W szpitalnie sterylnym pomieszczeniu panowała względna cisza, przerywana jedynie dźwiękiem kapiącej wody i cichym szumem maszyn. Na białych jak śnieg kafelkach zaczęła powoli formować się kałuża, jednak nikt nie zwracał na to uwagi. Wszystkich obecnych w pomieszczeniu ogarniało grobowe milczenie, choć wbrew pozorom, byli bardzo podekscytowani, tym co się działo. Najbardziej w miejscu nie mogła usiedzieć piwnooka brunetka już od jakiegoś czasu chodząca po pomieszczeniu od ściany, do ściany. Raz na jakiś czas wygładzała szczupłymi dłońmi swój biały kitel.
Odkąd dostała szansę poprowadzenia prac nad obiektem nazywanym
"Człowiekiem w krysztale" od miesięcy chodziła jak na szpilkach, choć takowe ostatni raz miała na nogach w liceum. Obiekt (jak sama nazwa wskazuje) był dosłownie naturalnie zakonserwowanym w specyficznym, mleczno-przezroczystym krysztale człowiekiem. Stanowił fenomen i po mimo że kobieta była obecna przy jego odkryciu początkowo nie chciano jej go powierzyć. Uważano że miała za małe doświadczenie żeby nie nim odpowiednio zająć. I w ten oto sposób obiekt przez parę miesięcy przechodził z przysłowiowych rąk, do rąk coraz to bardziej wybitnych w tej dziedzinie naukowców, jednakże żaden z nich nie potrafił znaleźć sposobu na zniszczenie otaczającego mumie kryształu, szybko się zniechęcając. Aż wreszcie, po paru miesiącach, z braku chętnych trafił w ręce brunetki. Ona, zmotywowana że musi jej się udać pracowała dzień, w dzień przez ryte dwa miesiące, aż w końcu pewnego dnia przypadkiem zdarzył się przełom. Zmęczona ciągła pracą, przez przypadek upuściła dzbanek z kawą, który w spotkaniu z ziemią stłukł się, a gorąca ciecz pierwotnie w nim, zalała pół podłogi.
Część brązowego naparu wleciała nawet pod duży wózek transportowy, składający się z płaskiej platformy z kraty, z kółkami i rączkami do jej pchania. Na platformie stał dalej nienaruszony kryształ.- Jenny, nic Ci nie jest?? - zapytał wtedy mężczyzna który był z nią.
- Nie, ale trzeba tu posprzątać. - powiedziała i z westchnieniem podeszła do wózka.
- Pomożesz mi go przesunąć kawałek w prawo, żeby wytrzeć podłogę pod nim?
- Jasne, poczekaj.
Zgrabnie omijając kawałki potłuczonego szkła, podszedł do dziewczyny i pomógł jej przesunąć wózek. Później zabrali się za sprzątanie. On zbierał kawałki szkła, a ona wycierała mopem podłogę.- Ej, Jonas?
- Hmm?
- Choć tutaj.
Bondyn zaprzestał swojej poprzedniej czynności i podszedł do niej.- Widzisz te przezroczyste kropelki?
Wskazała na trasę ułożoną z wcześniej wspomnianych kropli prowadząca do wózka z kryształem.- Tak, dziwne. - nie musiał mówić nic więcej, a wiedziała że myśli o tym samym.
- Nie zaszkodzi sprawdzić. - wstała nie zwracając uwagi na to że robi ślady na dopiero co wytartej podłodze i podeszła do szuflady wyciągając z niej rękawiczki. W końcu, jeśli jest tak jak myślą i kałuża wycieka z kryształu, nie mieli pewność czym tak właściwe jest ta ciecz. Założyła więc specjalne, grube rękawiczki i przykucnęła przy krysztale. Wsadziła rękę pod wózek i delikatnie musnęła palcami zza kraty dno kryształu. Wyciągnęła rękę przyglądając jej się dokładnie.
- I jak? - zapytał zniecierpliwiony mężczyzna podchodząc bliżej.
Nic nie mówiąc odwróciła rękę w jego stronę i jej dotychczas kamienna mina zmieniła się diametralnie.- Szybko podaj mi jakieś szkło. - powiedziała podekscytowana i widząc nieme pytanie na twarzy chłopaka dorzuciła. - Probówkę czy cokolwiek, co tam znajdziesz w szufladzie, potrzebuje pobrać próbki do analizy chemicznej.
Po tamtym wydarzeniu nie musieli długo myśleć by dojść do wniosku co było przyczyną naruszenia struktury kryształu. Okazało się że ta sama substancja której nie dało się ani rozłupać, ani stopić, ani nawet rozpuścić w różnych substancjach chemicznych, wystarczyło poddać działaniu gorącej pary! Jenny była z siebie dumna, nawet jeśli odkrycie tego było czystym przypadkiem, a Ci którzy wcześniej mieli obiekt pod swoją opieką gratulowali jej, albo zazdrościli szczęśliwego zrządzenia losu. To ona będzie tą, która przebada ciało tajemniczego jegomościa. Dlatego teraz gdy w końcu nadszedł ten moment kiedy trójka zaufanych ludzi stała z parownicami w rękach i w połowie roztopionym już kryształem nie mogła powstrzymać narastającej ekscytacji. Stała tam razem z blondynem obserwując jak mglisty nalot zaczął się przerzedzać, aż w końcu mogła ujrzeć ukryte wcześniej szczegóły zamkniętego w nim człowieka z coraz to większym zaskoczeniem. Zobaczyła sylwetkę dosyć urodziwego, czarnowłosego mężczyzny. Ubrany był w białą koszulę, na którą narzucona była krótka, brązowa kurtka. Na nogach miał białe, obcisłe spodnie i ciemno brązowe buty do kolan. Na to wszytko były narzucone jakieś dziwne skórzane paski i brązowa opaska na biodrach. Szczególną uwagę kobiety przykuł sprzęt jakim dysponował, który był dla niej nie do zidentyfikowania. Składał się na jakieś dziwne długie, metalowe skrzynie i butle, przytwierdzone do bioder i połączone z dziwnym urządzeniem z tyłu. W rękach trzymał skrzyżowane miecze? Wyglądały trochę jak gigantyczne noże do papieru.
- Co on ma za chustę pod szyją? - Jonas słysząc to westchnął głęboko.
- To jest żabot.
Chwilę dwójka milczała obserwując proces wydobycia który powoli zbliżał się ku końcowi, przy czym ciało również z pozycji stojącej zostało przeniesione na stół sekcyjny. W końcu kobieta zadała nurtujące ją pytania.
- Z jakich czasów może pochodzić i czym jest ten skomplikowany sprzęt który ma na sobie? Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
- Cóż szczerze powiedziawszy to... -
nie dane mu było dokończyć, bo ich uwagę przykuło nagłe poruszenie naukowców odpowiedzialnych za roztapianie kryształu i kaszel. Jeden z młodszych odwrócił się i zwrócił do kobiety.- Pani doktor! Ten człowiek, On.. ON ŻYJĘ!
******************************
I cyk tak oto wleciał pierwszy rozdział.
Co sądzicie?
Wolicie rozdziały w tygodniu czy w weekend?
CZYTASZ
Skok na Krawędzi Levi x OC
FanficKażdy z Nas popełnia błędy. Jednak czasem mały błąd, może okazać się fatalny w skutkach. Łatwo jest stracić wszytko. Ludzi na których Nam zależy. Resztki nadziei tlącej się w naszych sercach. Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości nie jest wyjątkiem. On...