1. Tak bardzo tego chciałaś? (angst)

69 3 0
                                    


Ciemno. Wszechobecne zimno otaczało pusty pokój. Zimny wiatr delikatnie kołysał zabrudzoną od kurzy firanką. Okna były wybite, gdzieniegdzie na odłamkach szkła było widać czerwoną gęstą maź. Czy to krew? Nie pamiętam. Ona nie pamięta. A może chce zapomnieć? Nigdy nic nie miało tak naprawdę sensu. Każdy kiedyś odchodzi, prawda? Mimo, że śmierci nie wybieramy, to i tak zawsze możemy ją zainicjować. Ból... Nie daje spokoju. Cały czas czuć jak kości kręgosłupa stukając, przy nawet delikatnym obrocie. Puste butelki pod wpływem większego podmuchu powietrze powoli turlały się po starych deskach podłogowych. 


pov. Gabby 

Pomimo tak odludnionego miejsca, a tak pełnego wspomnień, nikt tu nie przychodził oprócz ciebie... Chcę znów ujrzeć twoje szkarłatne oczy...Ten błysk...To on nie pozwala mi zapomnieć. Chce, żebyś była szczęśliwa. Teraz jesteś prawda? Co ja tu w zasadzie robię? Znowu szukam ukojenia w tak oddalonych wspomnieniach...Im częściej je sobie przypominam, tym agonia ściska me serce bardziej...lecz pomimo tego nadal czuję chwilę ciepła. Ten jeden płomyczek na samym dnie mojego okaleczonego serca. Tak jak wtedy...Otuliłaś je, tak teraz już nie mogę sobie nawet tego przypomnieć...Czy, aby na pewno muszę tak skończyć? Ja nie chce, rozumiesz?! 

Nie miałaś prawa...Nie tak chciałam cię pożegnać. Mieliśmy razem trzymać swe dłonie w silnym uścisku, a kiedy przyszedłby czas uśmiechnęłabyś się mówiąc:

-Kocham cię. 

To wszystko co chciałam usłyszeć. Wszystkie te puste słowa, które mówią oni...one nic nie znaczą. Są one jedynie kroplą w morzu mej agonii. Ty nie wiesz...naprawdę nie wiesz...J-ja już nigdy nie dotknę twej ciepłej dłoni. Nie dane mi będzie ująć twego zarumienionego policzka i powiedzieć ci, jak bardzo wspaniała jesteś...Już nigdy...twoje usta. Ja już nigdy nie zaznam ich smaku. Ja nie chciałam, żebyś mnie zostawiła rozumiesz?! Na pewno rozumiesz! Więc dlaczego, pytam ja, dlaczego zostawiasz mnie...?! Taką bezsilną i taką słabą. Cierpienie fizyczne to nic... Ja nie chce już czuć tego ciężaru miażdżącego mój umysł. Obiecałaś mi, że nie zostawisz mnie! D-dlaczego akurat ty? Co ty mu zrobiłaś?! Dlaczego odbierasz mi ją!? Klnę się na ciebie, jak mogłeś?! Zabrałeś mi ją! D-dlaczego nie weźmiesz mnie...? Ja...proszę, proszę oddaj mi ją...


Morze tak słone jeszcze nigdy nie ryło koryt na jej policzkach. Czuła jak lawa toczy się i spada na tak samo zimną podłogę, jak jej skóra. Już nie tak cichy szloch uciekł jej spierzchnięte wargi. Znowu topi smutki? Jedna butelka, druga, a kończy się na czterech. Dzień w dzień przychodzi topić żal i rozpacz. Pomimo tego, że każdy ją znał i wiedział, że to właśnie tu przesiaduje sama ściskając się z żałoby, to i tak nikt nic nie zrobi. Nikt nie chce? Nie, każdy chciał, niecały rok temu próbowali, starali się, a ona? Nic. Może to i nie smutek? Może sobie to wmawia? Może gdyby chciała, poszłaby na terapię i ogarnęła się. Tak myśleli wszyscy wokół. Tylko ona zostawała z tym sama. Wszystko ją zjadało. Oczy wyniszczone od bezustannego siedzenia w tej piwnicy. Usta spierzchnięte, mimo że cały czas pije. Wychudzona to mało powiedziane. Jej skóra, wręcz przylegała do jej kości. Oczy czarne, tak samo jak cienie pod nimi. Wyglądała jak martwa. Może i chciała taka być? Więc co ją trzymało? Czemu już dawno nie odeszła do swej ukochanej? Co ją tu trzyma? Boi się śmierci? Przecież nie raz próbowała użyć tego noża. I tym razem złapała za piękną marmurową rękojeść. Ostrze ostrzyła codziennie. Nie było dnia, kiedy nie wypolerowałaby go i nie naostrzyła. Nigdy nie był tępy. Zawsze obracała go w dłoniach szepcząc ciche przeprosiny. Błagała o zbawienie, ale gdy chciała ją spotkać coś szło nie tak. Poddawała się. Zaczynała wrzeszczeć i rzucać się jak opętana. Jej łzy już nie były jasne, ciepłe...One były czarne i gęste jak smoła, jej oczy zmieniały barwę na czarną. Grymas bólu połączony z głośnymi wrzaskami obijał się o ściany opuszczonej piwnicy. Ciało opadło na podłogę. Zaczęła wyginać kręgosłup w nienaturalne kształty. Jej kości pękały, a głośny wrzask przemieniał się coraz to wolniej w głośny szloch. Opadała z sił. Za każdym razem. Serce bolało, a kości zrastały się w jeszcze okropniejszy sposób, niż łamały. Powtarzała to każdego dnia. Może i liczyła, że w końcu ktoś się pomyli. Może w końcu ktoś zabierze ją do jej ukochanej. Może ona zstąpi i otrze swą ciepłą, miętką dłonią jej roztargane policzki. 

Wyczerpana ułożyła dłonie na nożu. Drżącą ręką nakierowało ostrze na gardło. Poczuła jak kości jej palców łamią się na drobne kawałeczki. Krzyknęła czując niesamowity ból. Szybko po raz ostatni wbiła nóż w zimną już skórę i odwróciła zmęczone spojrzenie. 

Ujrzała te piękne szkarłatne oczęta, spoglądające na nią z delikatności i opatrznością. Czy już dotarła na kraniec swej podróży? Subtelne muśnięcie szczupłymi palcami na jej skórze wywołało łzy. Łzy tak ciepłe i ogrzewające jej powoli martwe ciało, że nawet wrząca krew lejąca się po jej krtani poszła w niepamięć. Ostatkiem sił wyciągnęła dłoń w stronę swej ukochanej. Poczuła jak ta łapią jej rękę i otula swymi ciepłymi, kochającymi. 

-Kocham cię -usłyszała cichy szept, po tym jak zamknęła zmęczone oczy. 



Proszę one-shot numer jeden. Nie ma dzisiaj nic dla horny doggo's sorry nie sorry. 

Jak zwykle życzę miłego dnia/po południa/nocy!!!

One-shot'yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz