One shot

1.6K 101 72
                                    

Ten dzień był męczarnią dla Tadeusza. Cały dzień jego szef, nijaki pan Zadecki męczył go o oddanie mu, w jego mniemaniu ważnego projektu. Projektu, którego pomimo bezustannego męczenia Tadeusz nie ukończył.
Teraz, w zaciszu swojego mieszkania, po kąpieli mógł wreszcie odetchnąć i napić się herbaty liptona w odpowiedniej temperaturze.
Jego mieszkanie nie było duże, miało odpowiednio miejsca dla samotnego mężczyzny, do którego czasem wpadł Alek, kiedy nie był zajęty romansowaniem z kolegą z pracy Tadeusza, z którym nota bene siedział biurko w biurko. Owy kochanek Alka i kolega Tadeusza nazywał się Kamil i był bardzo przyjaznym człowiekiem. Tak właściwie to Tadeusz nie znał nikogo kto by go nie lubił.
Jak zawsze przy robieniu wieczornej herbaty Tadeusz stał przy blacie, przy oknie. I jak zawsze przez nie wyglądał. Naprzeciwko jego okna stał inny blok. Było to dosłownie okno w okno, co było sporym minusem tego mieszkania według Tadeusza, jednak nie mógł nic na to poradzić. Przy wybieraniu mieszkania najbardziej kierował się ceną, jak typowy słoik. W bloku znad przeciwka nie mieszkało dużo ludzi. Wciąż się tam wprowadzali, bo blok był dość nowy. Tadeusza nie interesowało życie innych, ale postanowił popatrzeć innym ludziom w okna czekając aż woda na herbatę się zagotuje.
W pierwszym oknie, w którym paliło się światło nie działo się nic ciekawego. Rodzina jedząca obiad, oglądająca Magdę Gessler i zamieniająca od czasu do czasu ze sobą jakieś słowo. Tadeusz powiedziałby, że pół słowa, bo nie poruszali się na tyle dużo, aby wypowiadać dużo słów.
W drugim oknie było zupełne przeciwieństwo tamtej rodziny. Hałaśliwa gromadka dzieci biegała w okół stołu denerwując matkę i przyprawiając ojca o atak śmiechu. A może to typowe polskie kabarety tak go rozbawiły? Tadeusz nie wiedział i właściwie to nie chciał wiedzieć.
W trzecim oknie, tym idealnie na wprost Tadeuszowego, tak bliskim, że dobry albo nawet średni parkourowiec mógłyby na spokojnie z nich przeskakiwać Tadeusz ujrzał młodego chłopaka. Może w jego wieku, może ciut starszego albo ciut młodszego, ale wciąż zaliczającego się do grona jego rówieśników. Przestawiał, a raczej ustawiał pianino w swoim salonie. Tadeusz po chwili przyglądania się doszedł do wniosku, że to był bardziej pracownio-salon. Oczywiście ze swojego okna nie był w stanie dostrzec wszystkiego, ale był pewien, że był tam komputer, maszyna do pisania, wspomniane już panino i wszem obecne książki rozsiane po całym pokoju. Wzrok Tadeusza utrzymał się w tym oknie na wiele dłużej niż przy innych. Tadeusz chciał udawać, że to nie przez tego chłopaka, właściwie mężczyzny, ale kto by mu w to uwierzył. Ale kto by nie przetrzymał na nim wzroku. Młoda twarz, wyglądająca na bardzo zadowoloną (przynajmniej z odległości i perspektywy Tadeusza), krótkie, ale raczej nie strzyżone włosy i brązowo- czarne oczy skierowane wprost na Tadeusza. Tadeusza zalała fala paniki. Nawet go nie znał. Nie mógł z nim porozmawiać, ale jednak miał wrażenie, że te oczy właśnie lustrują go od dołu do góry, zaglądają w jego duszę. Jednak chłopak nie wydawał się być wrogo nastawiony do Tadeusza. Pomachał mu i posłał uśmiech. Uśmiech taki na pół twarzy, barwny, jaśniący i wręcz krzyczący radością. Tadeusz nie wiedział, czy nieznajomy udawał ten uśmiech czy nie, ale jeżeli tak to był w tym cholernie dobry. Czar chwili jednak prysł, gdy do pokoju nieznajomego weszła dziewczyna, która od razu zaczęła nań krzyczeć i wymachiwać rękoma. Zauważywszy, że wzrok młodego chłopaka z zadowoloną twarzą utkwiony jest w oknie, podeszła do niego i zasłoniła je firanką, burząc całą, wydawać by się mogło, że intymną chwilę. I przy okazji przypominając Tadeuszowi o wodzie i tym po co w ogóle znalazł się w tej kuchni.

- - - - - - - - - - - -
Janek od rana chodził cały w nerwach dopakowywując różne rzeczy do pudeł. Dziś wreszcie nadszedł jego wielki dzień. Przeprowadzka do własnego mieszkania! Choć wciąż miał być w tym samym mieście co jego rodzice to czuł się przez to dorośle. Jednak z pobudką jego dorosłość została przyćmiona strachem. Paniką o wszystko co możliwe. A co jeżeli nie będzie miał na czynsz? Jego siostra próbowała go uspokoić, powtarzając mu, że hej, przecież ma stałą pracę w kawiarni i dorabia grając na różnych przyjęciach lub dyskotekach.
Tak naprawdę Janek, szerzej znany pod pseudonimem "Rudy" był znanym śpiewakiem w Warszawie. Ale ile można śpiewać te same piosenki w kółko? Na takie pytanie jego siostra zawsze odpowiadała " To weź po prostu może napisz sobie nową, czy coś?
Nawet nie wiecie ile Janek oddałby, żeby tak na zawołanie pisać sobie nowe piosenki. Właściwie to po zerwaniu ze swoją byłą dziewczyną, która była jego pierwszą i jedyną muzą nie mógł napisać żadnego tekstu. Blokada artystyczna pojawiła się z pełną siłą, a wena nie chciała się pojawić.

Rośka Modern Au One-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz