, że wczoraj Patrick zarezerwował komercyjny lot do Australii na późniejszy termin, choć nie miałam pojęcia na kiedy. Dopiero co powiedział, że mam się rozpakować, dać rzeczy do prania pokojówce, zdrzemnąć, a teraz tak nagle „wyjeżdżamy"?
- Sprawy w firmie nieco się pokomplikowały i musze wrócić do kraju szybciej niż zamierzałem. Mam nadzieję, jednak że odwiedzicie nas z Ivone w przyszłym miesiącu.
- Oczywiście. Trochę mi przykro, że nie uda mi się lepiej zaprzyjaźnić z Grace przed waszym wyjazdem. – Lila popatrzyła na mnie z wyjątkową troską, która mąciła mi w głowie. W jej głosie nie było nawet cienia złości, czy podejrzliwości sprzed momentu. Coś się zmieniło. Być może to moje wyjaśnienie spowodowało, iż zmieniła wrogie nastawienie, jednakże niesmak po przedziwnym zachowaniu z dzisiejszego przedpołudnia nie dawał mi spokoju.
Na szczęście nie zdążyłam się rozpakować, żałowałam jednak, że przed wylotem nie miałam szansy wziąć prysznica czy zmienić ubrania na coś wygodniejszego. Pobyt w domu ciotki Ivone trwał może trzy, może cztery godziny, a wydawało się, że w tym krótkim czasie wydarzyło się tak wiele, że nie wiedziałam od czego zacząć kawalkadę pytań, jaka kłębiła mi się w głowie gotowa do zadania Patrickowi. Wciąż i zarazem ponownie.
Wyjechaliśmy, krótko żegnając się z naszymi gospodarzami. Z okien limuzyny obserwowałam jak wielki biały dom znika za drzewami palmowymi porastającymi wyspę. Z jakiegoś powodu oprócz kierowcy, w naszym samochodzie pojawił się dodatkowy mężczyzna, skierowany do roli ochrony przez Ivone. Jak nas poinformowała przed wyjazdem ciotka, miał nam on towarzyszyć całą drogę do lotniska, a potem także w samolocie do Australii. Czekało nas wiele godzin lotu i dwa międzylądowania w Gwatemali i w Honolulu na tankowanie samolotu. Pomimo uporczywego błagania z mojej strony, Patrick nie dał się namówić na dłuższy postój na Hawajach, obiecując że jeszcze kiedyś na pewno mnie tam zabierze.
Większość lotu przespałam na super-wygodnym siedzeniu prywatnego odrzutowca. Stewardessa co jakiś czas pojawiała się przy moim fotelu i pytała czy nic mi nie potrzeba - to była miła odmiana. Patrick lot spędził zapatrzony w ekran swojego laptopa. Trochę inaczej wyobrażałam sobie czas razem po ponownym spotkaniu. Wydawało mi się, że powinniśmy byli cieszyć się sobą i swoim towarzystwem, zamiast tego on spędzał długie godziny pochłonięty obowiązkami. Nie mogłam mieć mu tego za złe, kierował metalurgicznym imperium wartym zapewne wiele milionów dolarów. Tłumaczyłam sobie, że takie firmy wymagają odpowiedzialnych i oddanych szefów. Świadomość ta jednak nie pozbawiała mnie rosnącego we mnie rozczarowania.
Do Queensland dotarliśmy następnego dnia nad ranem. Wysiadając z samolotu czułam się, jakby potrącił mnie czołg, a potem przejechał po mnie kilka razy gąsienicą. Moje ubrania były pogniecione i wymięte, jak wyciągnięte psu z gardła, a zagniecenia na każdym centymetrze materiału wyhodowały na sobie swoje własne zagniecenia. Miałam też wrażenie, że zaczynam lekko śmierdzieć, ale nie miałam siły nawet się tym przejąć. Cieszyłam się, że jesteśmy na miejscu i że to już koniec. Ciągły monotonny dźwięk silnika samolotu początkowo działał usypiająco, aby po dziesięciu godzinach przerodzić się w koszmarny, powodujący mdłości ból głowy. Choć absolutnie w trakcie lotu nie narzekałam na rozkładane fotele, to jedyne o czym teraz marzyłam było wygodne łóżko, a wcześniej szybki, gorący prysznic.
Ochroniarz ciotki Ivone wrócił do kraju tym samym samolotem, którym nas odeskortował. Na lotnisku za to pojawiło się dwóch kolejnych ubranych w garnitury i zapewne uzbrojonych mężczyzn. Gdy zadałam o to pytanie Patrickowi, odpowiedział jedynie, że tak jest bezpieczniej. Zastanawiałam się po co właścicielowi korporacji towarzyszyło aż tyle ochrony, ale uznałam to za swego rodzaju normę i przyjęłam do wiadomości, że tak właśnie od teraz będzie wyglądał widok na moje najbliższe otoczenie.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Wyłącznym autorem tekstu i jego właścicielem jest Marta W. Staniszewska - autor. Rozpowszechnianie, kopiowanie, jakiekolwiek wykorzystanie tekstu bez mojej zgody jest zabronione.
CZYTASZ
W oceanie złego
RomanceGrace i Patrick odnaleźli siebie nawzajem po latach rozłąki. Tylko czy lata te nie zmieniły ich zbyt mocno, aby dać im szansę na szczęśliwe życie? Czasami ludzie, których wydaje się, że znamy jak siebie samych, skrywają tajemnice, których nigdy nie...