White Room

578 69 21
                                    


Krzesło nie jest zbyt wygodne, ale mimo to ja i tak siedzę tutaj przez ten cały czas. Ten czas, w którym cię tu przywieźli, ułożyli i robili z tobą różne dziwne rzeczy, o których nawet nie miałem pojęcia.

Myślę, że teraz dostałaś jakby nagrodę za te wszystkie dobre uczynki, które zrobiłaś w całym swoim życiu. W tym pokoju są białe ściany, podłoga, kołdra, krzesła, rurki połączone z twoim ciałem, ubrania wchodzących i wychodzących ludzi. Biały był twoim ulubionym kolorem. Na pewno w miejscu, w którym teraz jesteś jest dużo bieli.

Tylko ty wiedziałaś, że wszystkie kolory są ładne, ale to biały najpiękniejszy, bezkonkurencyjny. Tylko ty wiedziałaś, że prostota nie rzuca się w oczy, ale i tak jest zauważalna.

Kiedyś zapytałaś mnie, jak to jest cię całować. Nie potrafiłem tego wyrazić w słowach.

Wciąż pamiętam jak się poznaliśmy. Ty, długowłosa brunetka i ja, rozczochrany rudzielec. W stołówce pierwszego dnia szkoły nie miałem gdzie usiąść. Wszystkie miejsca były zajęte. Lecz ty pozwoliłaś usiąść obok siebie. Nie miałaś towarzystwa, ale nie chciałaś też obecności swoich koleżanek.

-Jesteś tu nowy?-zapytałaś.

-Tak. Nikogo nie znam.

-Jestem Sanna.

-A ja Ed.-Oboje się wtedy uśmiechnęliśmy.

Kilka pierwszych tygodni spędziliśmy razem. Pokazałaś mi jak wygląda szkoła, na jakich nauczycieli trzeba uważać. W końcu skończyliśmy liceum i wynajęliśmy razem mieszkanie. Przeszliśmy przez studia. I wtedy zrozumieliśmy, że osoba, którą tak bardzo kochamy jest tuż obok.

Pomagałaś mi, a ja pomagałem tobie. Pomagaliśmy sobie nawzajem. I to nas do siebie zbliżyło.

Codziennie mogłem oglądać twój uśmiech. Nawet kiedy cię nie było przy mnie widziałem cię w kwiatach, trawach, niebie, słońcu. Kiedyś zobaczyłem cię w wiewiórce skaczącej po drzewach.

Widzę cię też teraz. Leżącą w białej pościeli na białym łóżku. Włosy opadają wokół twojej twarzy, usta masz lekko rozchylone. Prawie słyszę nieistniejące bicie twojego serca, ale i tak wiem, że tylko jedna z tych dziwnych maszyn zmuszała je do pracy.

Kiedy lekarz powiedział, że nie ma już dla ciebie ratunku w pierwszej chwili nie uwierzyłem. Błagałem ich żeby cię jeszcze nie odłączali. Dali mi dwa dni, ale one szybko, a zarazem bardzo wolno minęły. Posłuchali mnie jedynie, aby nie przykrywać zwłok.

Trzymam cię za rękę teraz zimną jak lód. Nadal jesteś piękna mimo tych wszystkich okrucieństw losu.

Czasem zdajemy sobie sprawę z wartości niektórych rzeczy dopiero gdy je stracimy. W naszym przypadku tak nie było. Wiedziałem, że jesteś dla mnie wszystkim i wiem to także teraz.

Od tych kilku dni w ogóle nie płakałem. Nie mogłem. Nie chciałem. Ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Odwracam się. To twoja matka. Mówię, że przyjdę za chwilę.

Jakie to dziwne. Nasze rodziny w takiej różności i oddaleniu dziś są razem. Są jednością.

Puszczam twoją dłoń. Składam pocałunek na twoich ustach. Smakujesz jak zwykle, tak samo. Ostatni raz szepczę: "Kocham cię, Sanno". Po moim policzku spływa jedna, jedyna łza. Odchodzę zostawiając cię z tym co było ci od początku pisane.

__________

I to by było na tyle. Mam nadzieję, że się podobało. Dziękuję z góry za gwiazdki, komentarze i samo przeczytanie.

Niech moc będzie z Wami.

x

White Room - One Shot | Ed SheeranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz