Peter uwielbiał święta, odkąd pamiętał cieszył się na ich przyjście. Może trochę mniej je lubił i coraz rzadziej obchodził święta, po śmierci swoich rodziców i wujka, ale nadal w głębi serca na nie wyczekiwał.
Brązowooki skanował wzrokiem sklepowe półki, by znaleźć coś, co może spodobać się mężczyźnie. Kubki, poduszki, książki...
-Ciociu, myślisz, że Panu Starkowi się spodoba? - zapytał chłopiec, ubrany w grubą czarną kurtkę i czerwony szalik.
Kobieta uśmiechnęła się i pokiwała głową. Peter nie miał dużo pieniędzy, cóż... Z jej wypłaty niewiele starczało na inne wydatki niż rachunki, jedzenie czy ubrania. Dlatego brunetka była ucieszona, widząc jak jej wychowanek stara się, aby kupić jak najlepszy prezent dla swojego mentora.
Kobieta z powrotem spojrzała na zegarek, który trzymał Peter i mimo wszystko, wzruszyła się wiedząc, że chłopak chce wydać swoje ostatnie pieniądze na prezent dla Pana Starka.
-Chodźmy już do kasy, prezent jest wspaniały - pogładziła czuło Parkera po plecach i poszli razem do kasy, kupić przedmiot.
Brunet wydał swoje ostatnie pieniądze na prezent dla Pana Starka mając nadzieję, że mu się spodoba.
🖤
Peter i May stali przed drzwiami wieży Pana Starka. Nie była to zapowiedziana wizyta, dlatego chłopak obawiał się, że jego mentor, nie będzie zadowolony. Mimo wszystko wiedział, że Pan Stark jest w wieży z innymi Avengersami, dziś w ten dzień obchodzą razem święta. Mimo, że go nie zaproszono, nie czuł żadnej urazy, przynajmiej tak mu się zdawało.
-Co jeśli Panu Starkowi nie spodoba się prezent? - zapytał brunet, mając obawy.
Parker doskonale zdawał sobie sprawę, że Pan Stark może mieć wiele takich zegarków. Kupił go za jedynie kilkanaście dolarów. Pewnie Tony nawet nie miał tak taniej koszulki, a co dopiero jego pozłacane zegarki.
-Na pewno mu się spodoba - May próbowała dodać mu otuchy.
Po chwili namysłu, chłopak zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Nie chciał wyjść na niekulturalnego.
Po dosłownie kilku sekundach w drzwiach, pojawił się Kapitan Ameryka. Ubrany w niebieską koszulkę i szare jeansy, szeroko się do nich uśmiechnął.
-Peter, Pani May! - powiedział Steve, wpuszczając ich do środka.
-Przepraszam za niespodziewaną wizytę, ale... - zaczął się jąkać brunet.
-Nic nie szkodzi - Rogers poklepał go po plecach, idąc w głąb salonu.
May oraz Parker, zostawili swoje kurtki oraz szaliki na wieszaku i ruszyli za blondynem.
W salonie ukazał im się wielki stół z wieloma daniami, choinka i dużo dekoracji. Był tu praktycznie każdy przyjaciel Tonego, w tym oczywiście członkowie Avengers.
Peterowi zrobiło się głupio, że nie ma dla każdego prezentu. Niestety ledwo starczyło mu pieniędzy na jeden, a co dopiero na tyle...
-Peter! - krzyknęła Natasha, wstając od stołu.
Romanoff podeszła do nich i przywitała się, tak jak każdy. Była bardzo miła atmosfera.
Nastolatek po przywitaniu się ze wszystkimi, usiadł na kanapę, przyglądając się jakiemuś świątecznemu filmowi, który leciał akurat w telewizji.
May odeszła na bok i usiadła koło milionera przy stole.
-Witaj May- odparł Stark, spoglądając na kobietę.
-Cześć Tony-odpowiedziała brunetka.
Stark gdy zobaczył, wchodzącego do salonu Petera, od razu zalała go fala poczucia winy. Nie zaprosił go na święta mimo, że tak naprawdę zaprosił wszystkich.
