4. Mogę cię pocałować?

507 63 35
                                    

Keiji znów wbił swój wzrok w niebo. Dzisiaj były tylko pojedyncze chmury, przez co słońce miało pole do popisu i grzało dość mocno. Akaashi nigdy nie lubił gorących dni, nie lubił się nadmiernie pocić. Na treningach nie dawał wtedy z siebie wszystkiego, za co dostawał po głowie od Kotaro.

– Akaashi, ty klusko wołowa, ruszaj się! – krzyknął Bokuto, gdy biegli po parku w celu rozgrzewki.

Keiji, choć niechętnie, przyspieszył i biegł równo z kapitanem. Białowłosy posłał mu szeroki uśmiech i wyprzedził chłopaka, znów zostawiając go w tyle. Czarnowłosy przyspieszył jeszcze bardziej, kręcąc głową na jego zachowanie. Wrócili truchtem na salę, gdzie rozłożyli sprzęt do siatkówki i zaczęli grę. Wtedy dowiedzieli się o meczu z Nekomą, który miał się odbyć kolejnego dnia. Każdy poza Keijim podekscytowali się nadchodzącym meczem. Po wysprzątaniu sali, poszli do szatni, przebrać się.

Wszyscy zdążyli już wyjść i został tylko Bokuto i Akaashi. Czarnowłosy już dawno przebrany czekał na chłopaka. Unikał z nim kontaktu wzrokowego, a także uważał, aby mu się nie przyglądać. Bokuto podszedł do niego blisko i łapiąc za jego policzek, odwrócił jego głowę w swoją stronę. Spojrzeli sobie w oczy. Keiji spostrzegł, że białowłosy nie ubrał jeszcze koszulki, zarumienił się. Bokuto zniżył głowę do poziomu chłopaka. Ich twarze dzieliły centymetry.

– Mogę cię pocałować? – wyszeptał Kotaro.

Keiji nie mógł się odezwać. Czuł się onieśmielony jego bliskością. Zwłaszcza, że był bez koszulki. Bokuto nie uzyskując odpowiedzi, przyłożył swój policzek do policzka chłopaka.

– Co ty robisz? – Keiji próbując się odsunąć, natrafił na szafki.

Bokuto niewiele myśląc znów spróbował go pocałować. Bardzo tego chciał. Marzył o tym od dnia, gdy ostatni raz się pocałowali. Tym razem czarnowłosy nie miał drogi ucieczki, nie przerwał pocałunku, tylko go kontynuował. Kotaro zlikwidował jakąkolwiek przestrzeń między nimi, zbliżając się do chłopaka najbliżej jak mógł. Odsunął się dopiero, gdy zabrakło mu tchu. Oboje mieli wypieki na twarzach, jednak Akaashi był zdecydowanie bardziej zaczerwieniony.

Bokuto oparł swoje czoło o głowę czarnowłosego. Keiji spuścił wzrok. Ułożył dłonie na jego klatce piersiowej, próbując go odepchnąć, ale miał wrażenie jakby stracił całą siłę. Kotaro nie ruszył się na milimetr. Akaashiemu serce biło jak oszalałe. Oddychał głęboko, próbując unormować bicie serca. Kotaro odszedł od niego z zamiarem ubrania koszulki.

– Nie powinniśmy tego robić. – zaczął zawstydzony Keiji.

– Nie żałuję tego. – odpowiedział Bokuto, w pełni ubrany z torbą na ramieniu.

Akaashi spojrzał na niego. Nie wiedział co chodziło po głowie temu drugiemu. Zazwyczaj z łatwością rozpoznaje humorki kapitana, tym razem jednak była to dla niego zagadka. Dla Kotaro niczym nowym było skomplikowane myślenie przyjaciela. Nigdy nie pojmował sposobu jego myślenia, ale nie przeszkadzało mu to. Podziwiał w nim to, że patrzył na świat nieco inaczej.

– Chodźmy już. – zażądał czarnowłosy, po czym od razu wyszedł z pomieszczenia.

Bokuto z zadowoleniem wymalowanym na twarzy, pobiegł tuż za nim. Znów zaczął gadać o głupotach. Jego głównym tematem był jutrzejszy mecz. Akaashi spojrzał znów w niebo. Miał wrażenie, że na tle zachodzącego słońca, chmury uformowały kształt sowy, ale dał sobie głowy uciąć. Przystanął na ten widok.

– Coś się stało? Zapomniałeś czegoś? – Bokuto przystanął.

– Po prostu coś mi się wydawało, ale już nic.

Bokuto od razu zasypał go pytaniami, próbując się dowiedzieć co to mogło być.

Clouds // BOKUAKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz