Rozdział I*

613 22 2
                                    

Keysha Wey stała na lotnisku w Port Angels, zastanawiając się jak dostać się do Forks. Z zamyślenia wyrwało ją uderzenie w prawe ramię. Blondynka obróciła się i zobaczyła szczupłą, bladą dziewczynę o brązowych włosach. Na początku pomyślała, że jest to wampirzyca, ale wystarczyło, że spojrzała na kolor jej oczu, które były czekoladowe, a nie złote lub czerwone, żeby zmieniła zdanie. Po za tym słyszała jak bije jej serce i czuła zapach jej krwi.

-Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Jestem bardzo niezdarna, nie chciałam na ciebie wpaść. Przepraszam, naprawdę - zaczęła mówić szybko nieznajoma.

-Nic się nie stało.- Keysha przerwała jej uspokajającym głosem.

-Czekasz na kogoś? - zapytała, spokojniejsza już, brunetka

- Nie. - westchnęła Keysha - Zastanawiam się jak dostać się do Forks. Nie przewidziałam faktu, że nie ma tu autobusu.

- Och! Ja też jadę do Forks - ucieszyła się czekoladowooka - Właśnie czekam na tatę. Jak chcesz to możesz jechać z nami.

Na chwilę między dziewczynami zapanowała cisza, gdy blondynka myślała nad propozycją. Widząc to brunetka dodała szybko:
- Potraktuj to jako przeprosiny, za to że na ciebie wpadłam.

- W takim razie. Z przyjemnością skorzystam z twojej propozycji. - odparła z uśmiechem Wey, po czym wyciągnęła rękę do dziewczyny - Keysha Wey.

- Bella Swan - brunetka uścisnęła wyciągniętą dłoń.

W tym momencie dziewczyny usłyszały trąbienie. Obie obróciły się i zobaczyły radiowóz, z którego wysiadał uśmiechnięty mężczyzna.

- Bells! - wykrzyknął radośnie

- Część tato - odpowiedziała zarumieniona dziewczyna, po czym zwróciła się do Wey - Keysha, to jest Charlie Swan, mój ojciec. Tato, to moja koleżanka Key. Czy możemy ją podwieźć do Forks?

- Oczywiście - odpowiedział Charlie, po czym uśmiechnął się do nowo poznanej dziewczyny - Miło mi cię poznać, Key.

- Mi również miło pana poznać, panie Swan. I dziękuję bardzo.

- Nie ma problemu

Podczas jazdy do Forks nikt się nie odzywał. Jednak był to rodzaj tej miłej ciszy, gdy każdy jest pogrążony w swoich myślach. Keysha w czasie godzinnej jazdy zanurzyła się we własnych wspomnieniach. Dziewczyna tęskniła za swoimi rodzicami, głównie za ojcem. Swojej matki nigdy nie poznała. Tina Wey zmarła podczas porodu. Nie była jednak ona zwykłym człowiekiem. Tina pochodziła z plemienia Haidów, którzy pochodzili od czarnych panter. Pani Wey, właśnie dzięki genetyce tego plemienia, była zmiennokształtną - potrafiła zmieniać się w wielką czarną pnterę .

Gdy wjeżdżali już do Forks, Keysha usłyszała głos pana Swana, który skutecznie wyrwał ją z zamyślenia.

- Key, gdzie mam cię dokładnie podwieźć?

- Może być koło poczty, stamtąd wiem jak trafić do domu.

- Jesteś pewna? Możemy cię podwieźć prosto do domu. - zaoferował pan

- Tak, już i tak jestem bardzo wdzięczna za możliwość jazdy z wami, nie chcę wam dodawać drogi. A poza tym z poczty mam bardzo blisko do siebie. - ostatnie zdaniem było kłamstwem, ale tego akurat Swanowie wiedzieć nie musieli.

- No dobrze.

Po kilku minutach Charlie zatrzymał się przed pocztą i Wey wysiadła zabierając ze sobą swoje dwie torby.

- Key, spotkajmy się tutaj jutro o 7.15, podwiozę cię do szkoły. Okej?

- Jasne. Dzięki Bella.- odpowiedziała uradowana dziewczyna, po czym dodała - Do widzenia, panie Swan, do zobaczenia, Bello. I jeszcze raz dziękuję za transport.

- Do zobaczenia, Key

- Do widzenia, Key. Żaden problem i proszę mów mi po imieniu.

Keysha skinęła tylko głową i zatrzasnęła drzwi od radiowozu. Przykucnęła, udając, że szuka czegoś w torbie i czekała, aż samochód odjedzie. Kiedy tylko upewniła się, że nikt jej nie widzi, puściła się biegiem, z nadludzką szybkością, w głąb lasu, który zaczynał się zaraz za budynkiem poczty.

Już po minucie biegu Wey stanęła przed swoim nowym miejscem zamieszkania. Był to mały, dwupiętrowy, biały domek. Otoczony był z trzech stron strumieniem, a z czwartej był las i ścieżka, którą właśnie Key przyszła.

Nagle dziewczyna spięła wszystkie swoje mięśnie, wyczuwając dziwną mieszankę zapachów. Odłożyła swoje torby pod drzwi i próbowała rozpoznać co to za zapach. Prowadzona przed swój nos trafiła na brzeg rzeki. Keysha zaczęła węszyć jeszcze bardziej dokładnie. Od północy dalej wyczuwała tę dziwną mieszankę, od wschodu czuła wyjątkowo słodki, ale wciąż piękny, zapach, natomiast od zachodu wyczuwała inny zapach, ale równie piękny. Dopiero po paru sekundach Wey zrozumiała co ten dziwny układ zapachów oznacza.

- Świetnie - pomyślała - musiałam trafić do miejsca gdzie i zminnokształtni, i wampiry. I to jeszcze na granicę.

Kontynuując swoje gorzkie przemyślenia, dziewczyna szybko weszła do domu i zajęła się rozpakowywaniem swoich rzeczy.

~~~
*

Ilość słów: 735
Dziękuję za przeczytanie :)
Przepraszam za błędy (jeżeli ktoś jakiś zauważy, to może napisać w komentarzu, dzięki;))
Mam nadzieję, że do zobaczenia.

Zmierzch, Inna historia J.H [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz