2. Himmel

8 2 0
                                    


Cedrik Kaiser

Niedziela, godzina dwunasta. Światło dzienne przebijało się przez lnianą zasłonę, która nieskutecznie chroniła mnie przed takimi zagrożeniami, jak to. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio tak późno wstałem. Szczerze mówiąc, byłem przygotowany na pobudkę o ósmej z racji, że Noah wrócił, a więc i kolejne kazania na temat tego, jaki właściwie powinienem być. Po pierwsze, nie znalazłem się w żadnej kadrze na nadchodzący sezon, co wróżyło trenowanie w klubie – mój starszy brat wylądował w kadrze A, co było właściwie ostatnim szczeblem umożliwiającym mu znalezienie się w narodówce. To wystarczyło, aby mógł startować na arenie międzynarodowej, jeśli tylko jego wyniki zgadzałyby się z tymi, które prezentował w poprzednim sezonie. Natomiast ja byłem szczerze mówiąc, beznadziejny. Nie myślałem o sobie tak dlatego, że nie osiągałem tego, co on. Nie, nie, nie. Zdawałem sobie sprawę z faktu, iż nigdy nie będę taki, jak Noah, ponieważ nie zależało mi na tym sporcie, na narciarstwie alpejskim. Nie czułem, że żyję. Nie czułem, że się rozwijam. Byłem tylko i wyłącznie rzemiosłem w ręku Roberta Kaisera, który tak bardzo chciał, abym podążał jego śladem – i starszego syna.

Osobiście uważałem, że delikatnie rozczarowałem swoich rodziców, którzy od pokoleń stanowili sportowe drzewo genealogiczne. Moja matka, Alina biegała w przeszłości zawodowo na nartach, natomiast ojciec trenował narciarstwo alpejskie. Byłem jeszcze ja – w całości poświęcający się sztuce. Możliwe, że myśleli iż jest we mnie jakikolwiek potencjał. Nie interesowała ich ta dosyć mierna pasja, z której na dłuższą metę nie dało się wyżyć. Pseudo-sportowcy otrzymywali kontrakty, dostawali propozycję występów w reklamach czy też produkty, które mieli promować. To dopiero biznes!

Podniosłem się na łokciach, a potem przejechałem brudną od czerwonej farby ręką po twarzy. Na szczęście kolor wysechł. Czułem lekki zaduch i kotłowanie się wszystkich substancji chemicznych, które zużyłem na to, aby płótno przedstawiało całość – każdy drobny detal. Wpatrywałem się w nie, obmyślając do tego historię, która mogłaby zostać tam wpleciona. Nową część obrazu, nowy twór. Czerń przeplatała się ze złotymi elementami i burgundową mieszanką odcieni czerwonej farby. Nieskromnie mówiąc, podobał mi się ten obraz.

Zrzuciłem z siebie szarawą kołdrę, a potem wydałem z siebie krótkie westchnienie. Nachodziła mnie nowa myśl – żałowałem, że nie mogłem pokazać płótna w szkole artystycznej. Nie pamiętałem nawet, kiedy ostatnio rozmawiałem z rodzicami na temat sztuki, obrazu czy czegokolwiek innego bez krzyku. Rozczarowywałem ich, co powoli zaczynało mnie męczyć. Chciałem tylko kreować.

Słyszałem na dole tylko brzmienie muzyki klasycznej i kulturalną rozmowę kilku podniesionych głosów. Zapewne ktoś do nas wpadł, pewnie kolejni promotorzy w sprawie Noah i jego wyczynów. Natomiast ja miałem trzy godziny, aby się spakować, a potem dotrzeć na dworzec autobusowy. Razem z moim bratem zamierzaliśmy wrócić do internatu, a potem powtórzyć (w moim wypadku zacząć przerabiać) materiał, z którego jutro odbywały się pierwsze próbne egzaminy dla każdego roku w tym cholernym Schigymnasium.

Ostatni raz spojrzałem na „Dantejskie Piekło", a następnie zakryłem je delikatnym materiałem, aby niczego nie uszkodzić. Wypuściłem z siebie powietrze, uchyliłem okno, a zimny wiatr natychmiast wdarł się do środka. Wtedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.

- Faktycznie wyglądasz, jak Jezus – rzuciłem z odrobiną złośliwości, kiedy brunet przestąpił próg pokoju.

Ten tylko wywrócił oczami, a potem parsknął pod nosem. Wiele osób myliło mnie z Noah. Był starszy o rok, ale i chudszy o dobre pięć kilogramów. Oboje musieliśmy przestrzegać diety, jednak on podchodził do tego skrupulatniej niż ja. Do tego jego włosy rosły w zdecydowanie szybszym tempie – były kręcone i ciemne. Wydawało mi się, że jeszcze miesiąc i będzie mógł wiązać je w kucyka. Jeśli to nie był wystarczający dowód na brak podobieństwa to dodam, że w przeciwieństwie do niego moje włosy rosły prosto, jednak obcinałem je na krótko – i nie posiadałem zarostu, którego Noah nie chciał zgolić. Prawdziwa artystyczna dusza i sportowiec na miarę wszech czasów... Coś poszło nie tak.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 29, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

SchadenfreudeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz