───── • ~ .⟐. ~ • ─────
───── • ~ .⟐. ~ • ─────
Parę kolejnych dni minęło Jungkookowi naprawdę szybko i nim się obejrzał był już dwudziesty trzeci grudnia. Zapewne, niegdyś długie godziny upływały mężczyźnie w mgnieniu oka, za sprawą uroczego ducha, zamieszkującego jego posiadłość. Bowiem cały uprzedni tydzień spędził z Taehyungiem, głównie na rozmowach i lepszym poznaniu siebie nawzajem.
Ku zdziwieniu pisarza, Kim nie zniknął ani razu, przybywając w ich wspólnym domu przez okrągłe siedem dni. Dwudziestopięciolatek zastanawiał się mocno, co było przyczyną tego, że Kim rozpływał się w powietrzu. W końcu doszedł do wniosku, że musiało mieć to związek z emocjami, jakie Taehyung odczuwał. Wyglądało na to, że gdy tylko Kim zaczynał się stresować lub denerwować, znikał bez śladu. To by wyjaśniało, czemu przez ostatnie siedem dni, już spokojna zjawa trzymała się pisarza, bez nagłego rozpływania się przed oczami Jeona.
Dwójka zbliżyła się do siebie znacznie i brunet naprawdę nie potrafił wyobrazić sobie, co by było gdyby Kim nagle odszedł i już nigdy się nie pojawił. Nie, tak nie mogło się stać. Przecież Jungkook by się chyba załamał i oszalał z nieznanej mu już samotności!
Dwudziestopięciolatek potrząsnął głową, pozbywając się z niej niechcianych i nieprzyjemnych myśli. Wrócił do płukania zielonej filiżanki, z której przed momentem swoją kawę pił Rob, który wpadł na dosłownie dziesięć minutek, aby życzyć Jungkookowi wesołych świąt.
Pisarz zaśmiał się na wspomnienie o przyjaznym ogrodniku i podziękował w duchu za to, że poznał tu kogoś takiego. Gdyby nie pan McCall, Jeonowi na pewno nie byłoby tu tak łatwo od samego początku. Również pewnie, gdyby nie opowieści staruszka, nie dałby szansy Taehyungowi i prędzej czy później uciekłby do Nowego Jorku w podskokach.
— Co porabiasz?
Och, o wilku mowa... Jungkook mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, zerkając przez ramię na chłopaka stojącego w drzwiach. Następnie wrócił do wykonywanej przed momentem czynności, zanim postanowił odpowiedzieć.
— Myślę nad tym, czym możemy się dzisiaj zająć — westchnął. — Przez to, że wigilię spędzamy tylko we dwoje nie muszę zbytnio przejmować się jedzeniem, ale... Co powiesz na pierniczki? Zawsze chciałem je z kimś upiec. Sam jestem dość kiepski w gotowaniu, ale razem z pewnością coś wykombinujemy... — tłumaczył.
— Tak się składa, że jestem niesamowitym kucharzem! — przerwał mu entuzjastycznie Kim, podchodząc bliżej drugiego chłopaka. Spoważniał jednak szybko, starając się chwycić za ciężki nóż. Niestety, każda jego próba kończyła się fiaskiem. — Wygląda na to, że będziesz musiał uważnie słuchać tego, co do ciebie mówię... Przez to, że nie mogę za nic chwycić, znów musisz być moimi rękami i nogami.
CZYTASZ
𝘁𝗵𝗲 𝗹𝗮𝘀𝘁 𝗹𝘂𝗹𝗹𝗮𝗯𝘆 • taekook
Fanfiction❝𝗹𝗶𝗸𝗲 𝘁𝗵𝗲 𝘄𝗶𝗻𝗱, 𝗹𝗶𝗸𝗲 𝘁𝗵𝗲 𝗱𝘂𝘀𝘁... 𝘆𝗼𝘂 𝗮𝗿𝗲 𝘀𝗼𝗺𝗲𝗼𝗻𝗲 𝘄𝗵𝗼 𝗶 𝗰𝗮𝗻𝗻𝗼𝘁 𝗵𝗮𝘃𝗲. 𝗮 𝗽𝗲𝗿𝘀𝗼𝗻 𝗶 𝗵𝗮𝘃𝗲 𝘁𝗼 𝗳𝗼𝗿𝗴𝗲𝘁❞ bo jungkook myślał, że duchy były tylko częścią zmyślonych historyjek, opowiada...