Jako mała dziewczynka zawsze miałam marzenie, by pracować w sądzie. Chciałam, by stanowisko prokuratora generalnego zostało ozdobione moim nazwiskiem. Nie chodziło jednak o wszechobecny prestiż. Nasza rodzina zawsze słynęła z dążenia do sprawiedliwości. Sam mój ojciec, szanowny Hector Royce, zajmował zaszczytne stanowisko sędziego w Sądzie Najwyższym Stanów Zjednoczonych. Może dlatego zawsze pokładał we mnie spore ambicje?
W moim rodzinnym domu zawsze panowała zasada świętości i poszanowania tradycji. Ojciec uczył nas, że powinniśmy dbać o rozwój reputacji naszego rodu i jego rozkwit, zapewniając mu dobre imię, a przy tym... nie dać się złapać, jeżeli coś pójdzie nie po naszej myśli. Generalnie jesteśmy liczną rodziną. Mnie przypadła rola najmłodszej, a między mną a moją starszą siostrą Iris jest tak wielka różnica, że paradoksalnie ma ona córkę tylko pół roku ode mnie młodszą. Pewnie to powód dla którego jesteśmy dla siebie praktycznie jak obcy ludzie. Zbieramy się razem przy wielkim stole tylko na Boże Narodzenie.
Nawiązanie relacji z nimi zawsze było trudnym zadaniem, bo zostałam wysłana do prestiżowej szkoły z internatem. Ojciec zawsze pokładał we mnie wielkie nadzieje. A ja skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie chciałam się wkraść w łaski wiecznie zajętego ojca. Matkę pamiętam jak przez mgłę, a to, co pamiętam, przypomina mi jak bardzo lubiła dostatnie życie. Do tego stopnia, że w praktyce wychowała mnie moja niania, Eliza.
Historia mojej rodziny jest okropnie dziwna, ale to właśnie tym charakteryzują się wielkie rody, dynastie, czyż nie? A ja za nic w świecie nie stałabym się Prometeuszem, sprzeciwiając się ustalonym wieki temu zasadom. Wybaczcie, wiem, że teoria dla wszystkich bywa zawsze okropnie nudna, ale nim przejdziemy do konkretnych wydarzeń, potrzebujecie czystego, prostego poglądu.
Podsumowując do tej pory: chcę być prokuratorem, bo mój ojciec jest sędzią, bardzo szanujemy tradycję, siebie nieco mniej, konsekwentnie pracuję na opinię faworytki ojca, a moja matka nie żyje. Chyba zapomniałam o ważniejszej rzeczy, za to też proszę o wybaczenie – nazywam się Antoinette. I szczerze, to odkąd poznałam historię Marii Antoniny, mam nadzieję, że nie skończę jak ona.
A jednak siedzę teraz skulona na jednym z krzeseł w starej sali muzycznej umieszczonej w lewym skrzydle szkoły i modlę się, by nikt nie poprosił mnie do tańca. Zajęłam sztywną, elegancką pozycję. Może i jest wyuczona, ale po pewnym czasie weszła mi w nawyk tak bardzo, że zdawała się jak najbardziej naturalna dla mnie samej. Nikt zresztą nigdy nie plotkował za plecami, że jestem spięta jak agrafka... jeżeli mówili o moim sposobie siedzenia. Takie słowa pojawiały się, gdy musiałam po raz kolejny ukarać kogoś szlabanem jako prefekt.
A ja po prostu bardzo cenię sobie sprawiedliwość. Czy to od razu czyni ze mnie zołzę?
— Nette, nie możesz chociaż raz w życiu nie być sobą i zabawić się ze mną?
Moja przyjaciółka, Andromeda, zawsze służyła dobrą radą. Napij się kieliszek, rozluźnisz się. No już, przecież jak przemkniemy się w nocy, to nic się nie stanie. Zakazana lokacja nie była dla niej problemem. Właściwie to sama Crouchówna była uznawana za problem przez obecnego dyrektora szkoły, odkąd zdarzało jej się łamać regulamin szkoły już od pierwszego roku.
Dwa lata temu zdecydowała się odwiedzić okoliczny las, do którego wstęp przez uczniów był ściśle zabroniony. Krążyły o nim liczne legendy. Jedna z nich głosiła, że to teren bezwzględnego, zdziczałego myśliwego, który żyje tuż po środku i z łatwością pomyli zwierzynę z bezbronnym dzieciątkiem. Druga z nich opowiadała, że to teren niezbyt przyjemnych ludzi. Raczej nie życzyliby sobie nieproszonych gości, a chętnie skorzystaliby, gdyby to był dzieciak z bogatego domu, tak, jak my.
CZYTASZ
coming of age
Teen Fictionjak inaczej wzmocnić swoją pozycję jak nie przez dynastie polityczne? royce i carrow przekonali się o tym doskonale on nie ma ochoty, a ona zielonego pojęcia o uczuciach czy z tej mąki będzie chleb? ~~ ❧ ~~ 30k słów