Stałaś przed lustrem w
delikatnej jedwabnej bluzeczce. Rozczesywałaś długie, brązowe i lśniące włosy. Malowałaś usta szminką. Intensywnie czerwoną Givenchy Le Rouge. Moją ulubioną. Wodziłem wzrokiem po całej Twojej postaci. Zbliżyłem się do Ciebie. Patrzyłem w Twoje oczy, odbite w lustrze. Od razu dostrzegłaś ten wzrok, znałaś go doskonale. Położyłem dłoń na Twoim biodrze. Uśmiechnąłem się...Była to czarna noc, a gdy otulił mnie jej mrok, przytuliłem się do Ciebie mocno. Spojrzałem w Twoje hebanowe oczy, które lekko lśniły w blasku latarni zza okna i przestałem się bać. Zamknąłem ślepia i zaciągnałem się Twoim zapachem. Pachniałaś wanilią. Uśmiechnęłaś się delikatnie, zaczęłaś przeczesywać smukłymi placami moje jasne włosy i śpiewać obcojęzyczną piosenkę o słodkiej miłości.
Zostałaś ze mną, bo byłem dla Ciebie ważny czy dlatego, że nie było nikogo innego?
Nie lubiłem, gdy się kłóciliśmy. Szczególnie rano. Dzień, który źle się rozpoczyna będzie okropny, aż do zachodu słońca.
Tak było zawsze. Rozlewałaś kawę na pościel, dopijałaś zimne resztki i leciałaś do szafki. Wyciągałaś z niej białe prochy i z uśmiechem mówiłaś; posyp. Na zgodę? Aby było nam lżej?Prosiłem Boga każdego dnia, żebym nie znalazł Cię martwej w domu na skraju niczego - przez tabletki, Twoje chore akcje i seks z obcymi typami.
Tamta noc była moją ostatnią nocą spędzoną w Twoich ramionach. Zaczęłem się bać ujadania bezdomnych psów za oknem. Nie chciałem poddać się snom o tym, że dzieje Ci krzywda.
I nie chciałem śnić o Twojej zdradzie.
Zadzwoniłaś którejś nocy. Oczka miałaś podlane łzami i wiedziałaś, że sama byłaś dla siebie destrukcją.
- Pluje na jędzę, ale kocham Cię podle. Flacha czy serce, wybierz co pęka znośniej.
Rozłączyłem się.
Nie chciałem być skrzywdzony jeszcze raz, lecz to była jedynie cisza przed burzą.
CZYTASZ
𝐂𝐈𝐒𝐙𝐀 𝐏𝐑𝐙𝐄𝐃 𝐁𝐔𝐑𝐙𝐀̨ • [one shot o kartky'm]
Fanfiction• prosiłem boga każdego dnia, żebym nie znalazł cię martwej w domu na skraju niczego, wiesz?