Czuł się głupio, miał w planach przecież pojechać jutro na święta do chłopaka i jego Ciotki, aby wspólnie w trójkę spędzić ten czas. Niestety plany mu się pokrzyżowały, a brunet sam mu złożył wizytę.
-Czas rozdać prezenty! - krzyknął wesoło Banner.
Zrobił się harmider, Tony obserwował jak każdy rozdaje sobie prezenty, składając tym samym życzenia. Właściwie on tego nie musiał robić, bo podarował im je wcześniej.
Mężczyzna nagle przypomniał sobie, że nie dał przecież prezentu Peterowi. Miał go przygotowanego i zapakowanego pod choinką. Szybkim krokiem podszedł do drzewka i wyciągnął spod niego, średniej wielkości opakowany, kolorowym papierem karton.
Podszedł do chłopaka, który właściwie czekał na moment, aż Stark do niego podejdzie, bo on sam jakoś nie miał na tyle odwagi, aby to zrobić.
-Panie Stark, to dla Pana-chłopak pierwszy zabrał głos, wyciągając do mężczyzny dłoń z niewielką paczuszką, opakowaną w papier, który miał wzorki w urocze bałwany.
Tony odebrał podarunek od chłopaka i razem z nim usiadł na kanapie.
Mężczyzna otworzył prezent od młodszego i próbował powstrzymać łzy, jakie cisnęły mu się do oczu. W paczce było ich wspólne zdjęcie na którym Peter się szczerzy do aparatu, pokazując jakąś głupią minę, a on mimo zmęczenia delikatnie się uśmiecha.
Oprócz zdjęcia był metalowy zegarek, na skórzanym pasku. Tony miał wiele zegarków. Złote, srebrne, medziane. Kosztowały go miliony, ale mimo wszystko, zdjął swój dotychczasowy zegarek jaki miał na nadgarstku i założył ten od Petera, przysięgając sobie, że nigdy go nie zdejmie.
Co jeśli inne były warte miliony, skoro ten miał dla niego największą wartość?
Tony z uśmiechem, podał prezent młodszemu. Na buzi chłopaka pojawił się wielki uśmiech i iskierki w oczach, gdy zobaczył, że w kartonie znajduje się zestaw nowych klocków lego. Przecież jest to najnowszy i najdroższy zestaw jaki istnieje!
Chłopak cieszył się jak dziecko, widząc jaki prezent dostał od swojego mentora.
Właściwe Tony Stark nie chciał zdradzać brunetowi, że oprócz klocków których nie wiadomo, dlaczego tak uwielbia, dostanie później zestaw różnych gadżetów, pieniądze i jeszcze trochę innych rzeczy.
-Dziękuję Tato! - brunet przytulił mężczyznę.
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów i wykonaniu tego gestu, chłopak zdał sobie sprawę, co powiedział i zrobił. Zmieszany i zawstydzony miał już się odsunąć, gdy poczuł jak mężczyzna również go obejmuje.
-Nie ma za co, synu-powiedział wzruszony słowami Petera.
Był dla niego jak Ojciec, a on był dla niego jak syn.
CZYTASZ
ᴅᴢɪęᴋᴜᴊę ᴛᴀᴛᴏ| ᴘᴇᴛᴇʀ x ᴛᴏɴʏ
Fanfictionᴘɪᴇʀɴɪᴄᴢᴋɪ, ᴘʀᴇᴢᴇɴᴛʏ, ᴏᴢᴅᴏʙʏ ɪ ᴄʜᴏɪɴᴋᴀ. ᴘᴇᴛᴇʀ sᴋłᴀᴅᴀ ᴡɪᴢʏᴛę ᴛᴏɴᴇᴍᴜ ᴡ śᴡɪęᴛᴀ ᴀʙʏ ᴡʀęᴄᴢʏć ᴍᴜ ᴘʀᴇᴢᴇɴᴛ ɪ ᴄʜᴏᴄɪᴀż ᴘʀᴢᴇᴢ ᴄʜᴡɪʟę ᴘᴏᴄᴢᴜć sɪę sᴢᴄᴢęśʟɪᴡʏᴍ.