2. IŚCIE ZAJEBISTA LODZIARNIA

64 11 15
                                    

Już tylko trzy dni do wycieczki. Ten tydzień uczniowie klas pierwszych, czyli tych, które miały jechać na wycieczkę, mogli spędzić we własnych domach zamiast w akademikach. Prawie wszyscy z chęcią skorzystali z tej oferty. Większość osób była już na zakupach, żeby dokupić po kilka rzeczy na wyjazd. Ale nie wszyscy, a w tym gronie znajdował się Bakugo, który siedział teraz w swoim pokoju czekając na Kirishimę, z którym miał iść do galerii.

Po jakichś dziesięciu minutach czekania dało się usłyszeć dzwonek do drzwi wejściowych. Bakugo szybko podszedł do nich i otworzył. W wejściu stał nie kto inny jak Kirishima.

— Hej, Katsuki! Mogę wejść? — zapytał z uśmiechem na ustach czerwonowłosy.

— A nie mieliśmy iść do tej galerii? — odpowiedział pytaniem na pytanie Katsuki.

— Stary, wiesz, że daleko mam do ciebie? Zmęczyłem się trochę.

— No dobra, właź, tylko na chwilę — powiedział lekko zirytowany blondyn i obaj weszli do środka, by następnie udać się do salonu.

— Chcesz coś do żarcia? — zapytał Bakugo siedzącego już na dość wygodnej kanapie Kirishimę.

— Nie, ale napiłbym się czegoś.

— No to mam colę i kranówę. Wybieraj — stwierdził blondyn po krótkim przeszukaniu wzrokiem kuchni.

— Daj tą colę —powiedział czerwonowłosy do blondyna.

Katsuki po chwili podał mu szklankę z czarną, pieniącą się cieczą, a sobie nalał to samo.

— A co to za cola? Coca-Cola, Pepsi czy jakaś inna? — zadał pytanie Kirishima.

— Chuj wie, matka przelała to do jakiejś butelki po wodzie — odpowiedział blondyn.

Szybko wypili cokolwiek tam mieli w szklankach i wyszli z domu.

— No to... Co chcesz kupić? – zapytał w połowie drogi Eijiro.

— Jakieś ciuchy, ładowarkę, powerbank'a, słuchawki i jakieś inne pierdoły — odpowiedział mu Bakugo. — A ty?

— Też muszę sobie kupić ciuchy, jakieś buty i takie tam.

I tak dalej szli rozmawiając (oczywiście podczas rozmowy Kirishima oberwał kilka razy wybuchem w twarz za swoją głupotę) aż znaleźli się w galerii. Spojrzeli na witrynę pierwszego sklepu. Jakaś księgarnia. Weszli do środka, ponieważ mieli tam coś do kupienia. Chodziło oczywiście o gry na konsolę Kaminari'ego, nie o książki. Kto normalny czyta dla rozrywki papierowe książki? Przecież od tego jest wattpad, co nie?

Po kilkunastu minutach wyszli ze sklepu z trzema grami, na okładkach których widniały bardzo znane tytuły. Oczywiście ja, jako autorka, ich nie znam, bo nie wiem, jakie gry są teraz, kurwa, modne w Japonii.

Następnym sklepem, który odwiedzili był jakiś sklepik (był za mały, żeby można go było nazwać pełnoprawnym sklepem) z urządzeniami elektronicznymi. Kupili tam kilka tanich rzeczy typu ładowarki czy słuchawki. Tylko Kirishima kupił coś droższego, czyli słuchawki nauszne (mogą być serio drogie) i jakiś głośnik.

Potem poszli do jakiegoś sklepu z butami.

— Kurwa, zapomniałem portfela — powiedział Bakugo po przeszukaniu swoich kieszeni. — Zaraz wracam. Poczekaj tu na mnie.

— Spoko — odpowiedział mu Kirishima.

Blondyn szybko pobiegł do już wcześniej odwiedzonego sklepiku. Na szczęście nikt mu nie zajumał portfela. Schował go z powrotem do kieszeni i wrócił do obuwniczego. Tam zastał Kirishimę odchodzącego od kasy z parą bardzo, ale to bardzo polskich butów.

—Crocsy? Serio? — zdziwił się blondyn, patrząc, co jego przyjaciel trzyma w rękach.

— No tak. Są bardzo wygodne — odpowiedział czerwonowłosy.

Przeszli jeszcze po kilku sklepach aż udało im się kupić wszystko. Znaczy, prawie wszystko, bo nigdzie nie mogli znaleźć pocky, które koniecznie chciał kupić Kirishima (powodu, dla którego je chciał, nie zna nikt).

Podczas drogi do domu, którą oczywiście odbywali wspólnie, ciągle mijali jakieś kawiarenki i inne takie, w tym iście zajebistą lodziarnię, w której sprzedawali w chuj dobre lody. Przynajmniej takie zdanie miał o niej Bakugo.

— Ej, może skoczymy na lody? — zapytał czerwonowłosy.

— Po co niby? Ja tam wolę wrócić do domu i się położyć, bo te zakupy były w chuj męczące — odpowiedział mu blondyn. Miał w sumie trochę racji, ponieważ musiał biegać za Kirishimą dosłownie sprintem, bo ten latał jak głupi od sklepu do sklepu.

— No błagam, Katsuki! — zaczął prosić Eijiro robiąc słodkie oczy, co chyba przekonało naszego małego terrorystę.

— Dobra, ale ty płacisz! — zgodził się, w końcu, Bakugo.

Słysząc go, czerwonowłosy wyszczerzył swoje rekinie zęby w przecudnym uśmiechu. Bakugo widząc to, nieświadomie podniósł delikatnie do góry jeden koncik swoich ust. Choć nigdy by się do tego nie przyznał, naprawdę lubił widzieć ten uśmiech u swojego przyjaciela. Był uroczy, a za razem lekko przerażający przez ostrość jego zębów. Ale w większości uroczy.

Blondyna z rozmyśleń wyrwał głos Kirishimy, który przyniósł im przed chwilą kupione lody do stolika, do którego Katsuki nawet nie pamiętał żeby siadał. Krótko skarcił się w duchu za rozkojarzenie się taką głupotą i wziął się za jedzenie. Ale czemu on o tym w ogóle pomyślał? Chyba nie jest zbyt normalne, żeby rozmyślać nad tym, jak twój przyjaciel uroczo wygląda gdy się uśmiecha, no bo to trochę gejowskie, nie uważacie?

Bakugo spojrzał na czerwonowłosego chłopaka siedzącego naprzeciwko.

"Co za idiota. Nawet jebanej chusteczki użyć nie umie" — pomyślał Bakugo, widząc odrobinę lodów truskawkowych tworzącą zgrabną plamkę na twarzy jego przyjaciela.

— Coś nie tak? — spytał Eijiro, zauważając wzrok blondyna.

— Nic, tylko... — nachylił się do czerwonowłosego, wyciągnął do przodu dłoń i kciukiem delikatnie pozbył się nieproszonego elementu, po czym ponownie usiadł na swoje miejsce. Dopiero po upływie kilku sekund uświadomił sobie, co przed chwilą zrobił. Spojrzał na Kirishimę, który był w małym szoku. No bo, jak często można zobaczyć miłego Bakugo? Przecież prawie nigdy!

— Katsuki? Wszystk- — Kirishima chciał coś powiedzieć, ale mu przerwano.

— ZAMKNIJ SIĘ! Po prostu miałeś coś na mordzie i tyle — tej części po "ZAMKNIJ SIĘ" blondyn już nie krzyknął, tylko mruknął.

— A nie mogłeś mi powiedzieć o tym czy coś? Przecież dał bym radę — powiedział dość cicho Kirishima, ale odpowiedzi nie otrzymał.

W ciszy dokończyli jeść i ruszyli dalej w drogę powrotną, podczas której rozmawiali ze sobą, jakby nigdy nic. Jak widać, obaj pomyśleli, że najlepiej będzie o tym po prostu zapomnieć. Chyba stwierdzili, że to normalne, skoro są przyjaciółmi. Znaczy, Bakugo tylko toleruje Kirishimę, ale w jego słowniku jest to równoważne z przyjacielem, więc bez większej różnicy.

Po nie tak długiej drodze dotarli pod dom blondyna. Powiedzieli sobie szybkie "pa", po czym Bakugo wszedł do domu. Na szczęście jego rodziców nie było, więc mógł na spokojnie pójść spać, bez wysłuchiwania wrzasków matki. Jak pomyślał, tak też zrobił i po piętnastu minutach był już w łóżko, a po kolejnych pięciu zasnął.

================================
Chcecie w tym ff Tododeku? Napiszcie, bo sama nie wiem. ==>

Hayo, to znowu ja! Ogólnie to rozdział miał pojawić się wczoraj, ale, jak się okazało, w tym tygodniu miałam mało czasu na pisanie. Ale kolejne rozdziały też nie będą pojawiać sie idealnie co tydzień, więc no. No i przez to też nie wyszło dokładnie tak jak chciałam. Ale nie ma co się zamartwiać, jeszcze nabiorę wprawy i następny rozdział (mam nadzieję) będzie zajebisty. A no i nie zdążyłam sprawdzić tego rozdziału, więc jeśli są jakieś błędy to przepraszam. To chyba tyle. Bayo!
~Luka

Miłość Na Polskim Zadupiu || Kiribaku/Bakushima ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz