Siarczysta wiązanka przekleństw opuściła spierzchnięte wargi, dłonią przejechał po gęstej, kasztanowej czuprynie, pozwalając aby pasma owinęły jego długie palce. Niezadowolenie przyciągało spojrzenia pojedynczych klientów lokalu, wyglądali tandetnie, niczym wyjęci z dopracowanych zdjęć jednego z magazynów, które mają nauczyć nas lepszego życia. Aktualnie było to jego najmniejsze zmartwienie, jednak irytacja otaczającą sztucznością wzrastała. Wcześniej, na początku, gdy był z nią, nie zauważał tego, a może po prostu ignorował to przez fakt, że jego uwaga była skupiona na jednej osobie, której obecności, już dawno nie czuł. Kolejno wybrał odpowiednie litery, tworząc wiadomości, których - gdyby nie alkohol mieszający się z krwią w jego żyłach - nie wysłałby. Nadal się łudził, że jednak je czyta, zaraz usiądzie na stołku barowym obok niego i poprawiając tsunami blond, w którym tak kochał tonąć, zaproponuje delikatnym tonem aby już wracali do mieszkania. Wciąż żywił się złudzeniem, to już 298 dzień odkąd ponownie zamknął się w swoim świecie, odkąd ostatni raz czuł jej zapach, tak intensywny jak zieleń tęczówek, które znał na pamięć. Poprawił się nieznacznie na siedzeniu, poraz pierwszy nie czuł się obserwowany, poczuł ulgę, zatracił zainteresowanie społeczeństwa. Za każdym razem, gdy jego wzrok sunął wzdłuż sali, nic nie przyciągało jego uwagi, nie potrafił skupić myśli i napisać kolejnego tekstu, stanął w miejscu. Wywrócił oczami, gdy z powrotem utkwił błękitne źrenice w ekranie urządzenia - Karolina. Przeciągnął kciukiem wszerz ekranu, zgrabnym choć powolnym, oraz niechcianym ruchem zbliżył dłoń z komunikatorem do policzka. Jej głos był tak podobny, wręcz identyczny, do tego, którego nie chciał zapomnieć, wypuścić z serca - choć z każdym dniem zatracał pamięć o niej i klnął przez to z rozpaczy. Zdenerwowanie, które objawiało się w formie pisku znużyło bruneta, nie kochał jej, ani jednym fragmentem swojej duszy, jednak potrzebował aby fizycznie nie czuć samotności. Wmawiał sobie, że nie jest sam, ma przyjaciół i piękną kobietę przy boku, pieniądze i sławę, a jednak nie potarfił tego docenić. Spoglądając w te błękitne oczy nie czuł nic, całując skrawki jej ciała nie czuł nic, poza porządaniem [...]Jego egoizm i strach przed samotnością, oraz potrzeba posiadania drugiej osoby zmuszała go do takiego postępowania (a raczej tak wmawiał sobie gdy tylko pojawiały się wyrzuty sumienia) - zdawał sobie sprawę, że ją krzywdzi. „miałeś wrócić dwa dni temu" w tych słowach słyszał złość, przez którą przebijał się smutek i rozpacz. Wciąż nie czuł zbyt wiele, tym razem potrafił nazwać czym owe „zbyt wiele" jest. Żal, już sam nie rozróżniał czy czy był on skierowany względem blondynki czy siebie, jednak szybko go zignorował. „Napisałem, że przełożyłem lot, potrzebuję pobyć sam.. muszę skończyć teksty." Kolejne kłamstwa opuszczały jego usta, prawdą było to, że nie chciał przebywać z dziewczyną, wiedział że jak wróci, to w najbliższe miesiące będzie przyglądał się jak jego partnerka ulega jego destruktywnym zachowanią, a mimo to nie podejmie się próby uwolnienia jej, w końcu zostanie sam - a na to nie może sobie pozwolić, wtedy by utonął.
„Filip kocham Cię, ale ciebie cały czas nie ma" usłyszał po drugiej stronie, milczał po czym w końcu odpowiedział „Postaram się jak najszybciej je skończyć.. wyśpij się. Też Cię kocham" zakończył rozmowę. Czuł nienawiść do tych słów, nie wierzył ludziom, którzy ich używali - on je wypowiadał, choć każda ich część była kłamstwem. Barman uniósł oba dołeczki ku górze, pytając o treść zamówienia. Poprosił o dużą kawę, a mężczyzna z idealnie zaczesanych włosami do tyłu poprawił go mówiąc „Venti" - brunet uśmichnął się ironicznie w odwdzięce. Mężczyzna przeszedł do obowiązków, życząc mu miłego dnia - nie odpowiedział. Wytłumaczył się tym, że w tym gwarze i tak nie by go nie usłyszał, poza tym był zajęty swoją pracą i zapewne nie zwrócił na to uwagi. Tłumaczył fakt, że życzliwość nie należała do jego dominujących cech, gardził sam sobą, a jednocześnie uważał, że jest lepszy od wszystkich - taki był, pełen sprzeczności i egoizmu. Wmawiał sobie, że ciemna substancja sprawi, że jego stan się poprawi, wytrzeźwieje i wróci w końcu do tymczasowego lokum. Poczuł wibracje w kieszeni płaszcza, jednak zignorował ten fakt i poprawiając lewą ręką kaptur, w prawej dzierżąc filiżankę z napojem, upił jego łyk. Był pochylony, nie zwracał uwagi, na to co się dzieje w kawiarni, ludzie wchodzili i opuszczali pomieszczenie, rozmawiali, śmiali się, czy pracowali, a kelnerki przeplatały się wśród stolików wpasowując się idealnie pod dyktando świata - lubił chaos, panujący w takich miejscach. Sprzyjał mu, podczas pisania - czuł się bezpiecznie, tu gdzie nikt go nie znał[...]
Przyszedł kiedyś z matką, do kawiarni, zamówiła mu ciasto czekoladowe i spędzili razem cały dzień, to był ostatni raz, gdy tak było. Już jako kilkuletni szkrab zachwycił się tym klimatem, choć wtedy po prostu było to coś nowego, więc nie do końca rozumiał tego co go oczarowało, a może to sentyment, tęsknota za miłością oraz byciem w centrum uwagi?
Był tak pogrążony w swoich myślach, że nie zauważył roztargnionej dziewczyny, która zajęła jedyne wolne miejsce, a ono znajdowało przy Filipie. Na twarzy miała wypisane roztrzepanie, które objawiało się w postaci zaczerwienionych policzków od zimna, okularów znajdujących się na czubku nosa i wzroku, który szukał bliżej nieokreślonego celu. Za duża szara bluza, której kaptur wystawał poza beżowy prochowiec, który miała na sobie - było zdecydowanie za zimno na jej ubiór. Ułożyła laptopa na drewnianym blacie baru, nachylając się do barmana, zamówiła herbatę i kawałek czekoladowego ciasta. W końcu poprawiła się na krześle i rozejrzała po lokalu, wróciła wzrokiem do laptopa i zajęła się światem, w niedużym monitorze urządzenia. Brunet utopił swój wzrok w filiżance kawy, nadal skupiając się na swoich myślach, wyłożył notes wraz z długopisem na blat i zaczął pisać wyrwane z kontekstu słowa. Przelał swoją frustracje i pogardę na tekst, „ I remember I was hoping for a change, Funny how I really don't want it, once it came" wywrócił oczami, ale poczuł niemałą ulgę. Mężczyzna, pracujący za barem podał dziewczynie kubek wypełniony pachnącą herbatą, brunetka podziękowała i z powrotem skupiła się na urządzeniu, powoli opróżniają naczynie. Szatyn uwięziony we własnym umyśle, poprawił płaszcz i wrócił do notatnika, niezgrabnie tworząc kształty, które miały odwrócić jego uwagę. Utkwił w nich wzrok, jakby miały znaczenie i nie były tylko plamami atramentu, szukał w nich odpowiedzi - parsknął nieznacznie na tę myśl. Znużony ułożył łokcie na blacie, chowając twarz w otwarte dłonie, nie był pewny, która emocja górowała nad jego ciałem i umysłem - skonsternowanie uzewnętrzniło się w postaci grymasu. Rzucił na blat odpowiednią ilość pieniędzy, przez ten pusty gest poczuł się jeszcze gorzej, choć w swojej głowie słyszał soczysty, pełen arogancji śmiech. W końcu zdecydował się opuścić lokal, półmrok zapanował nad miastem, tworząc sprzyjającą jego myślą aurę. Podążył chodnikiem, zachłysnął się chłodnym powietrzem, głośno kaszląc - zaśmiał się.
Zmienił kierunek, przeszedł pomiędzy niedużą furtką i podążył alejkami parku, próbując uciszyć alterego, zmierzał ku tylko sobie znanym celu. Szatynka upiła ostatni łyk herbaty i z przyjemnością przymknęła ekran laptopa, którego zaczęła pakować do torby. Jej wzrok padł na skórzany notes, rozejrzała się po lokalu. Każdy zajęty był dokonywaną w danym momencie czynnością, nikt nie zwracał na nią uwagi, a zwłaszcza na notes. Niepewnie sięgnęła po przedmiot, chciała już go oddać barmanowi, ale coś ją tknęło - może to wszelkie romanse, które nosiła w sercu. Niepewnie schowała go do kieszeni płaszcza i poprosiła o rachunek, który uregulowała. Opuściła budynek sunąć palcami po gładkiej okładce, uśmiech błąkał się na jej ustach, a przyjemna melodia nucona przez dziewczynę, nie opuści jej przez najbliższe dni, te które może zmienią jej życie, a może zleją się w jeden nic nie znaczący obraz, którego nie będzie pamiętać za parę lat. Szatynka zniknęła w murach parku, który tą porą wyglądał jak zimowe miasteczko, z uśmiechem przemierzała je spokojnym korkiem, czując, że rozpozczyna własną historię.Czy jesteś na nią gotowa/y?
CZYTASZ
Zapach naszych nocy | Taco Hemingway
Short StoryTo nie był romans, ona go uleczyła nie wiedząc o konsekwecjach. Zniszczyłem Cię. A ty wciąż walczysz, Wciąż kochasz.