Jakby ktoś nie wiedział
[T/I] - twoje imię
[T/N] - twoje nazwisko
[K/W] - kolor włosów
[K/O] - kolor oczu
[O/S] - opisz sukienkę
{Pov. Slenderman}
Przechadzałem się po lesie, gdy nagle usłyszałem cichy płacz. Wolnym krokiem ruszyłem w jego stronę. Zobaczyłem dyszącą prawdopodobnie z bólu kobietę o [K/W], rozpuszczonych, opadających na twarz, włosach. Na jej ubraniach były plamy krwi, a na związanych rękach miała mnóstwo siniaków. Siedziała oparta o drzewo z uniesioną głową. Nogi były przywiązane do wystających z podłorza korzeni wielkiego drzewa. Opętany żalem podeszłem do kobiety. Spojrzała na mnie przerażona. Patrzyła na mnie [K/O], błyszczącymi w blasku księżyca oczami. Uklęknąłem obok niej, na co ta odsunęła się
Slender - Nie zrobię Ci krzywdy - kobieta nie odpowiadała. Patrzyła tylko na mnie, już mniej przerażonym wzrokiem i milczała - Pomogę Ci - dodałem, a kobieta całkowicie się rozluźniła
[T/I] - T-ty jesteś Slenderman... - powiedziała cicho - Porywasz dzieci i Bóg jeden wie, co im robisz - powiedziała. To zdanie momentalnie skojarzył o mi się z bratem
{Pov. [T/I]}
Slender - Nie porywałem ich. Same ze mną szły. Nic złego im nie robiłem. Gdybym nie omamiał tych dzieci uciekały by przede mną. Po jakimś czasie omamienie przestawało działać, dzieci uciekały i pożerały je tutejsze dzikie zwierzęta. Ja chciałem tylko zobaczyć uśmiech dzieci, czy to taki grzech? - zapytał mężczyzna. Było mi go żal. Nie zmieniało to faktu, że jest widziany jako demon, który w każdej chwili może conajmniej zrobić mi krzywdę. Chociaż krzywda to chyba za dużo powiedziane, bo i tak rany wywołane pobiciem mogą mnie wkrótce zabić
Slender - Co Ci się stało? - zapytał oglądając rany
[T/I] - Pobito mnie. Znaczy... Została napadnięta przez kilku mężczyzn. Było ich trzech. Bili mnie i dźgali. Sądziłam, że zrobią mi coś jeszcze (zboczuszki wiedzą, o co kaman 😏), ale mnie zostawili - wyjaśniłam. Slenderman spojrzał na liny. Jednym ruchem dłoni, przeciął je. Teoretycznie mogłam się ruszać, lecz praktycznie rany mi na to nie pozwalały. Slenderman położył swoją dłoń na mojej twarzy i po chwili zemdlałam...
***
{Pov. Splendorman}
Bawiłem się swoimi lampkami, gdy nagle usłyszałem trzaskanie drzwi. Zszedłem na dół, by zobaczyć, kto wszedł. Mój starszy brat wszedł do domu z śliczną młodą kobietą
Slender - Jest ranna! Przynieść bandaże! - krzyknął i zgodnie z jego "prośbą" zacząłem szukać bandaży. Wszedłem do salonu, w którym Offender i Trener oglądali telewizję
Splendor - Potrzebuję bandaży
Trender - Po co? Coś Ci się stało? - zapytał przejęty okularnik
Splendor - Nie mi. Kobiecie, którą przyniósł Slender
Offender - CZEKAJ. Jest tu KOBIETA? - zapytał niezwykle uradowany. Wyjaśniłem wszystko, tak jak umiałem, bo sam zbyt wiele nie wiedziałem. Trender poszedł po bandaże, a Offender i ja poszliśmy do pokoju Slendera. Kobieta, którą przyniósł miała wiele ran i siniaków. Zaraz. CZY ON JĄ ROZEBRAŁ?! Nie wiedziałem, że byciem zboczonym można się zarazić
Slender - Splendor! Gdzie są te jebane bandaże?! - krzyknął na mnie, gdy nas zobaczył
Offender - Spokojnie. Trdenderman je zaraz przyniesie. No cóż. Ty ją przyniosłeś, Splendor nas o wszystkim powiadomił, Trender przyniesie bandaże, to mi chyba zostaje o- miał ruszyć w stronę łóżka, lecz Slender odepchnął go do ściany
Slender - Nie ma mowy - oznajmił. Offender wyszedł znudzony z pokoju. Po chwili wszedł do niego Trenderman. Przyniósł nie tylko bandaże, ale i zestaw do zszywania ran, środki odkażające i inne takie. Offenderman zaglądał zza drzwi na bandażowanie kobiety
Trender - Kto to w ogóle jest?
Slender - W sumie to nie wiem...
{Pov. [T/I]}
Obudziłam się w jakimś domu. NIECH BY SZLAG TRAFIŁ TEGO PEDOFILA. PORWAŁ MNIE! NIECH NO JA TYLKO DRANIA DORWĘ! Zeszłam z dwuosobowego łóżka. Spojrzałam na ciało. Byłam rozebrana do bielizny. Zakrwawione bandaże owijały mój brzuch, ręce i nogi. Z jednej strony, chciałam wyjść i uciec, ale z drugiej, cholera wie, co może czekać za drzwiami. Spojrzałam na wielką szafę. Nie liczyłam, że będą w niej jakieś ubrania, a były. Wzięłam [O/S]. Otworzyłam niepewnie drzwi do mojego pokoju. Rozejrzałam się. Widziałam wielki korytarz z kilkoma drzwiami po każdej stronie. Wyszłam z pokoju cicho zamykając drzwi. Zeszłam po schodach i rozejrzałam się. Poczułam burczenie w brzuchu. "Muszę coś zjeść... Raczej mnie nie zabije, jeśli wezmę se kromkę chleba" pomyślałam i zaczęłam szukać kuchni. Był środek nocy, więc chuja widziałam. Weszłam do jakiegoś pomieszczenia z nadzieją, że jest to kuchnia. Nie była. Był to salon. Na przeciwko wielkiego wiszącego telewizora ustawiona była sofa, fotel i średni stolik kawowy. Na fotelu siedział jakiś mężczyzna z pilotem w dłoni. Nie wyglądał na wysokiego. Na jego twarzy widniał jedynie uśmiech oraz oczy. Był ubrany w marynarkę we wzorze lampek oraz podobnie wyglądający kapelusz. Na sofie z kolei siedziało trzech mężczyzn. Jeden z nich był ubrany w białą koszulę z długim rękawem, na którą nałożony był bezrękawowy, berzowy sweter. Nie miał oczu, lecz nosił okulary. Drugi był ubrany w długi, czarny, rozpięty płaszcz, oraz cylinder. Jedyne co miał na twarzy to usta. Trzecim z nich był Slenderman. Nagle mężczyzna na fotelu dostrzegł mnie
Splendor - Oo, na reszcie się obudziłaś! - wykrzyknął podbiegając do mnie - Jaka śliczna sukienka! Chodź tu, siadaj, a ja pójdę zrobić kakao
[T/I] - Nie chcę kakaa... J-jestem głodna... - wyszeptałam siedząc już na sofie obok mężczyzn
Splendor - Jasne! Zrobię Ci tosty! - odpowiedział i wyszedł z salonu
Nagle Slenderman wstał i podszedł do mnie
Slender - Nie miej mi za złe, że Cię porwałem, ale z własnej woli byś tu nie przyszła, a nie mogłem Cię tam zostawić - wyjaśnił
[T/I] - Przyszłabym. Jestem reporterką, która miała dowiedzieć się o tobie jak najwięcej. Dowiedziałam się więcej niż chciałam - wyjaśniłam
Slender - To moi bracia - powiedział wskazując na mężczyzn obok mnie - Ten okularnik to Trenderman, a ten drugi to Offenderman. Do kuchni pobiegł Splendorman
Offenderman, Trenderman, Splendorman. Łatwo zapamiętać, bo wydają się różnić, jak pies, kot, kruk i żaba. Offenderman wstał i przejżał Cię od góry na dół. Uśmiechał się, jak jakiś zboczeniec
Offender - Ta sukienka za bardzo Ci zasłania dekolt moja droga - oznajmił. Czyli był zboczeńcem. Slenderman uderzył go w tył głowy
Slender - Offender, odłuż swoją zboczoną naturę na bok i zajmij się czymś poważnym! - krzyknął. Offender wyszedł lekko wkurzony. Po chwili do salonu wbiegł Splendorman z tostami
Splendor - Tosty! - wykrzyknął, a ja zaczęłam brać po jednym
[T/I] - Jestem [T/I] [T/N] - powiedziałam. Wbrew pozorom zobaczyłam na ich twarzach uśmiechy. "Ciekawe, ile tu zostanę..." pomyślałam. Bóg jeden wie, czy w ogóle przeżyję
Po zjedzeniu tostów udałam się z powrotem do pokoju i położyłam na łóżku. I nie wiedząc, kiedy... Zasnęłam...(1047 słów)

CZYTASZ
Rodzina Slendermana - [Offenderman x Reader]
RomanceTo nie opis opowieści, tylko stylu pisania Przekleństwa Co najmniej po 1000 słów