η

243 14 0
                                    

Changkyun uniósł się na łokciach, spoglądając spokojnie na przystojnego mężczyznę obok. Zasnęli na balkonie w ciasnym uścisku przykryci cienkim kocem, jednak nie doskwierało im zimno. Ich złączone ciała wystarczająco ich ogrzewały. Mężczyzna złożył delikatny pocałunek na jasnym czole, delikatnie odgarniając rudawe włosy nim udał się do kuchni by przygotować im jakąś dobrą potrawę. W wojsku nauczył się gotować kilka dość smacznych rzeczy, więc mógł teraz liczyć, że zadowoli tym swojego pana... chłopaka? Nie wiedział, dlaczego spotkał go tak łaskawy los, a na samą myśl, że mógł teraz gnić, wykrwawiąc się w brudnym, podziemnym lochu dostawał ciarek.

Nie trwało to jednak długo. Dość szybko poczuł dwie delikatne ręce oplatające się w jego pasie, a chwilę później ciepła klatka, o którą bez wahania oparł swoje wciąż zranione plecy. Kiedy poczuł, jak delikatna głowa pełna burzy rudawo blond włosów ułożyła się na jego ramieniu, postanowił umieć chochelkę do góry, dając starszemu do spróbowania jego dania. Jooheon bez chwili zastanowienia wypił zawartość wytrzeszczyć oczy, które błysnęły od jasnego, wschodzącego słońca, przez co aż nazbyt przypominały urocze oczka małej pandy.

-Gdzie się tak nauczyłeś gotować?! - O mało nie krzyknął wciąż zbyt zaspany mężczyzna, by mógł kontrolować swój głos, ogłuszając młodszego. Wciąż zaskoczony chciał sięgnąć po więcej, jednak czarnowłosy odsunął łyżkę od jego ust, umieszczając ja na powrót w naczyniu.

-Na więcej musisz poczekać - Zaśmiał się młodszy dumny ze swojego osiągnięcia - W wojsku trochę uczą.

-No tak. Jednym słowem nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać - Jooheon nachylił się by ucałować wciąż lekko opuchnięty zaróżowiony policzek jego kochanego dziecka.

W ciszy zjedli śniadanie rozkoszując się swoją obecnością nim Jooheon uroczyście ogłosił, że dzisiaj służba ma wolne, więc zostali sami w jego rezydencji. Spytał też młodszego czy nie pomóc mu w kąpieli zważywszy na jego rany, a ten ku jego uciesze zgodził się na propozycję. Do tej pory musiał zajmować się nim jeden ze sług, który nigdy nie był zbyt delikatny, a propozycja arystokraty go zaskoczyła.

Kiedy tylko weszli do łazienki Jooheon schylił się by nastawić wodę na odpowiednią temperaturę, a młodszy zaczął ściągać swoje ubranie, aż pozostał w samych czarnych bokserkach. Blondyn spojrzał na wciąż źle wyglądające liczne rany zadane przez okrutny bicz na pięknym ciele, mlaszcząc z niezadowolenia. Changkyun nie wiedząc, co zrobić ucałował starszego w usta, odwracając jego uwagę on ciężko gojących się śladów, nim ostrożnie wszedł do wody. Rudawy mężczyzna nie zwlekał ani chwili dłużej chwytając za gąbkę i delikatnie oczyszczą idealne ciało, zwracając uwagę na nawet najmniejszą bliznę, których było zaskakująco mało jak na takiego żołnierza. Pragnął poznać całe życie młodszego. Pragnął skrzywdzić wszystkich, którzy dotknęli jego dziecka, jednak wiedział, że nie jest to możliwe. Mógł go jedynie chronić przed tym co miało nadejść.

Kiedy skoczył obmywać jasne ciało, pomógł się wytrzeć młodszemu, traktując go jak najcenniejszą rzecz w świecie, którą teraz był dla Jooheona.

-Joo? - Spytał chłopiec, stojąc półnagi w jego łazience, czekając, aż starszy poda mu jakieś ubrania, jednak ten przyglądał się uważnie cudownym zarysom równych, twardych mięśni. Wzrok jego władcy był przepełniony niezliczonym głodem, zahipnotyzowany w jego szczupłej, z wolna zdrowiejącej sylwetce.

-Hym? - Zapytał starszy, delikatnie pocierając mokre skronie Changkyuna. Ciemne pasma mierzwiły się na czubku, tworząc śliczną czuprynę.

-Co teraz ze mną będzie? - Szepnął młodszy. Nie znał panujących zasad, które już z początku nie okazały mu się zbyt łaskawe. Pragnął jednak mieć jakąś przyszłość. Jakiś szkic istnienia w swoim zagubionym umyśle.

Yes Sir //JookyunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz