III

686 66 131
                                    

Perfekcyjne ułożenie, idealne ugięcie nóg i ustawienie rąk. Piłka już leci w jego stronę i...

odbiła się, aby po chwili trafić w ścianę.

Zszokowane czekoladowe oczy powędrowały w stronę kuli, a następnie się rozszerzyły.

Aoba Johsai przegrało.

Karasuno wygrało.

Nastała długa cisza. Kiedy każdy uświadomił sobie, co się wydarzyło, zabrzmiał donośny krzyk przeciwnej drużyny.

Oikawa rozejrzał się wokół członków swojego liceum i złapał smutne spojrzenia z powodu porażki. Tooru nabrał powietrza w płuca, a po sekundzie je wypuścił. Trzeba zachować pozory dumy. Zauważył, jak pewien czarnowłosy oczekuje zza siatki. Szatyn uśmiechnął się, udając, że wynik na niego nie wpłynął, podchodził do Kageyamy.

Granatowe oczy z nienawiścią, ale wyniośle patrzyły się na przeciwnika. Było można zauważyć, że Tobio miał satysfakcję z meczu.

— Raz wygraliśmy. Raz przegraliśmy. Nie wyobrażaj sobie za wiele — zaczął Oikawa, starając powstrzymywać łzy i kaszel.

— W żadnych wypadku — odpowiedział głębokim, ale zapewniającym głosem.

Tooru jeszcze nie odszedł, kiedy Kageyama się mu wciąż przyglądał. Po chwili czarnowłosy cicho, a wręcz bezdźwięcznie się zaśmiał, zanim się obrócił i dołączył do swojej drużyny.

Szatyn stał w miejscy, pragnąc jedynie chwycić dłoń młodszego chłopaka.

Oikawa poczuł, jak płatki kwiatów chciały wyjść z jego gardła, ale szybko je połknął. Musiał teraz podziękować graczom, trenerom oraz kibicom. Ruszył się, aby wykonać jak najprędzej obowiązki, żeby później pójść do łazienki i wypuścić hiacynty.

Kiedy chłopak miał wychodzić ze swoją szkołą z sali, zatrzymał się, aby obejrzeć się za siebie. Ujrzał, jak Karasuno nadal się raduje z zwycięstwa. Szczególnie uchwycił moment, kiedy Kageyama z lekko podniesionymi kącikami ust, głaszcze zadowolony głowę Hinaty.

Tooru nie zauważył, jak Hajime przygląda mu się z daleka i dostrzegł jego smutny oraz tęskny wzrok.

***

— Iwa-chan, jak się czujesz z tym, że już nie zagramy oficjalnego meczu w liceum? — zapytał się szatyn.

Po wróceniu do szkoły Oikawa wraz ze swoim przyjacielem zdecydowali, że od razu pójdą do domu, żeby odpocząć psychicznie. Kroczyli po drodze znanej ulicy, trzymając własne torby i dyskutując.

— Jeszcze są studia.

— Byłeś znakomitym asem, a ja rozgrywającym. — Zachichotał, a po tym spoważniał. — Iwa-chan? Czy to normalne, że cieszę się z sukcesu Tobio-chan? — dodał, czując ucisk w płucach. — Może moim przeznaczeniem nie jest pokonanie Ushijimy, a właśnie to było przeznaczenie Tobio? Mam nadzieję, że wygrają jutro... — Z Tooru oczu zaczęły lecieć łzy, a sam wykaszliwał kilka płatków hiacyntów. — Jestem szczęśliwy, że mu się udało.

Hajime zaskoczonym wzrokiem popatrzył się na swojego przyjaciela. Oikawa wypluwał coraz to więcej kwiatów, które powoli farbowały się na czerwono.

Od dłuższego czasu, objawy szatyna narastały i z dnia na dzień coraz mocniej wyduszał roślin. Zaczynała bardziej wypływać krew, a przy tym Iwaizumi zauważał, że Tooru mniej sobie radzi z napadami. Czasami łapał chwile, że nawet przez godzinę wymiotował, nie mogąc oddychać.

Chcę pamiętaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz