Siedziałem w knajpie, której byłem stałym klientem. Było tu czuć unosząca się woń potu, alkoholu i dymu z papierosów. Rozejrzałem się po pomieszczeniu stoliki były stare, obdarte, na większości były jakieś napisy, które zrobiły pewnie jakieś dzieciaki z nudów. Gdy tak obczajałem kto tu jest zobaczyłem ją. Siedziała sama w kącie i kompletnie tu nie pasowała, miała na sobie granatową sukienkę do połowy ud i czarne szpilki. Była piękną brunetką, miała około dwadzieścia parę lat. Postanowiłem do niej podejść, gdy to zrobiłem zapytałem z uśmiechem.
- Witam piękną panią, mogę się dosiąść?
- Oczywiście. - odparła również z uśmiechem i założyła włosy za lewe ucho. Usiadłem na przeciw niej.
- Jestem Albert.
- Ja Anastazja. - wyciągnąłem prawą rękę w jej stronę, ona wykonała ten sam ruch.
- Miło Cie poznać Anastazjo. - pocałowałem wierzch jej dłoni.
- Mi również miło Cie poznać.
- Co taka kobieta jak Ty robi w takim miejscu? - zapytałem.
- Jestem z New Hampshire i zatrzymałam się tutaj przejazdem, żeby coś zjeść.
Przerwała nam kelnerka, która przyszła po zamówienie. Była wysoka miała wielkie cycki i mega krótką kieckę w której wyglądała jak tania dziwka.
- Podać coś? - Zapytała piskliwym głosem, mógłby wkurwić nawet świętego, uwierzcie.
- Dla mnie hamburgera i cole, a dla Pani zestaw dnia. - powiedziałem zirytowanym głosem, bo patrzyła się na mnie jakby chciała mnie wyruchać tu na środku knajpy.
- Dobrze. - powiedziała i odeszła kręcąc swoją wielką dupą.
- Jak ona wyglądała, jak jakaś tania prostytutka. - odezwała się Anastazia.
- Nawet gorzej. - przytaknąłem, choć przyznam, że bym się z nią zabawił. Oboje się zaśmialiśmy.
- Czym się zajmujesz? - zapytała brunetka.
- Jestem mechanikiem. - skłamałem. - a Ty?
- Prowadzę mały sklepik z ubraniami.
Po jakichś 20 minutach podeszła do nas ta sama kelnerka i podała nasze zamówienie. Zjedliśmy w ciszy. Po czym zawołałem rachunek i zapłaciłem mimo sprzeciwów Any.
- Może się przejdziemy? - zapytałem.
- Oczywiście. - odpowiedziała po chwili wahania.
Wyszliśmy i poprowadziłem ją w stronę parkingu. Gdy zobaczyłem, że nie ma nikogo w pobliżu, złapałem ją za włosy i dosłownie wrzuciłem ją do mojego czarnego mercedesa. Dziewczyna próbowała się szarpać i wyrywać, ale na nią jej się zdało, gdyż byłem na prawdę silny. Zapiąłem jej pas i usiadłem za kierownicą. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę mojego drugiego "domu". Tak właściwie nie jest mój, ale był opuszczony więc sobie go przygarnąłem jakiś rok temu. Od tego czasu było tu dziewięć dziewczyn, z tego żadna nie wyszła żywa. Wszystkie leżą zakopane pół kilometra dalej przy starej szopie.
- Co chcesz ze mną zrobić?! - brunetka zapytała płacząc, gdy siłą wyciągałem ją z samochodu i ciągnąłem w stronę domu.
- To co z pozostałymi moimi zabawkami. - odpowiedziałem zanosząc się niekontrolowanym śmiechem, a ona jeszcze bardziej zaczęła beczeć i się wyrywać.
- Nie próbuj uciec, nie warto i tak nikt Ci już nie pomoże! - krzyknąłem na nią, jak byliśmy już w środku. Cisnąłem nią o ziemię i zakluczyłem drzwi.