Pokusa

161 6 1
                                    

      Czy istnieje coś jak "miłość"? Jeśli tak, to nie dla mnie. Nadal wierzę w piękne rzeczy, poranne niebo muśnięte różem obłoków, niby pociągnięciami malarskiego pędzla, księżycową łunę płaszczącą się nocą po firanach, dźwięki najsmutniejszej, najcudniejszej piosenki, stukot obcasów, czy to moich, czy jego, podczas walca... Porcelanowe twarzyczki lalek, tak samo niewzruszone, gdy dziecko całuje je, by po czasie rzucić w kąt. Być może miłość istotnie jest piękną z perspektywy takiej lalki, ale, moi drodzy kochankowie, ja jestem żywą istotą. Niedorośli nikczemnicy, pocałunki rozchodzą się we mnie przyjemnym ciepłem, a im gorącej zrobi mi się od nich, tym okrutniej chłód sparaliżuje mnie, gdy odejdziecie! Pomyśleć, że tłumaczyć przyjdzie mi ludzkie uczucia "człowiekowi"... Ilekroć nachodzą mnie podobne myśli, łapię się za skroń, nie dowierzając swemu losowi. Pocieszenia zaś brzmią jak "I lewa ręka wyczucia nie ma, choć do nas należy. Jakże więc wymagać idealności u drugiego, sami sobie nie będąc idealnymi? Ciesz się, że żyjesz, trzymasz wewnątrz przełamane na wpół serce, oddychasz odorem tej naiwności, przez którą cierpisz". Do niedawna sądziłam, że choć oddycham...

      Nie raz prosiłam się o śmierć, bo mogłaby być ona największą łaską od naszego drogiego Stwórcy. Czy nie byłoby piękniej spocząć w wodnych odmętach śladem Ophelii albo choć zażyć truciznę jak Elizabeth Siddal, zamiast trwać w tym gnuśnym zawodzie? Ale zawsze wtedy czułam, jakby On trzymał mnie od śmierci z daleka i przemawiał niemym głosem: "...nie, póki nie wypełnisz tego, co dla ciebie uszykowałem...". Aż razu pewnego, nocną porą, podczas której pisałam jak zwykle kolejny poemat pełen żałości - całe szczęście zostałam obdarzona choć talentem, który pomagał mi wyzbyć się części
rozpaczy...

...wiruje w obłokach jesienny deszcz smutny
jak dawne ciał drżenie, ułuda, sen cudny
dziś szczęście spijam z ust obcych, aż boli
aż zazdrość zżera i niszczy powoli...

...świeca zagasła, a ja zadrżałam, lecz niepotrzebnie, gdyż tamta noc była moją ostatnią samotną. Za wysoką cenę, lecz czy nie tego właśnie pragnęłam? Mówi się, że złe byty łakomią się na dusze takie jak moja, na wpół przełamane, zżerane zawiścią i pragnieniem zemsty, której nigdy nie dokonają. Tak więc stanął przede mną tamtej nocy, dokładnie taki, jakim chciałam go widzieć, i choć jego piękność wskazywała na przekręt idealny, ja, przejęta dogłębnie, dałam oczarować się każdemu błyskowi na kruczych włosach, miękko kładących się na smukłe ramiona, wyprostowanej jak struna postawie, tak różniącej się od mojej w tamtej chwili, uchylonym w zwodniczym uśmiechu wargom i oczom skrytym w cieniu, z których raz po raz błyskała karminowa łuna. "Wybacz mi Panie, że będę słaba" - ta myśl była ostatnią, w której przywołałam Boga. Gdyż istotnie, chciałam być słaba, oddać, czego zechce stojący przede mną, za upragnione szczęście. Widząc nutę obłędu w moim spojrzeniu, przykląkł, by pochwycić oburącz moją pobladłą dłoń. Opłynęła mnie fala fascynacji i instynktownie przysunęłam się doń tak, że nasze oddechy zdawały się uderzać o siebie.

      — Pani — przemówił słodkim, kuszącym głosem — czemu drżysz? Oto jestem, na twoje wezwanie.

      Dostrzegłszy, że z mych otwartych ust nie zdoła wydostać się żaden dźwięk, musnął je wierzchem dłoni. Poczułam się jakby pchnięta nieznanym podmuchem, prosto w ramiona mej jedynej miłości, mego pomylenia i mej zguby.

      — Czy to aby nie sen? — spytałam tak cicho, że niesposób było usłyszeć to przez ucho ludzkie. Jednak usłyszał, bo choć nie odpowiadał długo, kątem oka dostrzegałam jego szeroki uśmiech.

       — Jeśli zechcesz nazywać mnie snem, będę nim. Jeśli pragniesz być moją panią, będę służyć ci po wieki. Jeśli łakniesz bycia kochaną — na te słowa pociemniało mi w oczach. Cóż za retoryczne przypuszczenie — pokocham cię bez chwili zwłoki. Wypełnię każdy twój rozkaz, a w zamian żądam tylko...

Pokusa {ONE SHOT}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz